Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 22 listopada 2024 07:31
Reklama
Reklama

Tajemnica kodeńskiego obrazu i jego przedziwna przeszłość

Obraz Matki Bożej Gregoriańskiej mimo, iż do Kodnia trafił za sprawą kradzieży, której dokonał Mikołaj Sapieha, od początku stał się celem podróży licznych pielgrzymów, którzy przybywali przed wizerunek Maryi wypraszać różne łaski. Stało się to po tym, jak w okolicy rozeszła się wieść o całkowitym uzdrowieniu z paraliżu samego dziedzica. Jak świadczy Księga Cudów, która liczy setki stron, u Królowej Podlasia łaski wyprosiło tysiące wiernych z rożnych części kraju.
Tajemnica kodeńskiego obrazu i jego przedziwna przeszłość
W 1927 roku cudowny obraz wyruszył w powrotną drogę z Jasnej Góry do Kodnia. Po drodze zatrzymywał się w wielu miejscowościach, w tym w Międzyrzecu Podlaskim, Białej Podlaskiej i Terespolu.

Autor: Adam Trochimiuk/Archiwum

Według podań wizerunek Matki Bożej Kodeńskiej jest wzorowany na figurze wyrzeźbionej przez św. Łukasza Ewangelistę, kiedy ten przebywał w Nazarecie. Figura po pewnym czasie znalazła się w Konstantynopolu. Tam nabył ją przyszły papież - Grzegorz Wielki. Kiedy przeprowadzał się do Watykanu, zabrał posąg ze sobą.

Wieloletni przyjaciel papieża – biskup Leander z Sewilli również był zachwycony historią i pięknem rzeźby, więc zwrócił się do Ojca Świętego z prośbą o oddanie mu wyjątkowej rzeźby, gdyż chciał ją umieścić w hiszpańskim Guadalupe. Papież skłonił się ku tej prośbie, ale zanim oddał figurę, zlecił namalowanie wzorowanego na niej obrazu Matki Bożej. Prawdopodobnie malunek wykonał Augustyn, który później stał się słynnym arcybiskupem Canterbury. Od imienia papieża wizerunek zaczął być nazywany obrazem Matki Bożej Gregoriańskiej i pozostawał w papieskiej kaplicy aż do mszy, w której wziął udział Mikołaj Sapieha z Kodnia. Magnat w 1629 r. poważnie zachorował, dotknął go paraliż, którego nie potrafiono wyleczyć, choć sprowadzono najlepszych medyków z całego kraju. Nie widząc innej nadziei, Anna - żona Sapiehy przekonała arystokratę by ten odbył podróż do Rzymu. Pielgrzymka zajęła wiele tygodni, gdyż szlachcic mógł się przemieszczać tylko na noszach. O jego heroicznej postawie i planowanym przybyciu do Stolicy Piotrowej dowiedział się sam papież Urban VIII.

Cudowne uzdrowienie

Wzruszony poświęceniem, które okazał Mikołaj Sapieha zaprosił magnata na mszę, którą odprawiał w kaplicy, gdzie znajdował się obraz Matki Bożej Gregoriańskiej. Tam podczas modlitwy, czwarty z kolei właściciel Kodnia, doznał cudownego uzdrowienia. Swój powrót do sił fizycznych przypisał wizerunkowi Matki Bożej Gregoriańskiej, przed którym wznosił swe prośby, w czasie odprawianej eucharystii. Z tego powodu postanowił się zwrócić do Urbana VIII z apelem o oddanie mu obrazu. Mimo wielu prób nakłonienia papieża do zmiany zdania, nie udało się go przekonać do pozbycia się malunku. Zdeterminowany szlachcic postanowił posunąć się do czynu karalnego. Przekupił znaczną sumą kościelnego, który ułatwił mu kradzież obrazu pod osłoną nocy. Następnie zbiegł wraz ze swym orszakiem z Watykanu. Kościelny, przerażony wzburzeniem papieża, który rano odkrył brak malowidła, szybko wyjawił, kto stał za kradzieżą. Wtedy Urban VIII posłał za magnatem pościg. Jednak, wprawny w sztuce wojennej Mikołaj Sapieha, zdołał uciec i przybył z obrazem do Kodnia 15 września 1631 r. Dziedzic niedługo cieszył się swym szczęściem. Wkrótce do Rzeczpospolitej dotarło pismo z Watykanu, w którym Urban VIII zawarł treść ekskomuniki, którą nałożył na magnata. Kara wiązała się z zakazem wchodzenia do kościołów i kaplic, przyjmowania sakramentów świętych, a po śmierci, arystokrata miał zostać pochowany poza cmentarzem, gdyż dla ekskomunikowanych nie było miejsca na poświęconej ziemi. Z kolei żona Mikołaja Sapiehy została uznana za wdowę, a ich dzieci za sieroty.

