Następnego dnia po zatrzymaniu policja przedstawiła Piotrkowi zarzuty ograbienia grobowca, a kilka dni później zarzut profanacji grobu w Leśnej Podlaskiej. Za pierwszy z nich groziła mu kara od 6 miesięcy do 3 lat, a za drugi od roku do 10 lat. 18-latek przyznał się do zarzucanych mu czynów, dobrowolnie złożył obszerne wyjaśnienia i ze skruchą opowiedział śledczym o swoim trudnym życiu oraz krótkiej lecz intensywnej przyjaźni z Mariuszem. Przyznał, że planował samobójstwo, jednak śmierć jego przyjaciela i pobyt w więzieniu sprawił, że wiele przemyślał i postanowił, że chce jednak żyć. Prawdą było też, że był zły na Mariusza, że powiesił się bez niego.
Czarny Proboszcz z zarzutami
…występując w roli przywódcy zorganizowanej sekty satanistycznej w Białej Podlaskiej swoim postępowaniem, przez dostarczanie czasopism, odbywanie rozmów o treści dokonania samobójstwa i akceptowania takich zamiarów, nakłonił Mariusza (nazwisko) do tego, że w dniu 13 lutego 1997 roku w Parku Radziwiłłowskim w Białej Podlaskiej popełnił on samobójstwo przez powieszenie się – brzmiała treść zarzutu postawionego Krzyśkowi.
Podejrzenia, że może być winny także śmierci Andrzeja zostały oddalone. W aktach sprawy zanotowano, że 23-latek przyznał się do zarzucanego mu czynu, czemu oskarżony podczas następnego zeznania kategorycznie zaprzeczył i uzasadniał złym zrozumieniem jego słów przez przesłuchujących go policjantów. Według zapisków z akt sprawy „Czarny Proboszcz” złożył obszerne wyjaśnienia, w których tłumaczy istotę swojej wiary w Lucyfera, którego nazywał bogiem życia i śmierci oraz „niosącym światło”.
Miał twierdzić, że czuje jego obecność podczas głębokich rozmyślań i modłów, chce dołączyć do jego grona po śmierci, ale taka możliwość istnieje jedynie podczas zgonu w młodym wieku, ponieważ starcy nie są przydatni jego bogu. Śmierć ze starości miała być w oczach Krzyśka złem i przysparzaniem problemów innym ludziom. Śmierć jest wyzwoleniem z problemów życia na ziemi, przejściem do lepszego świata, gdzie nie ma żadnych problemów i gdzie robi się to, na co ma się ochotę – twierdził według zapisków policjantów.
W poszukiwaniu dziewicy
W aktach zapisano także, że Krzysiek nie podzielał poglądu młodszych kolegów co do obowiązku picia krwi człowieka lub zwierzęcia podczas obrządku „czarnej mszy”. Miał twierdzić, że wystarczy czerwone wino i chleb jako symbole krwi i ciała. Jego wyznanie miało odnosić się do odmawiania służby wojskowej, życia pełnią życia oraz odprawiania mszy dla Lucyfera na wolnej przestrzeni z udziałem kobiet i odbywania z nimi stosunków płciowych. Miał opowiadać, że rok wcześniej razem z kolegami szukali dziewicy, która zgodziłaby się uprawiać seks wraz z nimi podczas „czarnej mszy”, chętnych jednak nie było.
CZYTAJ TEŻ: Z Archiwum X. Upiorna zdobycz satanistów z Białej Podlaskiej (część 1)
Wspominając swoje urodziny, po których Mariusz popełnił samobójstwo, mówił, że 16-latek jak zwykle rozprawiał o śmierci, co nikogo już nie dziwiło. Tego wieczoru matka Mariusza miała go wyrzucić z domu. Z parku wyszli wspólnie, a Mariusz pokierował się w stronę swojego domu i nic nie zapowiadało, że akurat tej nocy targnie się na swoje życie. O Andrzeju miał mówić jak o jednym z wielu młodych, zainteresowanych satanizmem ludzi, których ktoś do niego wysłał, by opowiedział im o swojej wierze. Jednak nie rozmawiał z nim dłużej, bo wydał mu się dziwny. Widział go później kilka razy na Placu Wolności, ale więcej nie rozmawiali. Miał wrażenie, że jest smutny, szuka przyjaciela i oparcia.
