Za wynalazcę płyt winylowych, które znane nam są obecnie, uważa się Emila Berlinera. Swój pierwszy patent otrzymał w 1887 roku, a w ciągu kilku kolejnych lat udoskonalił swój wynalazek. Ogromna popularność płyt winylowych trwała mniej więcej do 1982 roku, kiedy firmy Philips i Sony stworzyły płytę CD. Wydawałoby się, że ten krążek na zawsze zabił stary dobry winyl. Jednak kilka lat temu czarna płyta powstała z grobu i odzyskuje siły. Kupowana nie tylko przez miłośników muzyki, ale również pasjonatów klasyki i kolekcjonerów.
Dominik Masalski, właściciel sklepu Trzaski.pl w Białej Podlaskiej, uważa, że winyle nigdy tak naprawdę nie umarły i od zawsze mają się dobrze, choć przez jakiś czas chowały się przyczajone wśród konkretnych muzycznych subkultur. – Ja jeżdżąc po Polsce spotykam różnych ludzi z różnych generacji. Winyle tak naprawdę nie zginęły – mówi. – Są związane z różnymi subkulturami, na przykład są punkowe zespoły na całym świecie, które do tej pory wydają albumy tylko na winylu.
Masalski zaczął swoją przygodę z płytami gramofonowymi około 10-12 lat temu. Od płyty bardzo znanego artysty. – To było chyba w Kazimierzu. – wspominał Masalski podczas spotkania w kawiarni Rabarbar, zorganizowanego przez Stowarzyszenie Przez Pryzmat 23 lutego. – Byłem wtedy bardzo zainteresowany muzyką około jazzową, około funkową i tam była płyta Prince "Purple Rain". Filmu nie polecam, ale ścieżka dźwiękowa jest genialna, wtedy kupiłem sobie tę pierwszą płytę.
Przygodę z winylem można zacząć na wiele różnych sposobów. Można kupić swoją pierwszą płytę w markecie i zostać ich wielkim fanem. Można wybrać się do sklepu specjalistycznego czy wyszperać płyty gramofonowe na pchlim targu. Zdarza się, że los potrafi zmusić człowieka do zainteresowania się czarnymi krążkami. – Pierwsze płyty dostaliśmy w spadku i bardzo się tego nie spodziewaliśmy, dosłownie nie byliśmy na to przygotowani, bo nie mieliśmy adaptera. Z czasem, w momencie kiedy stwierdziliśmy, że te płyty się tylko kurzą i wypadałoby coś z nimi zrobić, stwierdziliśmy: dlaczego by nie kupić adaptera? – opowiada pani Joanna z Terespola.
Jedno jest pewne. Winyle uzależniają. Zupełnie inna jakość muzyki wydobywającej się z adaptera poruszy nawet najbardziej zatwardziałe serca. – To mega wciągające. Jak ktoś raz spróbuje, to już nie wyjdzie z tego – śmieje się Masalski. I wbrew pozorom nie trzeba mieć milionów monet w portfelu, żeby pozwolić sobie na hobby w postaci gramofonu i czarnych krążków.
Czy zatem winyl ma szansę, w dobie Internetu, You Tube i mnogości muzycznych aplikacji, wrócić na stałe do łask? Dominik Masalski mówi o trzaskach na płytach winylowych, pani Joanna uwielbia te charakterystyczne szmery, które przenoszą ją do innej epoki. – Bo te płyty mają swoją historię, a szmery na płycie winylowej wywołują zupełnie inne emocje niż czysty dźwięk płyty – przekonuje mieszkanka Terespola.
Więcej na ten temat w najnowszym numerze i e-wydaniu Słowa Podlasia, 9/2018
Justyna Madan
Napisz komentarz
Komentarze