Rzeczywiście, obowiązek alimentacyjny rodziców oraz dzieci ma charakter wzajemny, co jest skutkiem przekonania o istnieniu pewnego rodzaju umowy społecznej – samodzielni rodzice łożą na utrzymanie dzieci, które nie są w stanie same o siebie zadbać, by następnie na starość usamodzielnione dzieci wspierały już zniedołężniałych rodziców – jest to odzwierciedlenie starożytnej rzymskiej zasady "daję abyś dał".
Należy jednak zauważyć, że relacja ta nie ma charakteru symetrycznego. O ile bowiem rodzice są zobowiązani łożyć na utrzymanie dzieci, które – jak stanowi art. 133 § 1 Kodeksu rodzinnego i opiekuńczego – jeszcze nie są w stanie utrzymać się samodzielnie, chyba że dochody z majątku dziecka wystarczają na pokrycie kosztów jego utrzymania i wychowania – czyli, jak się przyjmuje w orzecznictwie, do zapewnienia tzw. równej stopy życiowej z rodzicami, w tym także luksusowej, o ile takowa jest właściwa dla rodziców – o tyle dzieci są zobowiązane do wsparcia rodziców tylko i wyłącznie wtedy, gdy ci znajdują się w niedostatku, a ich świadczenia mają rodziców wydobyć z tego stanu, ale bynajmniej nie zagwarantować wyższej jakości życia, choćby porównywalnej z własną.
Na marginesie warto wskazać, że obowiązek alimentacyjny obciąża nie tylko rodziców i dzieci, ale w ogóle wszystkich krewnych w linii prostej (a także rodzeństwo), co oznacza, że jest możliwe – przy spełnieniu pewnych dodatkowych przesłanek – dochodzenie alimentów przez wnuki od ich dziadków (co nie jest specjalnie częste, acz się zdarza), jak też przez dziadków od ich wnuków (co z reguły ma charakter tylko teoretyczny).
Napisz komentarz
Komentarze