– Sytuacja powtarza się od zeszłego roku. Mimo, iż znaczna część osób mieszkających przy ul. Francuskiej zakupiła nowoczesne piece na pellet lub ekogorszek czy podłączyła się do sieci gazowej, wielu korzysta z tzw. kopciuchów – opowiada jeden z rozżalonych mieszkańców osiedla. – Spalają w nich stare oleje samochodowe, plastiki i inne materiały, które powinny trafić do śmietnika. A straż miejska rozkłada ręce – denerwuje się.
– Wielokrotnie zgłaszałem to straży miejskiej. Często jest tak, że nie da się otworzyć okien, w domu jest po prostu kotłownia. A przecież palę zgodnie z wytycznymi. Rozpalam drewnem, a potem wrzucam na ruszt węgiel. Problem w tym, że wielu sąsiadów wrzuca do pieca odpady. Z komina unosi się wtedy brązowy dym. Taka sytuacja ma miejsce wzdłuż ul. Francuskiej, od. al. Jana Pawła II do obwodnicy. W starym budownictwie pali się czym popadnie – opowiada. – Wielokrotnie zgłaszałem to straży miejskiej. Nieraz musiałem dzwonić po 3 razy w tej samej sprawie. Strażnicy przyjeżdżali, ale po godzinie. Wtedy nie było już podstaw do reagowania. Co więcej, pokazywałem im zdjęcia kłębów dymu w kolorze kawy z mlekiem. Odpowiadali, że nic nie mogą z tym zrobić, gdyż nie mają odpowiedniego sprzętu, by zbadać stężenie pyłów w powietrzu. Dlaczego straż miejska w Białej Podlaskiej, byłym mieście wojewódzkim nie ma podstawowego sprzętu? Skoro ma go straż w Międzyrzecu Podlaskim czy Lublinie?
O sprawę unoszącego się nad osiedlem Francuska dymu zapytaliśmy bialską straż miejską. W odpowiedzi dowiedzieliśmy się, że straż reaguje na każdy zawiadomienie o zanieczyszczeniu powietrza. – Do każdej sprawy podchodzimy indywidualnie. Tego typu zgłoszeń mamy po kilka dziennie, szczególnie kiedy jest niskie ciśnienie. Zawsze pod wskazany adres wysyłamy patrol. Strażnicy przeprowadzają oględziny paleniska. Jeśli faktycznie właściciel budynku pali odpadami, zostaje ukarany mandatem – podkreśla st. insp. Jerzy Miłaszewski. – Najczęściej jednak interwencja kończy się pouczeniem. Mieszkańcy osiedla Francuska palą drewnem i węglem, a powstawanie brązowego dymu jest wynikiem nieumiejętnego rozpalania, zazwyczaj gwałtownego. Co więcej, niektórzy bialczanie kupują węgiel zza wschodniej granicy, który jest tańszy, ale niestety powoduje emisję zanieczyszczeń – dodaje strażnik.
Cały artykuł przeczytacie w papierowym i elektronicznym wydaniu Słowa Podlasia, z 5 listopada
Napisz komentarz
Komentarze