16 października mieszkaniec powiatu radzyńskiego i jego żona zaobserwowali u siebie niepokojące objawy. – Dzień później, w sobotę, skontaktowaliśmy się z lekarzem. Zalecił pozostanie w domu, podstawowe leki przeciw przeziębieniu i zgłoszenie się w poniedziałek do lekarza rodzinnego. W poniedziałek lekarz rodzinny skierował nas na wymaz w kierunku koronawirusa – opowiada mężczyzna.
Wraz z żoną mieli duszności i inne objawy charakterystyczne dla Covid-19. – U mnie wystąpił też zanik węchu. Od początku podejrzewam, że to covid, bo u mnie w pracy, wcześniej cztery osoby zostały zdiagnozowane pozytywnie. Wraz z żoną zastosowaliśmy od 17 października samoizolację – opowiada mężczyzna.
Zamiast wyników, przeprosiny
21 października oboje stawili się w punkcie wymazowym radzyńskiego szpitala. – Pobrano próbki i przekazano informację, że czas oczekiwania na wyniki, to około dwóch dni. Ale czas ten minął, a z nami nikt się nie skontaktował. Dopiero we wtorek 27 października dostałem informację z ZOZ, że badania trzeba powtórzyć. Wychodzi więc na to, że od 10 dni siedzimy z żoną w domu, bez diagnozy. Nie wiadomo czy jesteśmy zakażeni koronawirusem, więc nie uruchomiono sanepidu, a ten nie sprawdził, czy na kwarantannę nie trzeba wysłać kogoś, z kim my wcześniej mieliśmy do czynienia – mówi czytelnik. (...)
Cały artykuł przeczytacie w papierowym i elektronicznym wydaniu Słowa Podlasia, z 3 listopada
Napisz komentarz
Komentarze