Na początku krótko przypomnimy historię cerkwi pw. św. Jana Teologa w Terespolu oraz znajdującej się nieopodal dzwonnicy. Cerkiew została wzniesiona w połowie XVIII w. jako świątynia unicka przez miejscowego dziedzica Pocieja. Prawdopodobnie jest drugą lub trzecią świątynią, wzniesioną w tym miejscu. Pracami budowlanymi kierował Jan Jerzy Flemming. W 1875 roku, na skutek likwidacji unickiej diecezji chełmskiej, cerkiew w Terespolu przeszła do Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego. Po zmianie wyznania obiekt został dwukrotnie wyremontowany – w 1881 i w latach 1897–1898. Plan renowacji opracował Fiodorow, inżynier twierdzy brzeskiej, zaś przy wykonaniu nowych fresków i ikon pracowali ikonografowie Afanasij Tulski i Aleksiej Lizunow, ówcześnie odbywający w Brześciu zasadniczą służbę wojskową.
Po ukończonej renowacji, cerkiew została ponownie poświęcona. Uroczystościom przewodniczył przełożony monasteru św. Onufrego w Jabłecznej, archimandryta Herman. Wówczas cerkwi przekazano dzwon ufundowany przez cara Mikołaja II, jego matkę carycę-wdowę Marię Fiodorownę oraz ks. Iwana Siergijewa. Dzwon ten został uroczyście przewieziony z terespolskiego dworca kolejowego przez oddział kozacki pod dowództwem esauła Jeriesienkowa. W ceremonii jego zawieszenia na odnowionej dzwonnicy brali udział przedstawiciele rosyjskich władz administracyjnych i wojskowych. (...)
Jak już wspomnieliśmy, obok cerkwi pw. św. Jana Teologa znajduje się wolno stojąca dzwonnica. Według podań w jej wnętrzu na początku istnienia znajdowały się dwa spiżowe dzwony. Były one różnych rozmiarów, większy wydawał niskie, basowe dźwięki. Używany w szczególnych przypadkach, gdy Terespolowi groziło niebezpieczeństwo. Jego donośny dźwięk rozbrzmiewał i ostrzegał mieszkańców, gdy zbliżało się wrogie wojsko, groźny pożar nawiedził pobliskie tereny albo gdy wody Bugu wylewały i miastu zagrażała powódź. Mniejszy dzwon wydawał zaś delikatniejsze dźwięki i nawoływał mieszkańców do modlitwy. Tak było od wielu lat. Dzwonnica była więc strategicznym miejscem, bardzo ważnym dla miejscowej ludności.
Wiedzieli o tym nieprzyjaciele, którzy nawiedzali miasto. Gdy to znalazło się pod rosyjskim zaborem, dzwonnica stała się ich pierwszym celem. Rosjanie, przygotowując się do kolejnych wojennych działań, najpierw wybudowali wielką cytadelę w Brześciu. Zaczęli też odlewać armaty, które były im niezbędne w walce. Potrzebowali mnóstwo metalu i aby go zdobyć nie cofali się przed żadnym świętokradztwem. Ich łupem padły więc tak ważne dla terespolskiej społeczności dzwony. Jednak licząc się z tym, że ludzie będą z wielką siłą protestować, przebiegli Rosjanie postanowili dokonać kradzieży dzwonów w nocy i zabrać je do pobliskiego Brześcia. Wybrali się więc na wyprawę do Terespola w ciemnościach, które w tych okolicach wydawały się jeszcze bardziej nieprzeniknione niż gdzie indziej na świecie. Mieli ze sobą specjalnie przygotowany wóz, na który chcieli załadować łup. Zakradli się więc pod dzwonnicę, odczepili oba dzwony, co wymagało ogromnego wysiłku kilkunastu mężczyzn. Kiedy im się udało, umieścili skradzione przedmioty na lawecie, którą ciągnęło kilka koni i wyruszyli w drogę powrotną. Zwierzętom ledwo udawało się stawiać krok za krokiem, bowiem ciężar dzwonów był ogromny. Trasa wiodła przez drewniany most na Rogatce, jednej z dzielnic Terespola. (...)
Cały artykuł przeczytacie w papierowym i elektronicznym wydaniu Słowa Podlasia, z 18 lutego
Napisz komentarz
Komentarze