Papieska ekskomunika

W tym czasie trwały prace przy budowie świątyni w Kodniu, która pod okiem muratora cechu lubelskiego Jana Cangerle’a stawała się renesansową perłą architektury. Ze względu na ekskomunikę Mikołaj Sapieha nie miał wstępu do kościoła, dlatego nakazał budowniczym utworzyć balkon nad kaplicą boczną, w której umieścił obraz Matki Bożej przywieziony z Watykanu. Dzięki temu fortelowi mógł przychodzić się modlić przed wizerunkiem, nie przekraczając papieskiego zakazu. Mimo odsunięcia od sakramentów, dziedzic Kodnia wciąż chciał służyć Kościołowi katolickiemu. Dlatego, gdy król Polski Władysław IV Waza w 1635 r. rozważał ślub z księżniczką Elżbietą, która była wyznania protestanckiego, szlachcic stanowczo odradził mu ten ożenek. Wieść ta, za sprawą nuncjusza apostolskiego, biskupa Honorata Viscontiego, szybko dotarła do papieża. Urban VIII docenił zabiegi Mikołaja Sapiehy by Rzeczpospolita była wolna od wpływów luterańskich i wyraził swą wolę wybaczenia szlachcicowi, jeśli ten w worze pokutnym uda się pieszo do Rzymu. Fakt, iż Sapieha podjął się tej pielgrzymki upamiętniają zachowane rachunki, które płacił w przydrożnych gospodach na trasie do Rzymu. Dzięki temu Urban VIII zdjął ekskomunikę z magnata i przekazał, iż obraz Matki Bożej Gregoriańskiej może pozostać w Kodniu. Taki zapis znalazł się też w Tajnych Archiwach Watykańskich, którego przedruk jest przechowywany w Kodniu. Z wdzięczności za uzdrowienie z paraliżu i pomyślne zakończenie historii związanej z przejęciem obrazu, dziedzic wraz z żoną Anną ofiarowali Matce Bożej Kodeńskiej wota: koronę, berło, słońce i gwiazdy oprawione w złoto i srebro oraz szlachetne kamienie. W 1662 r. Konstancja Herbutówna podarowała wizerunkowi Matki Bożej Kodeńskiej srebrną suknię, w którą zostały włączone klejnoty przekazane wcześniej przez Mikołaja Sapiehę. Do sukienki został też doczepiony Order Złotego Runa, który należał do Piusa Sapiehy – ojca Mikołaja. Umieszczono na niej także tablice, na których streszczone zostały losy obrazu. Ufundował je w 1690 r. Władysław Sapieha.  

Obraz na wygnaniu

W czasie powtórnej pielgrzymki do Rzymu, dziedzic Kodnia otrzymał wiele cennych relikwii od papieża Urbana VIII, w tym czaszkę św. papieża Feliksa, który zginął śmiercią męczeńską w III wieku. Znajduje się ona obecnie w kaplicy św. Szczepana w kodeńskim sanktuarium. (...)

Z Księgi Cudów

Matka i dziecko wyratowane z groźnego niebezpieczeństwa:

Ośmielam się złożyć u stóp cudownej Najświętszej Matki Kodeńskiej, tak pełnej matczynej miłości i współczucia dla swych biednych dzieci, maleńką ofiarę 50 zł. Na bazylikę kodeńską z serca przepełnionego czcią i wdzięcznością. Bratanica moja, Maria zamieszkała w Kielcach, ciężko chorowała od czterech dni. Niebezpieczeństwo zagrażało matce i dziecku, to ostatnie skazane było na uduszenie się przed przyjściem na świat i na śmierć bez chrztu św. I to było najboleśniejszym dla serca matki, pomijając już nawet żal z utracenia go, gdyż oczekiwane było z upragnieniem od kilku lat, zwrócili się do mnie telefonicznie błagając, o jaką radę i ratunek. Nie mogąc przyjść jej z żadną bezpośrednią pomocą, w tej rozpaczliwej chwili ofiarowałam ją cudownej Matce Boskiej  Kodeńskiej, rozpoczęłam w tej chwili nowennę obiecując w jej imieniu złożenie ofiary i ogłoszenie podziękowania w „Oblacie”, i od tej chwili pełna ufności oczekiwałam wysłuchania mej prośby. Na drugi dzień otrzymałam wiadomość że ten oczekiwany syn szczęśliwie ujrzał świat i wraz z matką cieszą się dobrym zdrowiem. Polecając opiece matkę dziecko i siebie, uprzejmie proszę o odprawienie mszy św. dziękczynnej i umieszczenie powyższego podziękowania w Oblacie Niepokalanej - Anna z Radomia 1928 r.

(...)