Następnego dnia do zarzutów Krzyśka dołączono udzielanie Mariuszowi i Andrzejowi narkotyków oraz nakłanianie do ich zażywania. Oskarżony nie przyznał się do zarzucanych mu czynów. Prokuratura uznała, że ze względu na „działanie w zorganizowanej grupie satanistów” konieczne jest oddzielenie Piotrka i Krzyśka od pozostałych członków „sekty”, w związku z czym młodzi mężczyźni zostali zatrzymani w areszcie na trzy miesiące. Umieszczono ich w Zakładzie Karnym w Białej Podlaskiej z adnotacją o odizolowaniu od siebie. Zarzuty usłyszała także Ula, która wraz z Piotrkiem została oskarżona o znieważenie miejsca spoczynku. Sąd uznał jednak, że nie ma potrzeby jej tymczasowego aresztowania.
Szatan atakuje
W następnych dniach wciąż trwały przesłuchania i przeszukania mieszkań „satanistów” oraz podejrzanych o handel marihuaną i innymi narkotykami. W lokalnej prasie pojawiało się coraz więcej reportaży o „sekcie” z Białej Podlaskiej, a z czasem incydent urósł do miana ogólnopolskiej afery. Zapanował strach, a starsi ludzie wykonywali znak krzyża na widok ubranej na czarno młodzieży. Przez kilka następnych miesięcy nagłówki na pierwszych stronach gazet straszyły, że „Szatan atakuje”, rozprawiano o niebezpieczeństwie, jakie stanowi dla młodzieży muzyka metalowa i twierdzono, że Mariusz i Andrzej złożyli się w ofierze Szatanowi.
Opisywano, że „sataniści” po zmroku spotykają się w parku, gdzie czytają „księgę Lavaya” i odprawiają czarne msze na kradzionych z cmentarzy szczątkach. Podawano wiele półprawd i nieprawdziwych informacji, np. że Krzysiek rozdawał pod szkołami satanistyczne broszurki, które nawoływały do mordowania rodziców oraz aktów nekrofilii. Grupy paparazzi czekały nawet pod budynkiem, gdzie zamieszani w sprawę bialskich “satanistów” muzycy odbywali próby swojej kapeli, a liczni dziennikarze ściągali nawet z Niemiec. Co niektórzy zaczepiali napotykanych co “mroczniej” wyglądających nastolatków i usiłowali przekonać ich do zwierzeń. Zabierali ich do barów i przy alkoholu dopytywali o szczegóły sprawy. Niektórzy znajomi zatrzymanych próbowali tłumaczyć ich w prasie i dementować plotki. - Nie było żadnych seksualnych orgii, nie było żadnych poważnych obrzędów, bo czy za takie można uznać picie wina i zabicie jednego czy drugiego zwierzaka? – pytał udzielający wywiadu w „Słowie Podlasia” wiosną 1997 roku młodzieniec.
CZYTAJ TEŻ: Dwa zagadkowe samobójstwa po krwawych obrzędach mrocznej sekty (cz. 2)
– Nie było też w grupie Andrzeja i w ogóle nie było wielu innych rzeczy. Jedyne co było, to kilkunastoosobowa grupa młodych ludzi, którzy spotykali się od czasu do czasu w Parku Radziwiłłowskim, by wspólnie „obalić winko”, pośpiewać i pogapić się w ognisko – tłumaczył inny „satanista”. Rozmówcy twierdzili też, że zarówno kradzież czaszek, jak i samobójstwo są potępiane w „biblii satanistycznej”. Ich zdaniem uznawana miała być tylko śmierć „przychodząca jako zaspokojenie, niosąca ulgę w nieznośnej ziemskiej udręce”. A Mariusz się kwalifikował – powiedział dziennikarzom ich rozmówca. – Miał straszne kłopoty rodzinne. Znaliśmy je dokładnie. Dla niego powieszenie było jedyną ucieczką od tego koszmaru. I jeszcze oskarżyli Krzyśka o przyczynienie się do jego śmierci. To bzdura. Krzysiek był dla niego jak ojciec, płakał po jego śmierci.
