– Jest to dzień w połowie wesoły, a w połowie smutny. Wesoły, bo możemy się spotkać, porozmawiać o naszych maszynach, kto co kupił, ulepszył. A smutny, bo to już zakończenie sezonu i od później jesieni do wczesnej wiosny odstawiamy nasze motocykle – mówi Zdzisław Kozłowski, honorowy prezes klubu motocyklowego Grom. Tegoroczne zakończenie sezonu jest inne niż zwykle. – Nie będzie parady motocyklowej, a jest to magnesem tego wydarzenia. Nie będzie jej, bo starania organizacyjne rozpoczęły się zbyt późno. O pozwolenie na korzystanie z dróg w sposób szczególny trzeba wystąpić miesiąc przed imprezą.
Wśród uczestników, którzy jak co roku licznie wypełnili plac Wolności, nie zabrakło kobiet. Tych z roku na rok jest na takich imprezach więcej. – Z zamiłowaniem do motocykli trzeba się chyba urodzić. Ja lubię zarówno jazdę na motocyklu, jak i konną, takie ekstremalne zajęcia mnie ciągną. Na motocyklu bywa różnie, może być niebezpiecznie, ale trzeba tego spróbować – zachęca Luiza Skubisz z Konstantynowa, która ma prawo jazdy, ale jeździ głównie jako pasażer.
Więcej w papierowym i elektronicznym wydaniu Słowa nr 39.
Justyna Dragan
Napisz komentarz
Komentarze