Najpierw jednak przypomnimy historię dzielnicy miasta Terespol, Błotkowa, bo to właśnie tam mieszkał tajemniczy Cyryl. Pierwsza wzmianka o Błotkowie pojawiła się już w 1512 roku. Pierwszym właścicielem wsi był Iwan Sapieha z Kodnia - pierwszy wojewoda podlaski od 1513, wojewoda witebski od 1511, od 1504 roku najwyższy sekretarz Wielkiego Księstwa Litewskiego i marszałek hospodarski, protoplasta linii kodeńskiej.
Przez wszystkie lata istnienia Błotków był w posiadaniu wielu możnych panów. Następnym właścicielem miejscowości był z kolei Iwan Hornostaj, podskarbi ziemski litewski. Od 1571 wieś była pod własnością wojewody oraz starosty mińskiego Hawryła Hornostaja, który otrzymał Błotków od króla Zygmunta Augusta. W 1591 roku syn Hawryły Hornostaja – Hieronim – pozostawił miejscowość Lwu Sapieże, kanclerzowi litewskiemu. Na początku XVII wieku kolejnym właścicielem wsi Błotków został Krzysztof Dorohostajski, będący marszałkiem wielkim litewskim, który 15 czerwca 1609 roku ofiarował wieś królowi Zygmuntowi III.
Ten, doceniając znaczenie Błotkowa, leżącego przy trakcie do Brześcia, około 1625 roku zbudował tutaj okazały królewski pałac, założony na planie prostokąta, dwukondygnacyjny z czterospadowym dachem i ośmioboczną wieżą od północy. Za pałacem rozciągał się zaś jeden z najpiękniejszych w ówczesnej Polsce ogród królewski, otoczony z trzech stron szerokim kanałem. Jako wieś królewska w ziemi brzeskiej była w posiadaniu synów Zygmunta III: biskupa płockiego Karola Ferdynanda Wazy, a następnie Jana Kazimierza, przyszłego króla. Wieś była ulubionym miejscem pobytu żony Jana Kazimierza, królowej Marii Ludwiki. Następnie ziemie te trafiły w 1643 roku w posiadanie brata przyszłego króla, Karola Ferdynanda. W 1655 roku, dobra błotkowskie znów stały się własnością Jana Kazimierza, który przekazał je Marii Ludwice. Niestety trudne czasy potopu szwedzkiego nie ominęły i tych ziem. Błotków został zniszczony, najpierw przez Rosjan i Kozaków, a następnie przez Szwedów i Siedmiogrodzian. Później ruszyła odbudowa pałacu, ale renowację przerwano w 1659, gdyż Rosjanie znowu zrujnowali pałac i folwark. W 1668 roku król sprzedał swe zniszczone dobra Cyprianowi Brzostowskiemu, a ten następnie sprzedał je Józefowi Słuszce w roku 1673. (...)
Tak przestawia się bogata historia terespolskiej dzielnicy. Jednak jest jeszcze jeden wątek, nieujęty na oficjalnych kartach historii, a od pokoleń przewijający się w opowiadaniach okolicznych mieszkańców…
Dawno, dawno temu we wsi Błotków mieszkał zdziwaczały mężczyzna o imieniu Cyryl. Całe swoje życie stronił od ludzi i rzadko wychodził ze swojej drewnianej chałupy. Nie lubił rozmawiać z sąsiadami, a jego dom zawsze był zamknięty. Nieraz ludzie widywali Cyryla, jak siedział tuż przy oknie, wertując jakieś książki. Ludzie powiadali, że są to tajemne księgi, pełne czarnej magii i przeróżnych zaklęć. Kiedy tylko nastawał wieczór, wszystkie papirusy i księgi chował do wielkiego kufra, który następnie zamykał na klucz. Gdy tylko dopełnił tej czynności, a na niebie pojawiał się księżyc i zegar wybijał północ, Cyryl wyruszał na tajemnicze spacery. Mężczyzna, nie bacząc na ciemności, udawał się podobno na rozstaje dróg, by tam przywoływać siły nieczyste. Od lat bowiem miał studiować liczne zaklęcia, przekleństwa i kontaktować się w ten sposób ze złymi mocami. Ludzie widywali go co dzień, jak maszerował powolnym krokiem w stronę polnych i leśnych dróg, by tam odprawiać czary. Swoim zachowaniem i przez te pogłoski, wzbudzał ogromny strach wśród innych mieszkańców, którzy nie tylko bali się, że stanie im się krzywda, ale że sprowadzi nieszczęście na całą wieś. Unikali więc Cyryla jak ognia, a ten zdaje się zupełnie tym nie przejmował.
Mieszkał też we wsi młodzieniec, zwany Głupim Jakubem. Jedynie on nie bał się towarzystwa Cyryla i co raz do niego zagadywał. Młody chłopek-roztopek był jednak niespełna rozumu, a do tego bardzo nierozsądny. Natura nie zaoszczędziła mu jednak krzepy, toteż chłopak odznaczał się niezwykłą siłą. Napotkał kiedyś Cyryla, ja ten późną nocą wychodził ze swojego domu. Nie bojąc się mężczyzny, od razu zapytał, czy może pójść dziś z nim, by dowiedzieć się, co dziwak robi na rozstaju dróg. Cyryl ostrzegł młodzieńca, że to, co może zobaczyć podczas nocnej wyprawy, człowiek nie jest w stanie pojąć rozumem, grozi to też… szaleństwem. Jakub z kolei, wiedząc że do mądrych nie należy, zdawał się w ogóle tym nie przejmować. – I tak jestem głupi – odpowiedział. I wyruszyli… (...)
Cały artykuł przeczytacie w papierowym i elektronicznym wydaniu Słowa Podlasia, z 3 marca
Napisz komentarz
Komentarze