Sprawa dotyczy błędnie naliczonych subwencji dla niepublicznej placówki w latach 2004-2011. Właścicielka przedszkola sprawę skierowała do sądu, domagając się od miasta zapłaty 2,8 mln zł odszkodowania i ponad 2 mln należnych odsetek. Proces toczył się kilka lat. W kwietniu Sąd Okręgowy w Lublinie przychylił się do roszczeń właścicielki, ale miasto złożyło apelację od wyroku. 24 sierpnia Sąd Apelacyjny kwotę zmniejszył o ponad pół miliona.
– Udało się naszym prawnikom zmniejszyć tę kwotę prawie o 590 tys. zł. Chodziło o odsetki. Sąd przychylił się do argumentacji kancelarii i uchylił nam tę kwotę. Wcześniej do zapłaty mieliśmy 4 mln 825 zł. Po tej zmianie sąd orzekł kwotę zbliżoną do 4 mln 231 tys. zł – mówi prezydent Dariusz Stefaniuk.
Dodaje, że to niewiele, ale stanowi pewną ulgę dla budżetu miasta. – Jednak nadal jest to kwota olbrzymia. To bardzo smutne, że po wielu latach płaci się za niedociągnięcia poprzedników. To chyba największy trup z szafy, który zastaliśmy – stwierdza prezydent.
Władze już próbują zabezpieczyć środki na ten cel w budżecie miasta. Wiadomo, że zmniejszy się kwota inwestycji planowanych w podstrefie na bialskim lotnisku. Jednak najbardziej skutki procesu odczuje bialska oświata.
Dzisiaj trudno jest jednoznacznie wskazać osobę, która zawiniła. Bo na sytuację i pozew złożyło się szereg błędnych decyzji. Wiadomo jednak, że nieprawidłowości w naliczonych subwencjach powstały w latach, gdy wydziałem edukacji w bialskim magistracie zarządzała nie Ewa Majewska, a Joanna Marchel.
Cały artykuł dostępny w papierowym wydaniu "Słowa" z 30 sierpnia
Napisz komentarz
Komentarze