Okazuje się, że przez lata na szkolnych ubezpieczeniach niezły interes wypracowały szkoły i firmy ubezpieczeniowe. Mechanizm od lat był prosty i dotyczy szkół w całym kraju. Firma przedstawiała swoją ofertę placówkom edukacyjnym. Za to, że dyrekcja szkoły bądź przedszkola zdecydowała się na wykupienie grupowego ubezpieczenia od następstw nieszczęśliwych wypadków w firmie X, placówka często otrzymywała gratyfikacje. Za darowizny wpływające na konto Rady Rodziców szkoły mogły pozwolić sobie np. na przeprowadzenie remontu czy zakup sprzętu. A niektóre placówki tak przywiązywały się do danej firmy, że każdego kolejnego roku podpisywały z nią umowę. Często bez poddania rozwadze oferty konkurencyjnych towarzystw ubezpieczeniowych. Tracili najczęściej na tym uczniowie, gdy w razie wypadku otrzymywali niższe odszkodowanie.
Płacą, bo nie wiedzą
Ale od stycznia 2016 r. weszły w życie nowe przepisy, które ten proceder mają ukrócić. Aby zatrzymać praktyki polegające na tym, że w wielu przypadkach przy wyborze ubezpieczenia decydowały dodatkowe korzyści, wprowadzono zakaz otrzymywania wynagrodzenia przez szkoły i Rady Rodziców. Co więcej, placówka musi dokładnie zapoznać rodziców z warunkami umowy.
– Rada rodziców ma prawo pozyskiwać wsparcie materialne bądź finansowe dla szkoły zarówno od rodziców, jak i ze źródeł zewnętrznych. Jednak otrzymanie dodatkowych profitów za wybór i zawarcie umowy ubezpieczenia traktowane jest jako przyjęcie korzyści w zamian za przyjęcie oferty – wyjaśnia Alicja Czykiejda z jednej z firm ubezpieczeniowych w Białej Podlaskiej.
Dochodzi jeszcze jedna podstawowa kwestia: nie wszyscy rodzice są świadomi, że od pewnego czasu ubezpieczenie nie jest obowiązkowe. Płacą, bo nie wiedzą, że nie muszą tego robić.
Wielu rodziców, nawet jeśli ma jakieś wątpliwości, nie chce wywoływać zamieszania na zebraniu i po prostu podporządkowuje się. – Rodzice płacą i nie wiedzą, za co. Na zebraniach najczęstszym komunikatem jest wysokość składki i termin wpłaty. Sama pamiętam, kiedy jeszcze moje dzieci chodziły do szkoły, że robiło się to na szybko, aby przejść do kolejnych punktów zebrania. W efekcie rodzic kupuje kota w worku. Najgorsze jest to, że rodzic opłacając składkę sądzi, że zrobił dobrze, a jego dziecko jest w pełni chronione ubezpieczeniem – mówi Czykiejda.
Nie opłacało się wypełniać wniosku
Wielu rodziców jest po prostu nieświadomych, że mogą sami zadecydować, jaką firmę ubezpieczeniową wybrać, a nawet poprosić szkołę o przedstawienie warunków, na jakich ubezpieczone zostało dziecko. W wykupionym ubezpieczeniu z warunkami, których rodzice nie mieli okazji poznać, istnieje poważne ryzyko, że kwota wypłaconego świadczenia nie będzie współmierna do skali szkody, jakie poniosło dziecko.
Tak było w przypadku pani Magdaleny z Białej Podlaskiej. Jakiś czas temu jej syn złamał w przedszkolu nogę. – Pani dyrektor powiedziała, że mogę starać się o odszkodowanie. Przebrnęłam przez procedury, wypełniłam obszerną dokumentację. Okazało się, że złamaną nogę firma ubezpieczeniowa wyceniła na osiemdziesiąt złotych. Wiadomo, że zdrowia dziecka nie można przeliczać na pieniądze. Ale dla tak niewielkich pieniędzy nawet nie opłacało się wypełniać tego wniosku. Skoro wykupujemy ubezpieczenie, to właśnie na wypadek takich zdarzeń – mówi pani Magdalena.
Dobro ucznia najważniejsze
Przygotowując ten materiał próbowaliśmy w kilku szkołach w regionie zapytać, jak wygląda weryfikacja ofert firm ubezpieczeniowych. We wszystkich placówkach, z którymi udało nam się skontaktować, zapewniano nas, że przy wyborze konkretnej oferty zawsze brane jest pod uwagę przede wszystkim dobro ucznia. Dlatego rozważa się wszystkie aspekty ubezpieczenia, począwszy od ceny, po kwoty, jakie w razie wypadku zostaną wypłacone na konto ubezpieczonego. Dyrektorzy zapewniali, że mimo iż są korzystne, gratyfikacje nie decydowały o wyborze firmy.
Ale pomimo tych zapewnień wiele firm ubezpieczeniowych zaczęło walczyć z niewłaściwą interpretacją zapisów nowej ustawy o ubezpieczeniach grupowych. I przestrzegać rodziców, żeby dla dobra dzieci nie zgadzali się w ciemno na ubezpieczenia oferowane w szkole. Bo mają prawo sami zadecydować o warunkach polisy, albo przynajmniej dopytać szkołę o szczegóły.
Napisz komentarz
Komentarze