Według podań wizerunek Matki Bożej Kodeńskiej jest wzorowany na figurze wyrzeźbionej przez św. Łukasza Ewangelistę, kiedy ten przebywał w Nazarecie. Figura po pewnym czasie znalazła się w Konstantynopolu. Tam nabył ją przyszły papież - Grzegorz Wielki. Kiedy przeprowadzał się do Watykanu, zabrał posąg ze sobą.
Wieloletni przyjaciel papieża – biskup Leander z Sewilli również był zachwycony historią i pięknem rzeźby, więc zwrócił się do Ojca Świętego z prośbą o oddanie mu wyjątkowej rzeźby, gdyż chciał ją umieścić w hiszpańskim Guadalupe. Papież skłonił się ku tej prośbie, ale zanim oddał figurę, zlecił namalowanie wzorowanego na niej obrazu Matki Bożej. Prawdopodobnie malunek wykonał Augustyn, który później stał się słynnym arcybiskupem Canterbury. Od imienia papieża wizerunek zaczął być nazywany obrazem Matki Bożej Gregoriańskiej i pozostawał w papieskiej kaplicy aż do mszy, w której wziął udział Mikołaj Sapieha z Kodnia. Magnat w 1629 r. poważnie zachorował, dotknął go paraliż, którego nie potrafiono wyleczyć, choć sprowadzono najlepszych medyków z całego kraju. Nie widząc innej nadziei, Anna - żona Sapiehy przekonała arystokratę by ten odbył podróż do Rzymu. Pielgrzymka zajęła wiele tygodni, gdyż szlachcic mógł się przemieszczać tylko na noszach. O jego heroicznej postawie i planowanym przybyciu do Stolicy Piotrowej dowiedział się sam papież Urban VIII.
Cudowne uzdrowienie
Wzruszony poświęceniem, które okazał Mikołaj Sapieha zaprosił magnata na mszę, którą odprawiał w kaplicy, gdzie znajdował się obraz Matki Bożej Gregoriańskiej. Tam podczas modlitwy, czwarty z kolei właściciel Kodnia, doznał cudownego uzdrowienia. Swój powrót do sił fizycznych przypisał wizerunkowi Matki Bożej Gregoriańskiej, przed którym wznosił swe prośby, w czasie odprawianej eucharystii. Z tego powodu postanowił się zwrócić do Urbana VIII z apelem o oddanie mu obrazu. Mimo wielu prób nakłonienia papieża do zmiany zdania, nie udało się go przekonać do pozbycia się malunku. Zdeterminowany szlachcic postanowił posunąć się do czynu karalnego. Przekupił znaczną sumą kościelnego, który ułatwił mu kradzież obrazu pod osłoną nocy. Następnie zbiegł wraz ze swym orszakiem z Watykanu. Kościelny, przerażony wzburzeniem papieża, który rano odkrył brak malowidła, szybko wyjawił, kto stał za kradzieżą. Wtedy Urban VIII posłał za magnatem pościg. Jednak, wprawny w sztuce wojennej Mikołaj Sapieha, zdołał uciec i przybył z obrazem do Kodnia 15 września 1631 r. Dziedzic niedługo cieszył się swym szczęściem. Wkrótce do Rzeczpospolitej dotarło pismo z Watykanu, w którym Urban VIII zawarł treść ekskomuniki, którą nałożył na magnata. Kara wiązała się z zakazem wchodzenia do kościołów i kaplic, przyjmowania sakramentów świętych, a po śmierci, arystokrata miał zostać pochowany poza cmentarzem, gdyż dla ekskomunikowanych nie było miejsca na poświęconej ziemi. Z kolei żona Mikołaja Sapiehy została uznana za wdowę, a ich dzieci za sieroty.
