Badania inskrypcji w byłych celach aresztowych zaczęły się kilka lat temu. W 2014 roku zaprezentowana została diaporama złożona ze zdjęć części wyrytych na ścianach cel inskrypcji więźniów. Jej współtwórcami byli obecny dyrektor ROK Robert Mazurek i dr Dariusz Magier, historyk, który do dziś dokumentuje historię pomieszczeń w budynku przy Warszawskiej 5A.
Już w 2014 roku dr Magier miał podejrzenia, że na ścianach cel, które jak wiadomo służyły najpierw gestapo, a później władzy komunistycznej, nie uda się znaleźć zapisków wiezionych przez gestapo. W pracy wydanej w 2014 roku Dariusz Magier wskazywał, że na ścianach udostępnionych cel, nie znaleziono inskrypcji sprzed 1944 roku. Zastanawiał się jednocześnie, czy w ogóle pozostał tam jakiś pisany znak po więźniach gestapo. Dziś wiedza na ten temat się pogłębiła. W ubiegłym roku miasto rozpoczęło remont budynku, który ma zostać w całości przeznaczony pod Muzeum Żołnierzy Wyklętych - Miejsce Pamięci Ofiar Gestapo i Urzędu Bezpieczeństwa. Z budynku wyprowadzili się lokatorzy, którzy do niedawna tam mieszkali. - Ponieważ uprzątnięto wszystkie pomieszczenia piwniczne, które były celami aresztu, mogliśmy tam jeszcze raz wejść i dokładnie zbadać wnętrza – mówi Dariusz Magier, który tym razem pracował nad inskrypcjami z Pawłem Żochowskim. Obaj działają w Instytucie Bronisława Szlubowskiego, będącym radzyńskim oddziałem Towarzystwa Kultury i Nauki Libra.
Gdy dr Magier opisywał wyniki pierwszych badań inskrypcji, pozostawiał otwartym pytanie czy na ścianach cel zachowały się w ogóle wpisy więźniów gestapo. Dziś, po niedawnym wejściu do wszystkich pomieszczeń ma już pewność. - Zakończyliśmy pewien etap badań. Na nowo sfotografowaliśmy napisy na ścianach wszystkich cel. Odczytaliśmy to, co dało się odczytać. To miejscowości, daty, sentencje często odnoszące się do wiary. Potwierdziliśmy nasze wcześniejsze podejrzenia, że wszystkie widoczne na ścianach inskrypcje powstały po wrześniu 1944 roku, czyli za czasów działania w budynku aresztu UB – informuje Magier. Nie umie powiedzieć, z czego dokładnie fakt ten może wynikać, czy więźniowie katowni gestapo nie wykonywali zapisków na ścianach, czy też te były w jakiś sposób czyszczone przed przejęciem budynku przez UB? - Bezspornym w tym świetle wydaje się natomiast stwierdzenie, że tablica, która kiedyś wisiała na tym budynku, z informacją, że na ścianach jego pomieszczeń znajdują się wpisy więźniów aresztu gestapo, była przekłamaniem – twierdzi dr Magier.
Wiadomo, że przez katownię UB w Radzyniu Podlaskim przeszło 450 żołnierzy podziemia. Powtórzone ostatnio badania Magiera i Żochowskiego pozwoliły wyłonić 20 nazwisk, które przypisano do konkretnych zapisków na ścianach cel w budynku przy ul. Warszawskiej 5 A. - To wpisy żołnierzy niższego szczebla. Nie znaczy to, że więźniami nie byli też oficerowie. Jednak ci byli mocno świadomi głębokiej konspiracji. Oprawca nie mógł się dowiedzieć z kim naprawdę ma do czynienia, chodziło o utrzymanie w tajemnicy struktury podziemia – wyjaśnia dr Magier. Badaczom udało się znaleźć tylko jeden wpis żołnierza wyższego rangą. - To Aleksander Wereszko, ps. „Roch”. Znaleźliśmy ślad po nim w celi nr 7, tzw. karcerze – mówi dr. Magier.
Wereszko pochodził z Zakanala w gm. Konstantynów. Do wojska trafił na dwa lata przed II wojną światową. W 1940 roku został zaprzysiężony przez ZWZ, pod pseudonimem „Roch”. Od 1941 roku o końca 1943 roku był zastępcą, a następnie komendantem rejonu II. ZWZ-AK Obwodu Biała Podlaska. Rok później przez pewien czas był m.in. komendantem szkoły podoficerskiej 34. P.P., na bazie której zorganizował lotny oddział będący zalążkiem III. batalionu. Po rozwiązaniu 34 pułku w ukryciu współorganizował struktury ruchu oporu AK i WiN. Był komendantem podobwodów „Małgorzata” i „Sława”. Do Radzynia Podlaskiego trafił po aresztowaniu w 1947 roku. Skąd wywieziony na Zamek Lubelski, został skazany na 5 lat wiezienia. Wyszedł na wolność na mocy amnestii. W 1949 roku zdegradowano go do stopnia szeregowca. Zmarł w 1999 roku.
Napisz komentarz
Komentarze