Jest to jedna z najtrudniejszych sprawa w historii parczewskiej prokuratury. Przypomnijmy. Pod koniec kwietnia 2017 roku pracownicy kolei jadąc pojazdem szynowym po torach w Królewskim Dworze, w lesie między Parczewem a Milanowem dostrzegli ciało kobiety. Zwłoki leżały między torami a lasem. Chcieli wezwać pogotowie, ale na pomoc było za późno, gdyż 32-latka już nie żyła. Przybyły na miejsce prokurator zarządził sekcję zwłok. Ustalono, że kobieta jechała pociągiem relacji Warszawa-Lublin.
Policjanci przesłuchali wszystkich świadków, którzy podróżowali feralnym składem. Nikt jednak nie zauważył niczego niepokojącego. Zabezpieczone nagrania z kamer, które znajdowały się na trasie pociągu i z miejsc, w których młoda kobieta mogła przebywać przeanalizowali technicy, ale oni także nie znaleźli niczego, co mogłoby wskazać jakikolwiek trop i dać choćby cień szansy na wyjaśnienie tajemniczej śmierci. Odpowiedzi nie dały też przeprowadzone przez Instytut Badań i Ekspertyz Sądowych w Krakowie badania kryminalistyczne.
Cały artykuł przeczytacie w papierowym i elektronicznym wydaniu Słowa Podlasia, z 7 stycznia
Napisz komentarz
Komentarze