Jak podają źródła historyczne najstarsza część Parczewa związana jest z kościółkiem lub też kaplicą św. Leonarda. Jej patron wybrał pustelnicze życie. Zakonnik osiadł na francuskiej ziemi, w lesie w pobliżu Limoges w Akwitanii, gdzie z czasem założył klasztor. Pochodził ze znakomitej rodziny frankońskiej, zaprzyjaźnionej z królem Franków Chlodwigiem. Wychował się u biskupa Reims św. Remigiusza. Ofiarowanej przez Chlodwiga godności biskupiej jednak nie przyjął. Zamieszkał w puszczy leśnej w pobliżu swojego rodzinnego miasta. Zasłynął poprzez swoją działalność leczniczą i kaznodziejską.
Kult świętego Leonarda
W wiekach średnich Leonard był jednym z najpopularniejszych świętych. Również w Polsce był szczególnie czczony. Dowodem tego są najstarsze kościoły, jak np. krypta św. Leonarda w katedrze wawelskiej z X w. W Parczewie również początki kultu i kościoła św. Leonarda sięgają XIII w. W tym właśnie czasie powstał tutaj kościółek, który do czasu lokacji miasta była świątynią parafialną. Przed wiekami w miejscu, gdzie znajduje się obecnie parczewska huta szkła stała niegdyś kaplica św. Leonarda wraz z klasztorem.
Gościniec zaś skierowany był w stronę Kocka i biegł równolegle do linii rzecznej Piwonii, po jej południowej stronie. Klasztor przestał istnieć w XVI wieku, a ostatni raz był wzmiankowany w 1609 roku. Ze zniknięciem klasztoru właśnie, związana jest legenda. Otóż przed wiekami, kiedy jeszcze Parczewa jako miasta nie było na polskich mapach, w tych okolicach była rycerska stanica. Strzegła ona traktów, prowadzących tędy na Mazowsze, Litwę i Ruś. Rycerze chronić mieli ludność przed najazdami nieprzyjaciół, w tym tych najgroźniejszych – pogańskich Jadźwingów i Tatarów.
Leczyli chorych, karmili głodnych
W tym samym czasie, kiedy parczewski gród się rozbudowywał, przeprowadzili się w te strony pobożni zakonnicy. Liczba ich była symboliczna, bowiem pojawiło się ich tutaj dwunastu, tak jak dwunastu było apostołów. W pobliżu grodu, a właściwie u jego stóp, pobudowali mnisi drewniany klasztor i kaplicę. W całości oddając swe życie Bogu, poświęcali się codziennie modlitwie i pracy.
Nieoceniona była ich obecność dla miejscowej ludności, bowiem z ziół, które hodowali w swych ogrodach, sporządzali lekarstwa. Hodowali też niespotykane na tych terenach kwiaty, warzywa i owoce. Leczyli chorych, potrafili opatrzyć każdą ranę. Dzielili się też czym tylko mieli z najbiedniejszymi, wspomagali potrzebujących jadłem, odzieniem i dobrą radą. Brama klasztorna zawsze pozostawała otwarta, by gdy tylko ktoś chciał zwrócić się o pomoc do zakonników, mógł to zrobić o każdej porze dnia czy nocy.
Wieczorami i wczesnymi rankami po okolicy roznosiły się głosy wspólnej modlitwy mnichów oraz gregoriańskie chorały, które nadawały mistycznych cech klasztornej okolicy. Jako że kaplica św. Leonarda była jedyną w promieniu kilkudziesięciu kilometrów, to w niedziele i święta, wypełniała się po brzegi wiernymi. Ogromnym zainteresowaniem i poważaniem cieszyły się wśród miejscowych przepiękne kazania, wygłaszane przez zakonników. (...)
Cały artykuł przeczytacie w papierowym i elektronicznym wydaniu Słowa Podlasia, z 7 lipca
Napisz komentarz
Komentarze