– Połączyliśmy dwa wydarzenia. Po pierwsze, nasz Teatr Obrzędowy Czeladońka prezentuje widowisko obrzędowe zatytułowane "Wereja". Powstało ono jako efekt warsztatów teatralno-filmowych, na które otrzymaliśmy fundusze z fundacji Mikrodotacje FIO. Po drugie, zorganizowaliśmy imprezę pod tytułem "Z folklorem lato za białą chatą" i na niej gościmy ludowe zespoły. Wśród nich są: zespół śpiewaczy Sokotuchy z Hruda, Kapelę z Berezy oraz zespół Pelagia z Leopoldowa – mówi Joanna Panasiuk, sołtys Lubenki i prezes Stowarzyszenia Rozwoju Wsi Lubenka Czeladońka.
Spotkanie rozpoczęło się widowiskiem na jednym z miejscowych pól, podczas którego aktorzy Czeladońki odtworzyli każdy element żniw z dawnych lat. Za jego przygotowanie odpowiada Kazimierz Kusznierow, założyciel i prowadzący teatr.
Czym jest Wereja? – To zwyczaj związany z zakończeniem żniw. Chleb był podstawą życia na wsi, nic więc dziwnego, że świętowano zakończenie prac w polu. Ubierało się wtedy wereję. Wybierano najładniejszy pęk zboża, który się zakręcało, wyplewiało i ubierało kwiatami. Część ziaren z tego pęku zasiewało się na nowo, żeby kolejnego roku zebrać równie dobre plony, a część zostawiało w kłosach dla ptaków, by śpiewały na chwałę bożą – wyjaśnia Kusznierow.
Później impreza przeniosła się do amfiteatru, gdzie rozpoczęła się wspólna biesiada. Podczas niej odbyło się oficjalne pożegnanie założyciela Czeladońki, który właśnie przeszedł na emeryturę. Za lata pracy na rzecz gminy Łomazy i popularyzowanie folkloru dziękował mu m.in. wójt Jerzy Czyżewski.
– Z teatrem związanych było dwieście osób. Ile było występów? Dziś trudno zliczyć. Wiadomo jednak, że nie byłoby tego, gdyby nie Kazimierz. Na swój wniosek przechodzi na emeryturę, ale zapowiedzieliśmy mu, że nie damy mu odpocząć. Już planujemy dożynki i imprezy w przyszłym roku. Będziesz nam potrzebny – zwrócił się do Kusznierowa.
Sam szef Czeladońki też żegnać się definitywnie z teatrem nie zamierza. – Grupę prowadzę od 1980 roku, trudno więc byłoby ot tak się od niej odciąć. Mam nowych aktorów, głowę pełną pomysłów, więc na pewno jeszcze coś wspólnie zdziałamy – zapewnia. – Przypominamy tę zapomnianą już kulturę ludową, o której większość z nas nie ma dziś pojęcia. Kulturę pełną wierzeń, guseł, zabobonów, ale też pięknych zwyczajów związanych z porą roku, pracami w gospodarstwie czy świętami kościelnymi. Ja pamiętam jeszcze obrzędy obchodzone na wsi z własnej młodości, wiele opowieści na ich temat przekazała mi mama i inni mieszkańcy. Przy pisaniu scenariuszy opieram się właśnie na tych wspomnieniach. Dzięki temu możemy zachować autentyczność naszych prezentacji.
Napisz komentarz
Komentarze