Nasilają się brutalne ataki migrantów na polsko-białoruskiej granicy. Rzucanie kamieniami, petardami, używanie gazu łzawiącego, stają się normą. W wyniku ostatnich działań obrażenia ponieśli funkcjonariusze Policji i Straży Granicznej. Z kolei w powiecie bialskim doszło do dwóch prób przekroczenia granicy wyznaczonej na Bugu.
Grupy, próbujące przedostać się przez granicę na pontonach zostały zawrócone przez Straż Graniczną. Białoruski opozycjonista Anatol Kotow, przestrzega przed marszem migrantów z Brześcia na Terespol. Mieszkańcy południowego Podlasia jednoczą się, organizując akcje wsparcia i solidarności z obrońcami polskich granic.
21 listopada na odcinku ochranianym przez placówkę w Dubiczach Cerkiewnych ok. 150 agresywnych cudzoziemców próbowało wedrzeć się na terytorium Polski. - Atak na polską granice nadzorowany był przez białoruskie służby – wskazuje Straż Graniczna. - Służby białoruskie wciąż kierują na naszą granicę agresywne grupy cudzoziemców. W czasie ataków na linię graniczną, białoruscy funkcjonariusze wspierają próby nielegalnego dostania się do RP. Grupy podejmujące takie próby oraz białoruscy funkcjonariusze są coraz agresywniejsi – skomentował Stanisław Żaryn rzecznik ministra-koordynatora służb specjalnych na Twitterze. (...)
Przeprawiali się na pontonach
- W zeszłym tygodniu odnotowaliśmy dwie próby przekroczenia granicy na Bugu. W jednym pontonie były trzy osoby, a w drugim cztery osoby, wszyscy byli w cywilnych ubraniach. Obydwie próby zostały udaremnione przez polskie służby, które zawróciły obydwie grupy – przekazuje kpt. Dariusz Sienicki, rzecznik komendanta Nadbużańskiego Oddziału Straży Granicznej.
- W Brześciu przebywają tłumy migrantów, wszystkie mieszkania, które były wolne, są teraz zajęte przez nich. Jak wszyscy zauważają, często mają markowe ubrania i wysokiej klasy telefony. Podobnie jest w Mińsku, który teraz wygląda jak mały Bagdad – mówi Białorusin pochodzący z Brześcia.
- W Mińsku już ponad miesiąc temu było bardzo dużo migrantów – wskazuje Białorusinka przebywająca w Polsce. – Znaczna część migrantów, która została przyjęta do Polski, wobec których została wszczęta procedura otrzymania ochrony międzynarodowej, nie pozostaje w ośrodku dla cudzoziemców dłużej niż 20 dni. Z ośrodków wyjeżdżają do Niemiec. Rodziny uchodźców mogą wychodzić z takich placówek na dwie doby by załatwić pilne sprawy, jednak jest obowiązek żeby wrócić. Uchodźcy udają, że idą na spacer, pozostawiają wszystkie rzeczy, które mają, następnie udają się na umówione miejsce i jadą do Niemiec. Bywa, że osoby, które są w ośrodku robią zakłady, ile czasu w placówce będzie przebywać dana rodzina z Bliskiego Wschodu. Maksymalnie było to 20 dni – mówi.
– Z obserwacji widzimy, że granica jest dobrze strzeżona. Uważam, że postawa rządu jest właściwa bo powinniśmy bronić granicy, ale nie znam kulisów sprawy. W mediach obserwuję, że migranci są zdesperowani. Niestety, prezydent Białorusi Aleksander Łukaszenka jest w stanie zorganizować marsz z Brześcia na Terespol. Ci ludzie sami nie przejdą, ktoś musi ich tam dowieść. Im musi ktoś pomóc. Nie rozumiem jak można bezprawnie przekraczać granicę państwa i w dodatku Unii Europejskiej. Nie słyszałem o przypadku, by w gminie ktoś spotkał migrantów. Mieszkańcy pomagają funkcjonariuszom, organizujemy dostawy drewna na posterunki – mówi wójt gminy Kodeń Jerzy Troć.
– Na granicy jest trudna sytuacja, na szczęście w naszej gminie jest spokój, oby tak zostało. Do tej pory, poza kilkoma przypadkami, nie było informacji o przekroczeniach granicy. Rzeka Bug jest naszym sprzymierzeńcem jeśli chodzi o przekraczanie granicy – mówi Leszek Chwedczuk wójt gminy Janów Podlaski.
(...)
Solidarni z żołnierzami
Do żołnierzy strzegących naszych granic z Białorusią na linii Bugu napływają sygnały wsparcia i podziękowania. To wyraz wdzięczności za trud, jaki podejmują przy obronie granic. Chętnych, którzy solidaryzują się z polską armią, jest coraz więcej. Jedną z osób, które nie wahały się pomóc, jest radny powiatowy Łukasz Jaszczuk. W środę 17 listopada wraz z córeczką Marysią oraz sekretarzem gminy Kodeń Mariuszem Zańko przekazali żołnierzom w Kopytowie sporą dawkę witamin.
– Daliśmy, to co mieliśmy, czyli jabłka z własnego sadu i naturalne soki. Kolega Zańko również dołożył soki – opowiada Łukasz Jaszczuk. – Na pomysł wpadłem spontanicznie, chciałem pomóc. Do akcji dołączył się też mój kolega z Dubicy Górnej Adam Haczkur, który żołnierzom podarował suche drewno.
Swoją wdzięczność postanowiły okazać też panie z kół gospodyń wiejskich z gminy Tuczna. Od środy 17 listopada dowożą ciepłe posiłki żołnierzom 18 Dywizji Zmechanizowanej, funkcjonariuszom Policji i Straży Granicznej stacjonującym w Kodniu.
– Są to regionalne przysmaki, których nie kupi się w żadnym sklepie. Panie starają się codziennie przygotować coś innego, obiad oraz coś słodkiego na deser – zaznacza dyrektor Gminnego Ośrodka Kultury i Sportu w Tucznej Alina Lipka. Placówka ta koordynuje całą akcję, która z dnia na dzień nabrała rozmachu. Do poniedziałku, 22 listopada włączyło się w nią ok.120 osób z 11 kół gospodyń wiejskich.
– Gmina Tuczna finansuje część przedsięwzięcia. Jesteśmy świadomi, że żołnierze są zabezpieczeni, jeśli chodzi o wyżywienie. Chcemy mimo to, w ten symboliczny sposób podziękować za ich odwagę i wysiłek, okazać naszą gościnność – wyjaśnia wójt Zygmunt Litwiniuk. Do akcji włączyła się również funkcjonująca od niedawna spółdzielnia socjalna „Wspólna Chata”.
(...)
Cały artykuł przeczytacie w papierowym i elektronicznym wydaniu Słowa Podlasia z 23 listopada
Napisz komentarz
Komentarze