Papieska ekskomunika
W tym czasie trwały prace przy budowie świątyni w Kodniu, która pod okiem muratora cechu lubelskiego Jana Cangerle’a stawała się renesansową perłą architektury. Ze względu na ekskomunikę Mikołaj Sapieha nie miał wstępu do kościoła, dlatego nakazał budowniczym utworzyć balkon nad kaplicą boczną, w której umieścił obraz Matki Bożej przywieziony z Watykanu. Dzięki temu fortelowi mógł przychodzić się modlić przed wizerunkiem, nie przekraczając papieskiego zakazu. Mimo odsunięcia od sakramentów, dziedzic Kodnia wciąż chciał służyć Kościołowi katolickiemu. Dlatego, gdy król Polski Władysław IV Waza w 1635 r. rozważał ślub z księżniczką Elżbietą, która była wyznania protestanckiego, szlachcic stanowczo odradził mu ten ożenek. Wieść ta, za sprawą nuncjusza apostolskiego, biskupa Honorata Viscontiego, szybko dotarła do papieża. Urban VIII docenił zabiegi Mikołaja Sapiehy by Rzeczpospolita była wolna od wpływów luterańskich i wyraził swą wolę wybaczenia szlachcicowi, jeśli ten w worze pokutnym uda się pieszo do Rzymu. Fakt, iż Sapieha podjął się tej pielgrzymki upamiętniają zachowane rachunki, które płacił w przydrożnych gospodach na trasie do Rzymu. Dzięki temu Urban VIII zdjął ekskomunikę z magnata i przekazał, iż obraz Matki Bożej Gregoriańskiej może pozostać w Kodniu. Taki zapis znalazł się też w Tajnych Archiwach Watykańskich, którego przedruk jest przechowywany w Kodniu. Z wdzięczności za uzdrowienie z paraliżu i pomyślne zakończenie historii związanej z przejęciem obrazu, dziedzic wraz z żoną Anną ofiarowali Matce Bożej Kodeńskiej wota: koronę, berło, słońce i gwiazdy oprawione w złoto i srebro oraz szlachetne kamienie. W 1662 r. Konstancja Herbutówna podarowała wizerunkowi Matki Bożej Kodeńskiej srebrną suknię, w którą zostały włączone klejnoty przekazane wcześniej przez Mikołaja Sapiehę. Do sukienki został też doczepiony Order Złotego Runa, który należał do Piusa Sapiehy – ojca Mikołaja. Umieszczono na niej także tablice, na których streszczone zostały losy obrazu. Ufundował je w 1690 r. Władysław Sapieha.
Obraz na wygnaniu
W czasie powtórnej pielgrzymki do Rzymu, dziedzic Kodnia otrzymał wiele cennych relikwii od papieża Urbana VIII, w tym czaszkę św. papieża Feliksa, który zginął śmiercią męczeńską w III wieku. Znajduje się ona obecnie w kaplicy św. Szczepana w kodeńskim sanktuarium. (...)
Z Księgi Cudów
Matka i dziecko wyratowane z groźnego niebezpieczeństwa:
Ośmielam się złożyć u stóp cudownej Najświętszej Matki Kodeńskiej, tak pełnej matczynej miłości i współczucia dla swych biednych dzieci, maleńką ofiarę 50 zł. Na bazylikę kodeńską z serca przepełnionego czcią i wdzięcznością. Bratanica moja, Maria zamieszkała w Kielcach, ciężko chorowała od czterech dni. Niebezpieczeństwo zagrażało matce i dziecku, to ostatnie skazane było na uduszenie się przed przyjściem na świat i na śmierć bez chrztu św. I to było najboleśniejszym dla serca matki, pomijając już nawet żal z utracenia go, gdyż oczekiwane było z upragnieniem od kilku lat, zwrócili się do mnie telefonicznie błagając, o jaką radę i ratunek. Nie mogąc przyjść jej z żadną bezpośrednią pomocą, w tej rozpaczliwej chwili ofiarowałam ją cudownej Matce Boskiej Kodeńskiej, rozpoczęłam w tej chwili nowennę obiecując w jej imieniu złożenie ofiary i ogłoszenie podziękowania w „Oblacie”, i od tej chwili pełna ufności oczekiwałam wysłuchania mej prośby. Na drugi dzień otrzymałam wiadomość że ten oczekiwany syn szczęśliwie ujrzał świat i wraz z matką cieszą się dobrym zdrowiem. Polecając opiece matkę dziecko i siebie, uprzejmie proszę o odprawienie mszy św. dziękczynnej i umieszczenie powyższego podziękowania w Oblacie Niepokalanej - Anna z Radomia 1928 r.
(...)
Cały artykuł przeczytacie w papierowym i elektronicznym wydaniu Słowa Podlasia z 1 czerwca
Napisz komentarz
Komentarze