Cały artykuł przeczytacie w papierowym i elektronicznym wydaniu Słowa Podlasia z 1 czerwca


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
KOMENTARZE
Autor komentarza: chyży rójTreść komentarza: niech najpierw szczepią psy i koty będąnce w niewoli w miescie,Dodatkowo właściciele nie sprzątają po swoich niewolnikach,Postawić strażnika miejskiego i niech wali mandaty,od tego jest.Data dodania komentarza: 21.11.2024, 10:57Źródło komentarza: Wścieklizna w natarciu. Wykryto ją u domowego psa i krowyAutor komentarza: chyży rójTreść komentarza: a to dlatego,bo trzeba używać i rozumu a im zabrakloData dodania komentarza: 21.11.2024, 10:48Źródło komentarza: Kierowała po alkoholu. Uderzyła w busaAutor komentarza: AndrzejTreść komentarza: Ja na temat specjalności.Byłem w wojsku 40 lat wstecz, na szkole młodszych specalistów i po niej zostałem dowódcą obsługi R-140 M.Myślałem że nie ma już tej specjalności,a to dlatego że taka radiostacja,tzn,anteny nadawcze wysyłają w eter tyle energii,że każdy może szybciutko zlokalizowac miejsce.Nawet wtedy,w latach 80 mówiono nam że każda rsdt.dużej mocy to ,,świeci jak zimny ogień odpalony z zupełnej ciemności'.Oczywiście były na radiostacji urządzenia do pracy zdalnej,chyba z odległości do 150m,ale nigdy tego nie ćwiczyliśmy.Więc jestem bardzo zdziwiony,że wojsko ciągle szkoli ludzi z alfabetu Morsa,jest to przestarzałe,przy dzisiejszej cyfryzacji.Data dodania komentarza: 21.11.2024, 10:33Źródło komentarza: Mistrz MMA w szeregach terytorialsów. To międzyrzeczaninAutor komentarza: BartekTreść komentarza: Nie sposób nie dostrzec emocji, jakie towarzyszą Twojej wypowiedzi, ale wydaje mi się, że przedstawiasz rzeczywistość w sposób nazbyt uproszczony i jednowymiarowy. Oczywiście, dorosłość wymaga odpowiedzialności, a założenie rodziny jest jej istotnym elementem, ale przecież nie jest to jedyna definicja dojrzałości czy wartości człowieka. To, że ktoś nie ma jeszcze rodziny, nie oznacza, że jego opinie na temat patriotyzmu, obronności czy poświęcenia nie mają znaczenia. Twoja krytyka młodych ludzi, którzy mówią o wojnie czy bohaterstwie, opiera się na założeniu, że każdy, kto nie doświadczył wojny, idealizuje ją i traktuje jako romantyczną przygodę. To spore uogólnienie. Faktycznie, są osoby, które mogą nie rozumieć w pełni, czym jest wojna, ale równie dobrze można powiedzieć, że ktoś, kto nigdy nie służył w wojsku, może mieć bardzo realistyczne i świadome podejście do tych spraw. Nie jest to czarno-białe. Co więcej, podkreślasz, że polska tradycja heroizmu, którą wiążesz z upadkiem I i II Rzeczypospolitej, jest przyczyną problemów naszego kraju. Nie sposób jednak nie dostrzec, że właśnie ta tradycja dała nam bohaterów, którzy walczyli o niepodległość i wolność – nie tylko w zbrojnych konfliktach, ale też w codziennej pracy, działalności politycznej i społecznej. Zgadzam się, że wojna to koszmar – brud, smród, krew i cierpienie. Nikt, kto naprawdę rozumie jej naturę, nie traktuje jej jako romantycznej przygody. Ale czy oznacza to, że nie powinniśmy o niej rozmawiać, przygotowywać się do obrony kraju, czy doceniać poświęcenia tych, którzy byli gotowi walczyć za swoje ideały? Krytyka młodych, którzy szukają swojego miejsca w tradycji wojskowej czy patriotycznej, wydaje się nieco niesprawiedliwa. To nie znaczy, że są naiwni – być może po prostu szukają sensu, który jest głęboko zakorzeniony w naszej historii i kulturze. Ostatecznie, odwaga i odpowiedzialność nie mają jednej definicji. Można być odpowiedzialnym i odważnym w rodzinie, ale również w służbie publicznej, w wojsku, czy po prostu w codziennym życiu. Każdy etap życia ma swoje wyzwania i nie powinniśmy deprecjonować jednych wyborów na rzecz innych.Data dodania komentarza: 21.11.2024, 09:01Źródło komentarza: Mistrz MMA w szeregach terytorialsów. To międzyrzeczaninAutor komentarza: chyży rójTreść komentarza: "dlatego, że", nieuku, zapamiętaj. Nie ma żadnego "dlatego, bo".Data dodania komentarza: 21.11.2024, 08:45Źródło komentarza: Kierowała po alkoholu. Uderzyła w busa
Reklama
Reklama