W piątek, 21 stycznia została odprawiona o godz. 17.00 msza święta w kościele parafialnym pw. św. Anny w Kodniu. Podczas eucharystii wspominano infułata kodeńskiego ks. Tytusa Zegarta oraz wikariuszy – ks. Walentego Nawrockiego, ks. Józefa Jasińskiego, ks. Leona Zakrzewskiego, ks. Edwarda Wojewódzkiego, którzy wspierali powstańców modlitwą i posługą kapłańską. - Modlono się za wszystkich tych, którzy wyszli w styczniową noc 1863 roku, ze szlacheckich zaścianków Tuczna, Choroszczynka, z Kodnia i okolicznych wsi oraz wszystkich miast, wiosek i dworów Królestwa Polskiego, żeby walczyć o wolność ojczyzny. Po mszy, przy kamieniu powstańców, zostały zapalone znicze, złożono też wieniec od społeczeństwa Kodnia. Znicze zapalono również na grobach powstańców na cmentarzu – relacjonuje Jacek Malarski prezes Towarzystwa Przyjaciół Kodnia.
Bitwa o Kodeń była prawdopodobnie jedyną, na początku powstania styczniowego, która zakończyła się zwycięstwem wojsk powstańczych. - Tej nocy było wiele potyczek, ale skończyły się brakiem rozstrzygnięcia, z kolei w Łomazach Rosjanie uciekli, bo nie znali skali ataku powstańczego, więc nie podjęli walki. Stąd mieszkańcy Łomaz zdobyli miasteczko bez bitwy. W Kodniu doszło do konfrontacji. W miejscowości znajdował się garnizon wojskowy, złożony z ponad trzystu sześćdziesięciu żołnierzy. Stanowili oni część parku artyleryjskiego nr 2, który był częścią rosyjskiej brygady artylerii. W Kodniu znajdowały się materiały do armat, amunicja, proch i armaty – mówi Jacek Malarski.
Plan ataku na garnizony rosyjskie przewidywał odcięcie Warszawy, stolicy Królestwa Polskiego od Rosji. Chodziło o wyłączenie wszystkich rosyjskich garnizonów znajdujących się na trakcie brzeskim, w tym w Siedlcach, Białej Podlaskiej, Międzyrzecu i przejęcie kolei warszawsko-wileńsko-petersburskiej. Chciano by do Królestwa Polskiego nie można było dostarczyć pomocy z cesarstwa rosyjskiego. - Zaplanowano też atak na mniejsze jednostki rosyjskie, które znajdowały się w Radzyniu Podlaskim, Łomazach i Kodniu. Było to optymistyczne założenie, zwłaszcza, że oddziały powstańcze nie były bardzo zasobne w broń palną. Składały się głównie z ochotników, którzy rzadko mieli doświadczenie wojskowe, w przeciwieństwie do powstania listopadowego, kiedy z wojskiem rosyjskim walczyła armia polska - zauważa prezes TPK.
Decyzja o wybuchu powstania zapadła w bardzo dziwnych okolicznościach. Do Białej Podlaskiej dotarła 17 stycznia. Dowiedział się o tym tylko naczelnik wojskowy województwa podlaskiego Walenty Lewandowski i naczelnik wojskowy powiatu bialskiego Roman Rowiński. Stąd mieli tylko cztery dni by powiadomić całą konspirację, która funkcjonowała w terenie. - Należy pamiętać o tym, że 15 stycznia 1863 r. była ogłoszona branka przez Rosjan. Przez to rząd narodowy w Warszawie nakazał młodzieży stolicy i okolic ukrycie się, z tego powodu w lasach. Dobrze, że pogoda była sprzyjająca, bo styczeń 1863 r. był deszczowy a temperatura była na plusie. Dzięki temu młodzi mogli się schować i ciężko było ich wytropić - wskazuje Jacek Malarski.
Cały artykuł przeczytacie w papierowym i elektronicznym wydaniu Słowa Podlasia z 25 stycznia
Napisz komentarz
Komentarze