Drugie miejsce w plebiscycie sportowym Słowa Podlasia w tym roku, pierwsze miejsce w poprzednim. Niezmiennie cieszy się pan wśród kibiców dużym uznaniem.
- To już zdaje się mój piąty plebiscyt Słowa Podlasia. Na pewno jest to bardzo miłe wyróżnienie, tym bardziej, że nie jestem z Białej Podlaskiej, tylko do niej przyjechałem. Cieszy, że to co robię wokół piłki ręcznej, jest doceniane i akceptowane. Zarówno to, co pokazuję na boisku jako zawodnik AZS AWF, jak i moja praca trenera z młodzieżą w Olimpii.
Czy porażka waszego pierwszoligowego zespołu z AZS UJK w Kielcach może już przekreślić marzenia o zajęciu pierwszego miejsca w tabeli i udziale w turnieju mistrzów o Superligę?
- Jeszcze dużo rzeczy może się wydarzyć w pierwszej lidze. Nie upatrujemy tego jako koniec naszych marzeń, bo walczy się o swoje do końca. Być może kontuzje w naszym zespole trochę zaprzepaszczą nasze szanse, a może nas scalą jeszcze bardziej i pokażemy, że damy radę.
Przed Olimpią Biała Podlaska, którą prowadzi pan jako trener, teraz turniej od piątku do niedzieli w Gdańsku w ramach 1/4 finału mistrzostw Polski juniorów. Odważnie mówi pan, że w tym sezonie walczycie o mistrzostwo Polski. Nie ma tu żadnego asekuranctwa, tylko jasna deklaracja.
- Zawsze stawialiśmy sobie cele, które potem przewyższaliśmy. W drugim roku mojej pracy stawialiśmy sobie za cel wyjście z ligi wojewódzkiej, po czym zajęliśmy czwarte miejsce w Polsce. W tym roku stwierdziliśmy z trenerem Markiem Kubiszewskim, że nie mamy już nic do stracenia. W takich Kielcach jest 120 czy 150 młodych zawodników na poziomie selekcji, my dostaliśmy dziesięciu chłopców na trening, wspartych kilkoma z okolicznych miejscowości. I na tym budowaliśmy, a chłopcy zrobili ogromną robotę, zdobywając wicemistrzostwo Polski juniorów młodszych. Teraz chłopaki mają spokojną głowę, bo jest jasny cel, i ten cel jest realny - mistrzostwo Polski. Chłopcy o tym wiedzą, ja tonuję ich nawet, żeby nie nakręcali się tak bardzo, bo sport jest czasem brutalny. Może skończyć się tak, że zdobędziemy mistrzostwo Polski albo tak, że nie wejdziemy do Final Four, bo są bardzo mocne ekipy wśród naszych najbliższych rywali. Ale przy dobrej grze chłopaków, swojej grze, jestem spokojny o nasze wejście do Final Four. A tam już niech się dzieje wola nieba, są już wtedy cztery wyrównane zespoły. I dyspozycja dnia, myśl taktyczna czy szczęście decyduje o tym, czy ktoś jest w finale, czy zdobywa medal czy nie. Naszym celem jest mistrzostwo Polski, bo już więcej nie można zdobyć, mamy już na koncie wicemistrzostwo.
Czy w związku z ćwierćfinałowym turniejem mistrzostw Polski juniorów zabraknie pana w pierwszoligowym meczu AZS AWF w Chrzanowie z MTS w sobotę 29 lutego?
- W Gdańsku z Olimpią będziemy już w czwartek wieczorem. A co do meczu w Chrzanowie, to ja już wiele rzeczy robiłem, łącznie z tym, że szofer ówczesnego prezydenta Białej Podlaskiej Dariusza Stefaniuka wiózł mnie na pierwszoligowe spotkanie do Przemyśla w trakcie meczu z Olsztynem podczas mistrzostw Polski. Teraz zamierzam zrobić tak, że wynajmę auto w Gdańsku z wypożyczalni i pojadę 600 kilometrów do Chrzanowa na mecz. I po nim wracam w nocy w niedzielę, i o godzinie 11 mam trzeci mecz mistrzostw Polski juniorów. Bo trzeba pomóc i tu i tu.
Cała rozmowa w papierowym i elektronicznym wydaniu Słowa Podlasia z 25 lutego.
Napisz komentarz
Komentarze