Prowadzenie zakładu okazało się trudne, szczególnie na linii przełożeni – związki zawodowe. – Zaczęło się zastraszanie członów związku i szykanowanie. Ja się postawiłem, to za swoje zapłaciłem – mówi Andrzej Szwaj, jeden ze świadków w sprawie, dziś już poza zakładem, na świadczeniu przedemerytalnym. Wcześniej działacz związków w wytwórni i społeczny inspektor pracy w zakładzie. – Doszło do takiej sytuacji, że ludzie tak się bali ujawniać, że są w związkach, że nawet składki związkowe szły do tzw. kapelusza, bo nie chcieli, żeby im potrącano z poborów. Lista członków związku była tajna w tym zakładzie.
Szwaj jako inspektor pracy i związkowiec wszedł w szczególny konflikt z przełożonym, któremu wytykał nieprawidłowości w działaniu firmy, jakie zauważał jak mówił na co dzień. – Wydałem 12 zaleceń jako inspektor. Nie wykonał żadnego, ripostując, że nie mam prawa się wtrącać. Byłem za to odpowiednio "doceniany". Mając orzeczenie lekarskie zakazujące dźwigania, ze względu na kręgosłup, musiałem zdejmować z taśmy zgrzewki butelek z octem – daje przykład.
* Na wniosek pełnomocnika oskarżonego o animizację osoby jego klienta, dane personalne oskarżonego, jak również funkcja jaką pełni w wytwórni zostały pominięte
Cały artykuł przeczytacie w najnowszym numerze i e-wydaniu Słowa Podlasia, nr 46
Napisz komentarz
Komentarze