Praca historyka i regionalisty jest wymagającym zajęciem, bo trzeba nie tylko dotrzeć do źródła, ale umiejętnie przekazać odbiorcom swoje ustalenia. Jak narodziło się u pana zamiłowanie do zgłębiania dziejów miasta i regionu?
– Można tak powiedzieć, że to zainteresowanie zrodziło się u mnie później, ponieważ pierwszy dyplom akademicki uzyskałem nie z historii, a na polonistyce. Co prawda to są pokrewne sobie działy humanistyki, ale jednak różnią się od siebie. Problem polega na tym, że aby badać jakieś zagadnienie w historii, możemy oprzeć się tylko na konkretach. Tych konkretów możemy szukać wyłącznie w archiwach i bibliotekach. W jednym takim archiwum znajdziemy wiele ciekawych dokumentów, w innym nic. I to jest czasem najbardziej pracochłonne, żeby przeprowadzić autentyczną kwerendę (poszukiwanie informacji w zasobie archiwum lub biblioteki – przyp. red). I pozyskać tyle materiałów, ile jest to możliwe. Gdy mamy materiały i wiedzę na temat danego zagadnienia, pozostaje tylko ubranie tego w odpowiednie słowa.
W czym tkwi pana zainteresowanie dziejami rodu Radziwiłłów?
– To zainteresowanie nastąpiło dosyć spontanicznie. Tak naprawdę zaczęło się w 1978 roku, kiedy pracowałem w I Liceum Ogólnokształcącym im. J. I. Kraszewskiego. Wtedy szkoła była organizatorem V Zjazdu Absolwentów, a jednocześnie obchodzono okrągły jubileusz 350-lecia jej założenia. Tak się złożyło, że powierzono mi organizację tego wydarzenia. Drugiego dnia Zjazdu zawsze odbywało się plenarne posiedzenie, podczas którego zapadały uchwały dotyczące statutowych zadań. I postanowiono, iż należy dążyć do opracowania monografii szkoły, począwszy od czasów jej powstania i działalności ks. Krzysztofa Wilskiego-Ciborowicza. Szukałem osoby, która zechciałaby podjąć się opracowania tejże monografii. Poszukiwania trwały kilka miesięcy. Wreszcie poprosiłem cały komitet na zebranie i powiedziałem: "Słuchajcie, nie będziemy w stanie wywiązać się z tego zobowiązania". Wtedy członkowie komitetu stwierdzili, że sprawa jest prosta. Skoro przewodniczący nie znalazł takiej osoby, niech opracuje monografię sam. No i co miałem zrobić? Pomyślałem: "A może faktycznie nie święci garnki lepią?". Zacząłem interesować się tym tematem. Tak powstała monografia szkoły. A że działalność ks. Wilskiego była ściśle związana z dworem Radziwiłłów, stąd zainteresowanie historią tego rodu. Gdy po latach pracowałem już w bibliotece, doszedłem do wniosku, że monografia Bolesława Górnego dotycząca powiatu bialskiego dosyć marginalnie traktuje miasto. Powstał zespół badawczy przy bibliotece. Mnie przypadł w udziale najdawniejszy okres w dziejach Białej Podlaskiej, od pierwszego zarania dziejów po upadek Rzeczpospolitej. Zaczęliśmy pracę, a wtedy to już nolens volens (z łac. chcąc nie chcąc) Radziwiłłami trzeba było się zająć bliżej, bo byli oni właścicielami Białej.
A gdyby miał pan pokusić się o wybór postaci z rodu Radziwiłłów, której życiorys zasługuje na uznanie?
– Na to pytanie nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Pierwszym kryterium rozróżniającym jest to, czy mówimy o panach Radziwiłłach, czy paniach Radziwiłłowych. Pod względem tego, jak Radziwiłłowie zasłużyli się dla miasta, to z panów na większą uwagę i szacunek zasługuje pierwszy z Radziwiłłów, który był właścicielem Białej, czyli Mikołaj Krzysztof zwany "Sierotką". Natomiast w kwestii pań Radziwiłłowych musiałbym się bardzo długo zastanawiać, bo ich zasługi w rozwoju miasta nikną z oczywistych względów w cieniu ich mężów. Ale chyba najbardziej znaną postacią była Anna Katarzyna z Sanguszków Radziwiłłowa, żona Karola Stanisława I. Ale i ta postać wymyka się z jednoznacznych ocen. Bo jeżeli przyjrzeć się jej życiu, była to kobieta nadzwyczaj przedsiębiorcza. Anna Katarzyna miała przeogromne osiągnięcia, zarówno na niwie gospodarczej, jak i kulturalnej. Z kolei dla miasta tak na dobrą sprawę nie zrobiła nic. Zatem nie ma jednego kryterium, które by powodowało, że ten pan czy ta pani z rodu Radziwiłłów zasługuje na najwyższy szacunek, a o innej postaci powinniśmy zapomnieć. Tak się nie da.
