Początkowo Pratulin był nazywany Hornowem, od nazwiska Horonowskich, właścicieli miejscowości. Już w XVI wieku w osadzie powstał kościół, a parafia została założona w 1686 r. Od 1732 r. miejscowość miała prawa miejskie. Wówczas znajdował się w niej kościół katolicki i cerkiew unicka, został też wybudowany dwór, który zniszczono w czasie II wojny światowej. W XIX wieku przy dworze działała gorzelnia, olejarnia i wiatrak. Majątek pratuliński obejmował też wsie Łęgi, Zaczopki i Bohukały.
W 1873 r. car Rosji Aleksander II zdecydował, że zmusi wszystkich unitów do zmiany wyznania i przyłączenia się od kościoła prawosławnego. Z tego powodu rozpoczęło się odbieranie unitom ich świątyń i wprowadzanie do nich duchownych prawosławnych. Księży, którzy nie chcieli przejść na prawosławie więziono lub zsyłano na Sybir. Podobnie działo się z unitami, których prześladowano. Nakładano na nich obowiązek oddawania znacznych ilości plonów, wyznaczano kary pieniężne, a w niektórych przypadkach dotkliwie biczowano. Unitów zmuszano też do chrzczenia dzieci w obrządku wschodnim i zawierania ślubów w cerkwi prawosławnej. Proboszcz posługujący w pratulińskiej parafii ze względu na grożącą mu zsyłkę na Sybir, uciekł do Galicji. Wtedy miejscowa ludność zamknęła kościół, nie chcąc wpuścić do niego prawosławnego duchownego, który chciał przekształcić świątynię w cerkiew. Mimo nakazów od rosyjskich urzędników, mieszkańcy Pratulina nie zgodzili się otworzyć kościoła. Wręcz przeciwnie, przychodzili się przed nim modlić i strzec wejścia.
Zastrzeleni za obronę kościoła
Ze względu na sprzeciw unitów, do miejscowości wysłano rosyjskie wojska. Żołnierze przybyli 23 stycznia 1874 r. wraz naczelnikiem powiatu, który próbował przekonać do zmiany zdania mieszkańców wsi, ale bez skutecznie. Spowodowało to jedynie zgromadzenie się jeszcze większej liczby ludzi przed kościołem. Trzy dni później – 26 stycznia wojsko otoczyło świątynię i modlących się przed nią mieszkańców Pratulina. Na początku ze strony żołnierzy padły groźby, ale nikt ich nie słuchał. Wtedy wojsko zaatakowało unitów bagnetami, odparli oni atak używając kijów i kamieni. Wówczas kozacy dostali rozkaz by użyć broni. Kiedy żołnierze przygotowywali się do oddania serii z karabinów, miejscowa ludność zostawiła to, czym się broniła i uklęknęła przy kościele oraz zaczęła głośno odmawiać pacierz i śpiewać pieśni liturgiczne. Wtedy padły pierwsze strzały, kozacy strzelali przez długie kilkanaście minut. Zginęło trzynaście osób, a sto osiemdziesiąt odniosło obrażenia.
Wojsko nie pozwoliło od razu pochować zmarłych, dopiero po upływie doby zgodzono się by zabici unici mogli być pogrzebani na cmentarzu poza wsią. Po śmierci Wincentego Lewoniuka i jego dwunastu towarzyszy we wsi wzmogły się prześladowania. Przeszukiwano domy, w poszukiwaniu popleczników zdarzeń z 26 stycznia. Przeprowadzano aresztowania, wiele osób zesłano na Sybir. Z kolei unicką cerkiew przekształcono w świątynię prawosławną, wprowadzając do niej batiuszkę. Mimo cenzury i wprowadzania polityki strachu przez carskie władze, wiadomość o odwadze unitów i ich męczeńskiej śmierci szybko rozniosła się wśród polskiego narodu. (...)
Cały artykuł przeczytacie w papierowy i elektronicznym wydaniu Słowa Podlasia z 20 lipca
Napisz komentarz
Komentarze