W 1970 roku w wyniku przeprowadzonego we wsi Wysokie scalenia gruntów, w zamian za działkę przy ul. Rudnickiej, jej właścicielka otrzymała 10 arów ziemi w innej części miejscowości. Wtedy, zdaniem powiatu, kobieta zobowiązała się do rozbiórki domu na swojej działce. Zastanawiające jest, że od tamtej pory ani władze gminy, ani władze powiatu nie były w stanie zobowiązać właścicielki do rozbiórki budynku. Co więcej, nadal użytkowała ona nieruchomość.
– To jest pytanie skierowane do właścicielki działki. Dlaczego nie uregulowała stanu prawnego tej nieruchomości. Dlaczego, skoro zadeklarowała rozbiórkę, nadal inwestowała w budynek, który do niej już nie należy, i wynajmowała go? – zastanawia się Mariusz Filipiuk, starosta bialski.
Parking już niedługo, ale nowa droga...
Powiat, który jest zarządcą drogi przebiegającej wzdłuż działki w Wysokim, planuje jej przebudowę na odcinku 100 metrów od skrzyżowania ulic Rudnickiej z Rolniczą do budynku Gminnego Ośrodka Kultury. Swoje plany ma również gmina. Niedługo na części działki powstaną miejsca parkingowe na potrzeby osób odwiedzających wiejską świetlicę lub Gminny Ośrodek Kultury i Gminną Bibliotekę Publiczną.
W tym przypadku problemu nie ma. – My na części działki możemy już rozpoczynać swoją inwestycję, a kwestia budynku i drogi to sprawa powiatu, do którego należy nieruchomość – stwierdza Krzysztof Adamowicz, wójt gminy Międzyrzec Podlaski.
W marcu decyzję w sprawie działki wydał wojewoda lubelski. W piśmie stwierdził, że od 1 stycznia 1999 roku mienie Skarbu Państwa stanowiące między innymi działkę, na której stoi budynek wraz z jego zabudową gospodarczą, stało się własnością powiatu bialskiego. Niedawno działania w tej sprawie podjął także Zarząd Powiatu Bialskiego. Skierował do właścicielki nieruchomości pismo, w którym wzywa ją do zaprzestania wynajmowania budynku znajdującego się na części działki (bezpośrednio przy pasie drogi powiatowej) oraz dokonania rozbiórki tego budynku.
Ale z rozpoczęciem inwestycji drogowej powiat woli poczekać, aż była właścicielka uporządkuje wszystkie kwestie formalne. – Rozmawiałem z właścicielami i powiedziałem, że powinni pójść do sądu i uregulować najpierw kwestię prawną związaną z budynkiem i działką – mówi starosta.
Sąd rozstrzygnie
Ku takiemu rozwiązaniu przychylają się właściciele. Tłumaczą jednak, że do momentu otrzymania urzędowego pisma rzekomo nie byli świadomi, że działka i dom już do nich nie należą. Zwłaszcza że mieli przyzwolenie, aby z nieruchomości nadal korzystać.
– Ja nadal czuję się właścicielem tego domu. Kupiłam go do mieszkania, a nie rozbiórki. Nigdy nie deklarowałam, że rozbiorę ten budynek. Pozwolili nam z niego korzystać, obrabiać ogród. Nikt wcześniej nie zabraniał nam tego. W 2015 r. otrzymałam pismo wzywające do rozbiórki tylko budynku gospodarczego, co uczyniliśmy. A w tym roku usunęliśmy płoty z tej części działki, gdzie gmina chce robić parking – tłumaczy pani Zofia, właścicielka działki przy ul. Rudnickiej 43.
Kobieta czuje się pokrzywdzona i swoich praw dochodzić chce w sądzie. – Złożyliśmy wniosek do sądu o zasiedzenie. Teraz czekamy na rozstrzygnięcie naszej sprawy. Nie pozwolę na to, żeby ten dom stracić. Szkoda całej pracy, pieniędzy i wyrzeczeń włożonych w to siedlisko. Poza tym, skoro powiat mówi, że ta działka należy do nich, to dlaczego ja mam rozebrać budynek? – pyta.
Na życiowym zakręcie
Ale w tle sporu o nieruchomość przy Rudnickiej 43 jest również inna sprawa. Bo przez plany związane z rozbudową drogi, na zakręcie – tym dosłownym i życiowym – znalazła się rodzina, która budynek od byłej właścicielki działki wynajmuje. Pan Mariusz wraz z żoną i dzieckiem wprowadzili się do tego domu dwa miesiące temu. Teraz obawiają się, że gdyby powiat rozpoczął inwestycję, ich rodzina pozostanie bez dachu nad głową.
– Kiedy podpisywaliśmy umowę z właścicielką domu, nie wiedzieliśmy, że względem tej działki są takie plany. Mnie ta sprawa sen z powiek spędza. Mam się przeprowadzać co dwa miesiące? Gdzie my mamy się wyprowadzić? Co z nami się stanie, jeśli każą nam się wynieść? Gmina nie ma lokali zastępczych. Przecież już jakieś prace tutaj poczyniłem, zrobiliśmy drobny remont, dbam o działkę. Tak nie powinno się postępować z ludźmi – oburza się pan Mariusz.
Była właścicielka domu tłumaczy nam, że lokatorów do opustoszałego domu wprowadziła na zasadzie umowy użyczenia. – Chciałam, żeby po prostu ktoś zadbał, przypilnował tej posesji. Pismo z Urzędu Wojewódzkiego, a w nim informacja, że ta działka jest już powiatu, a nie moja, przyszło 26 marca, a 15 marca wprowadzili się lokatorzy. Wynajęłam im lokal z taką świadomością, że on nadal należy do mnie – tłumaczy pani Zofia.
Natomiast lokator spornego budynku mówi, że nie jest przeciwny planowanym inwestycjom, ale uważa, że w tej całej sytuacji to on jest najbardziej pokrzywdzony. A władze, mówiąc o inwestycji, nie zwracają uwagi na jego rodzinę.
Więcej na ten temat w papierowym lub elektronicznym wydaniu "Słowa" nr 24.
Monika Pawluk
Napisz komentarz
Komentarze