Problemy zaczęły się wiosną ubiegłego roku, kiedy wójt wypowiedziała starostwu umowę dotyczącą użyczenia jeziora. Mimo wielu spotkań i rozmów nie udało się dojść do porozumienia w kwestii zatrudnienia ratowników WOPR. Nad bezpieczeństwem wczasowiczów czuwali jedynie policjanci.
Wydawało się, że w tym roku kąpielisko powstanie i ratownicy też będą. Wójt planowała nawet wizytę ze starostą u wojewody lubelskiego. Chciała, by przekazano gminie jezioro na własność, lub wydzierżawiono go na dłuższy okres. Wyjazd nie doszedł do skutku z powodu koronawirusa.
- O jezioro trzeba dbać, a to są spore koszty. Ja ich nie poniosę nie mając tego terenu przynajmniej w dzierżawie na kilka lat, ani żadnych dochodów z tego, co się tam dzieje. Myślę, że w tej sytuacji ze swojej strony i tak sporo zrobiliśmy - mówi wójt Grażyna Lamczyk.
Póki co podsypano plażę, wyrównano i naprawiono mola. Od kontenera z ubikacjami do ośrodka Redlion wymieniono też lampy oświetleniowe na nowe, zamontowano również sześć kolejnych.
Napisz komentarz
Komentarze