Przed startem wszystkich śmiałków ekstremalnych przeżyć poddano też badaniom trzeźwości. – Ważna jest zabawa, ale równie istotne jest bezpieczeństwo - podkreślał organizator zawodów Mateusz Guz. - To niszowy sport, ale każdy może w nim wziąć udział - dodał.
Mirosław Król uczestniczył w Wrak Race po raz pierwszy dwa lata temu. Dyscyplina tak mu się jednak spodobała, iż startuje regularnie. Swój samochód odpowiednio przerobił, zwłaszcza jego przód, tak by misa olejowa, nie została uszkodzona, zamontował też na zewnątrz chłodnicę. Auto, za którego kierownicą usiadł miało moc 170 KM. Na co dzień prowadzi auto-handel, więc jak przyznaje, zawsze ma kilka pojazdów do wyboru. Toteż nie miał żadnych skrupułów by jedno z nich poświęcić na wyścig.
Cały artykuł przeczytacie w jutrzejszym numerze i e-wydaniu Słowa Podlasia, 27/2018
Anna Chodyka
Napisz komentarz
Komentarze