- Ustawodawca zaproponował kolejną rewolucję śmieciową. I te właśnie zmiany polegające na obowiązku wprowadzenia segregacji przynajmniej na cztery frakcje musimy dostosować do naszej rzeczywistości. Pierwotnie mieliśmy ten podział wprowadzić dopiero w 2021 roku, jednak ostatnie zmiany w ustawie zmusiły nas, abyśmy wcześniej dostosowali się do nowych zasad segregacji. Wdrożymy je od lipca przyszłego roku – mówi Józef Steć, szef MZC.
Okazuje się, że docierające do mieszkańców informacje, że jeśli będą uczciwie segregować śmieci, to zapłacą mniej są mitem. - Zgodnie z ustawą musimy dążyć do zwiększania poziomu recyklingu, czyli z zebranych odpadów przynajmniej połowę winniśmy odzyskać do ponownego przetworzenia. Stąd odgórny obowiązek segregacji na większą liczbę frakcji. W tej sytuacji zamiast dwóch samochodów do zbierania odpadów będą musiały jechać cztery albo pięć. Wzrosną zatem koszty zużycia paliwa. Do tego trzeba dodać m.in. wzrastającą opłatę za energię elektryczną - wyjaśnia szef MZC. Ale to nie wszystko, gdyż wpływ na wielkość opłaty mają przede wszystkim zakłady, które odbierają odpady przetworzone termicznie do spalenia. Jest ich mało na terenie kraju, więc dyktują cenę rynkową. W województwie lubelskim jest tylko jeden taki zakład – cementownia w Chełmie. - Za tonę takich nieczystości jeszcze trzy lata temu płaciliśmy około 100-150 złotych, teraz jest to nawet 600 zł zł, i ponoć ma wzrosnąć do 1000 zł. Aby zbilansować te wydatki musimy podnieść opłatę – dodaje Steć.
Cały artykuł przeczytacie w elektronicznym i papierowym wydaniu Słowa Podlasia, z 26 listopada
Napisz komentarz
Komentarze