3 września do gminy płynęła skarga wojewody lubelskiego skierowana do WSA, na niektóre zapisy uchwały dotyczącej planu zagospodarowania przestrzennego gminy (etap I), podjętej 22 listopada ubiegłego roku. Z końcem września radni podjęli uchwałę o przekazanie skargi wojewody, wraz z odpowiedzią gminy, do WSA.
Diabeł w szczegółach
- W skardze wojewody 12 stron poświęcono wymienieniu wszystkich niezgodnych z przepisami elementów planu zagospodarowania przestrzennego, 15 kolejnych stron, to argumentacja poparta przepisami i wyrokami sądowymi. Kiedy procedowaliśmy plan, to uczulałam, żeby trzymać się zapisów ustawowych, które krok po kroku wskazują, jak taki plan tworzyć – mówi radna Elżbieta Pieśko. – Tymczasem to co mamy przypomina mi film Barei, gdzie dyrektor mówi: Tu postawimy blok. Na co pracownik wskazuje, że w tym miejscu jest jezioro, a dyrektor mu na to: Nie ma problemu, to jezioro da się tam.
Radna uważa, że błędy, które wytknął nadzór wojewody wpłyną znacząco na inwestycje w gminie. – Oczywiście, jak to zawsze bywa w tej gminie, nikt za nic nie odpowiada. Wójt powie więc, że to rada uchwalała plan, a w radzie, jako ciele kolegialnym odpowiedzialność jest rozproszona, więc w gruncie rzeczy, nikt nie poniesie odpowiedzialności. Z tym że taki inwestor, czy gospodarz, który zgodnie z tym wadliwym planem zrealizuje inwestycję i okaże się, że jest ona niezgodna z prawem, to od gminy zażąda zadośćuczynienia i zapłacimy mu z naszych podatków – dowodzi radna. Przykładem jest tu choćby nie wpisanie do planu możliwości stawiania budynków za zgodą sąsiada. – W planie zagospodarowania nie ma takiego zapisu względem konkretnych działek, a powinien być, bo ktoś pobuduje się bezprawnie – mówi radna. (...)
Cały artykuł przeczytacie w papierowym i elektronicznym wydaniu Słowa Podlasia, z 13 października
Napisz komentarz
Komentarze