- Odpowiedzialność wymaga czasem podejmowania trudnych decyzji. Od 2007 roku, gdy pracuję w gminie, nigdy nie było planu likwidacji szkół. Co roku stawaliśmy przed dylematem z czego zrezygnować, by utrzymać szkoły. Może zrobimy jedną inwestycję mniej, może nie zrobimy jakiegoś odcinka drogi, żeby tylko utrzymać szkoły – mówi Tomasz Jurkiewicz, wójt Wohynia.
W tym roku okazało się, że rezygnacja z części inwestycji na poczet utrzymania szkół, nie będzie już wystarczająca.
Gmina nie da rady
W gminie Wohyń działają cztery szkoły podstawowe w Ostrówkach, Ossowie, Bezwoli i Lisiowólce, oraz dwa zespoły szkół w Wohyniu i Suchowoli. W 2017 roku do ich utrzymania gmina dołożyła 2,1 mln zł, w 2018 roku – 2,6 mln zł, w 2019 – 3,5 mln zł, a w 2020 – 4 mln 250 tys. zł. - Szacunki na ten rok mówią o o tym, że do szkół będziemy musieli dołożyć 6,5 mln zł. Subwencja jaką otrzymujemy, to 6 mln zł. Więc drugie tyle musi pokryć gmina. Nie twierdzę, że oświata ma się samofinansować. Moglibyśmy pewnie dopłacać około 4 mln zł, ale nie ponad sześć – przyznaje wójt.
Jurkiewicz wskazuje, że deficyt gminy wynosi 2,2 mln zł. Samorząd dostał od RIO pisemny sygnał, że budżet się nie równoważy. - Deficyt musimy pokryć z zaoszczędzonych w poprzednich latach pieniędzy, które mieliśmy przeznaczyć na wkłady własne do inwestycji. Nie możemy na pokrycie wkładów własnych zaciągnąć kredytu, bo ze względu na deficyt, nie będzie zgody RIO. Sam się zastanawiam, co będzie, gdy przyjdą wyniki konkursów, do których przystępowaliśmy i okaże się, że pieniądze nam przyznano. Skąd weźmiemy na wkład własny, by dotację otrzymać? - tłumaczy sytuację gminy wójt. - Z bólem serca podjęliśmy decyzję o racjonalizacji oświaty, ale powiem wprost. Ja już nie mam z czego dokładać do szkół. (...)
Cały artykuł przeczytacie w papierowym i elektronicznym wydaniu Słowa Podlasia, z 2 lutego
Napisz komentarz
Komentarze