Spór miasta z mieszkańcami, którzy przy starym PKS (obecnie pl. Rynek) mają w kamienicach swoje lokale i posesje, uwidocznił się podczas wprowadzania zmian administracyjnych w nazewnictwie terenu. Pod koniec września radni uchwalili, że dotychczasowa ul. Rynek traci status drogi i staje się placem. Zaraz po tym jak ul. Rynek stała się placem pojawiły się sygnały, że radni zagłosowali nie tylko za zmianą administracyjną, która miała ułatwić włączenie tego terenu do wniosku o dotacje unijne na rewitalizację centrum miasta, o czym zapewniał ich przed przyjęciem uchwały wiceburmistrz Tomasz Stephan. Okazało się, że na pl. Rynek nie będzie można w przyszłości parkować aut.
– Proszę państwa, jest tylko jeden burmistrz i to ja reprezentuję miasto – mówił w październiku podczas sesji rady Jerzy Rębek, pytany o wprowadzenie radnych w błąd, przez jego zastępcę. – Proszę przyjmować moje wyjaśnienia. Sprawą oczywistą jest, że wszyscy mieszkańcy ul. Rynek będą mogli dojeżdżać do swych posesji, zatrzymywać się przed nimi, parkować. Nie będzie to jednak tak usankcjonowane, że od razu będą wyznaczone miejsca parkingowe, bo to byłoby w sprzeczności z zasadami, które określił konserwator zabytków.
Miasto blokuje parkingi, mieszkańcy pozwolenie na budowę
Okazało się bowiem, że od wydanej przez starostę 13 października decyzji o zatwierdzeniu planu budowlanego i pozwolenia na budowę dotyczącego rewitalizacji pl. Rynek, odwołało się sześciu mieszkańców. Starosta 3 listopada przekazał odwołanie do rozpatrzenia wojewodzie lubelskiemu.
Korulczyk, który zabierał głos w imieniu mieszkańców, mówił wówczas: – Mieszkańcy uważają, że projekt jest nieprzygotowany. To co jest w tej chwili robione, to jest przeciw woli mieszkańców. Miasto chce wypchnąć handel z rynku. Ci mieszkańcy płacą podatki, mają prawo do głosu, należy z nimi wszelkie sprawy konsultować. Dostawali pisma z urzędu miasta, że parkingi będą utrzymane, a potem okazało się, że ich nie będzie.
– Koncepcja była konsultowana i na temat rewitalizacji rynku wypowiedzieli się eksperci wysokiej klasy. Nie może być tak, że to miejsce nie zostanie przywrócone do świetności – mówi konsekwentnie burmistrz. Na razie nie dywaguje, co będzie się działo, jeśli nawet przy korzystnej dla miasta decyzji wojewody mieszkańcy odwołają się dalej. – Liczę, że jednak nasza decyzja, czyli moja i starosty, zostanie utrzymana w mocy.
Więcej przeczytacie w papierowym i elektronicznym wydaniu Słowa, nr 46
Joanna Danielewicz
Napisz komentarz
Komentarze