Czemu Białej Podlaskiej z takim trudem przychodzi pożegnanie z samolotami? Może dlatego, że tradycja lotnicza na naszym terenie zakorzeniona jest bardzo mocno. - Zaczęło się od Czesława Tańskiego i roku 1896, kiedy to odbywał on pierwsze loty szybowcem własnej konstrukcji w okolicach Janowa Podlaskiego. Okres międzywojenny to Podlaska Wytwórnia Samolotów. Po II wojnie światowej zaczyna się na naszym lotnisku era szkolenia pilotów, aż do 1977 roku, gdy tu właśnie przeniesiony zostaje 61 Lotniczy Pułk Szkolno - Bojowy . Ten działał w Białej Podlaskiej do 2000 roku. Po jego rozformowaniu, na jego bazie przez trzy lata funkcjonuje w tym miejscu Ośrodek Szkolenia Lotniczego – wylicza Franciszek Ostrowski, dziś członek Stowarzyszenia Seniorów Lotnictwa, wcześniej wojskowy i pilot.
Jak mówi, na bialskim lotnisku właśnie Limy służyły najdłużej. Ostatnie loty na tych maszynach wykonywane tu były przez wojsko w 1990 roku. - Później przyszły do Białej Iskry – mówi Ostrowski. Jednak to na dźwięk silników Lima kręci mu się łza w oku. - Jestem pilotem, w powietrzu spędziłem 2300 godzin. Na tym lotnisku przeszkolonych zostało około 1000 pilotów. W takim dniu jak dziś, gdy z bialskiej płyty odleci legenda szkolenia polskich pilotów, trudno się nie wzruszyć – mówi Ostrowski.
Za sterami opuszczającego bialskie lotnisko samolotu zasiadł Sławomir Hetman, pilot, który tą maszyną lata od czasu, gdy trafiła w ręce Fundacji Polskie Orły. - Samolot jest w pełni sprawny, ma pozwolenia na wykonywanie lotów technicznych. Sprowadziliśmy go tu na bialskie lotnisko w 2012 roku, w ramach porozumień z miastem. Chodziło o to, żeby podtrzymywać tu działalność lotniczą. Po Limie sprowadziłem tu jeszcze Iskrę i tak zaczęło się tu kręcić takie życie lotnicze, na samolotach większych niż sportowe – mówi pilot.
Wspomina, że początkowo Limy były produkowane z jedną kabiną, po 1962 powstała wersja taka, jaka do niedawna stacjonowała na bialskim lotnisku, czyli dwukabinowa.- Wtedy Lim stał się samolotem szkolno – bojowym, wykorzystywanym między innymi do szkoleń pilotów wojskowych – mówi Sławomir Hetman.
Na tym samolocie można było robić wszystko. Korkociągi, pilotaż wyższy czy małe loty. Dobrze czuł się na średnich wysokościach, czyli około 6000 metrów. Ja osiągnąłem nim wysokość 14 tys. metrów – mówi Franciszek Ostrowski.
Cały artykuł przeczytacie w papierowym i elektronicznym wydaniu Słowa Podlasia, z 31 grudnia
Napisz komentarz
Komentarze