Powróćmy na moment do roku 1992, gdy wspólnie z prof. Henrykiem Mierzwińskim zaczął pan wydawanie "Rocznika Bialskopodlaskiego". Jakie zadania stanęły wówczas przed rodzącym się kolegium redakcyjnym periodyku?
– Inicjatywa powstała w bibliotece, gdzie intensywnie rozwijał się Dział Wiedzy o Regionie. Postanowiliśmy tę wiedzę o mieście i regionie spopularyzować. I tak zrodził się pomysł powołania "Rocznika Bialskopodlaskiego". Mnie wtedy przypadł udział kierowania biblioteką, więc byłoby co najmniej niezręcznością, abym jednocześnie przewodniczył kolegium redakcyjnemu. Zgodził się objąć tę funkcję profesor Henryk Mierzwiński, z którym byliśmy zaprzyjaźnieni od wielu lat. Zaczęliśmy poszukiwać osób, które zechciałyby z nami współpracować. Udało się zawiązać kolegium redakcyjne. Założyliśmy, że nie może być to periodyk inny niż rocznik. Pierwsze trzy tomy powstały przy współpracy z jedyną wówczas uczelnią – bialską AWF. Później zaczęliśmy działać niezależnie od siebie. A "Rocznik" pozostał czasopismem regionalnym, gdzie staramy się zamieszczać opracowania, artykuły, recenzje związane z Białą Podlaską i szeroko rozumianym Południowym Podlasiem. Jest pismem interdyscyplinarnym, bo to nie tylko historia, ale także inne dziedziny z zakresu humanistyki, nauk społecznych i prawnych. W tym roku obchodzimy jubileusz 25-lecia, więc wśród regionalnych tytułów jesteśmy nestorami.
Jak te badania zmieniły pana spojrzenie na historię Białej Podlaskiej i regionu. Czy jakiś fakt historyczny pana zaskoczył?
– Przeszłość już się nie zmieni, możemy ją tylko konstatować, biegając po archiwach, odkrywając nowe fakty. To się zdarza, ale rzadko, bo jeżeli chodzi o historię Białej, to archiwa nie dysponują bogatymi zasobami. Chcąc wskazać na znaczące wydarzenie w dziejach Białej, wskazałbym na fundację Krzysztofa Wilskiego-Ciborowicza i utworzenie w mieście koloni akademickiej Uniwersytetu Krakowskiego, która funkcjonowała do 1777 r., gdy w wyniku reform Komisji Edukacji Narodowej została podporządkowana Akademii Wileńskiej. Co prawda ostatni rektor walczył o zachowanie podległości krakowskiej, ale decyzja zapadła i musiał podporządkować się rektorowi z Wilna. To jest ewenement, że począwszy od czasów ks. Wilskiego aż po dzisiaj ta szkoła działa nieprzerwanie. Bo nawet w tak trudnym okresie jak okupacja hitlerowska szkoła zeszła do podziemia i nauka trwała na zasadzie tajnych kompletów. To jedna z pierwszych szkół średnich w Polsce, która wznowiła działalność po okupacji hitlerowskiej, bo już we wrześniu 1944 r. rozpoczął się rok szkolny.
Kieruje pan zespołem badawczym opracowującym naukową monografię Białej Podlaskiej i okolic do 1989 r. Jak przebiega praca nad przygotowaniem tej monografii i kiedy poznamy efekty tej pracy?
– Myśl o napisaniu monografii miasta i okolic zrodziła się analogicznie do powstania "Rocznika Bialskopodlaskiego". Jedyna monografia województwa bialskopodlaskiego, wydana w 1939 r. przez wicestarostę bialskiego Bolesława Górnego, nie wytrzymywała próby czasu. Poza tym dało się dostrzec, iż ustalenia te są zbyt ażurowe i niepewne. Zaczęliśmy z prof. Mierzwińskim zastanawiać się, czy taka inicjatywa mogłaby się udać. Materiał był zbyt ogromny, żeby wydać go w postaci jednej książki. Zatem zdecydowaliśmy, że podzielimy go na tomy. Pierwszy obejmuje okres I Rzeczpospolitej aż do jej upadku. Tom drugi będzie obejmował lata niewoli politycznej, czyli 1796 do 1918 r. Tom trzeci miał obejmować lata międzywojnia i drugą wojnę światową. Zastanawialiśmy się, czy pójść dalej i zająć się okresem PRL-u (bo to były czasy przemian ustrojowych w naszym kraju), czy pozostać na tym etapie. Ale skoro monografia to podejście naukowe, nie polityczne, więc nic nie stało na przeszkodzie, aby ten okres również został opracowany, i tak się to stało. Brakuje nam tomu II, ale jest osoba która się tym zajmuje i pisze pracę doktorską. Zasada jest taka, że dopiero po obronie pracy doktorskiej będzie można opublikować efekty tej pracy w książce. Z niecierpliwością czekamy na ten tom. Gdyby praca została ukończona w tym roku, wtedy moglibyśmy z początkiem przyszłego roku zakończyć temat monografii.
Napisz komentarz
Komentarze