Koczujący przed domami „satanistów” dziennikarze próbowali zagadnąć także Ulę i jej rodziców, ci jednak kategorycznie odmówili. Za to na rozmowę miała zgodzić się rodzina Krzyśka, która zapewniała w prasie, że jest normalna i katolicka. To dobry chłopak – zapewniała matka „Czarnego Proboszcza” – Tylko tyle, że słuchał trochę dziwnej muzyki – dodała. 23-latek pochodził z tak zwanego dobrego domu, a jego rodzice pracowali w cieszących się uznaniem publicznym zawodach.
Urodziny za kratkami
Podczas wywiadu środowiskowego w miejscach zamieszkania oskarżonych stwierdzono, że umieszczeni w zakładzie karnym młodzi mężczyźni mają opinie negatywną, Ula zaś pozytywną. Krzysiek i Piotrek zostali skierowani na badania psychiatryczne do Parczewa, po których biegli orzekli, że obaj mężczyźni są w pełni poczytalni. W opinii lekarze opisali, że starszy z oskarżonych był w „sekcie” swoistym teoretykiem. Praktykiem był Piotrek oraz wszelki „narybek”, chociażby Mariusz, który usiłował wcielać w życie zasłyszane koncepcje.
Obaj przyjaciele wychowani w skrajnie patologicznych warunkach, w przeciwieństwie do Krzyśka, mieli potrzebę zracjonalizowania własnej sytuacji – dzięki satanizmowi ich dotychczasowe porażki życiowe mogły zostać uznane za „wybór”, dlatego świadomie zaprzeczali otaczającemu ich porządkowi. Brak pozytywnych wzorców spowodował u wciąż niedojrzałego Piotrka skłonności do akceptacji skrajnych poglądów i przyswajanie „przerysowanych” postaw – głównie konfrontacyjnego buntu. Satanizm stał się dla niego czymś kompensującym deficyt wartości, których nie miał możliwości przejąć od rodziców. Podczas badania sądowo-psychiatrycznego stwierdzono także, że nastolatek choruje na depresję. Lekarze dopatrzyli się śladów po okaleczeniach i przypalaniach skóry papierosami. Na ramieniu miał wytatuowany odwrócony krzyż – taki sam, jak jego zmarły przyjaciel. Piotrek w czasie rozmowy z lekarzem stwierdził, że nie identyfikuje się już z żadną religią i nabrał do wszystkiego dystansu. Ściął też swoje długie włosy, uznając, że teraz jest „black metal skinheadem”. Zaprzeczył jednak identyfikacji z jakąkolwiek opcją światopoglądową i stwierdził, że teraz chciałby mieć tylko dobrą pracę i szczęśliwą rodzinę.
Postępowanie przygotowawcze zakończyło się w lipcu 1997 roku, po czym sprawa została skierowana do bialskiego sądu. Mimo licznych wniosków osadzonych oraz ich adwokatów, sąd nie chciał uchylić tymczasowego aresztu. W związku ze sprawą „satanistów” zatrzymano także kilku mężczyzn, którzy sprzedawali narkotyki oraz uprawiali marihuanę. Zarzuty o handel niedozwolonymi środkami usłyszało łącznie 13 osób.
PRZECZYTAJ: Kolejne makabryczne odkrycie w Małaszewiczach. Zwłoki 59-latki w mieszkaniu
Piotrek swoje 19. urodziny spędził za kratkami, gdzie jego jedynym kontaktem ze światem za grubym murem były listy, które otrzymywał od znajomych i swojej dziewczyny Uli. Niektóre z nich trafiły do akt sprawy, jako rzekome dowody na przynależność oskarżonych do sekty satanistycznej. W jednym z takich zarekwirowanych listów znajomi Krzyśka pisali, że chcieli przekazać mu książki, jednak strażnicy więzienni nie zgodzili się na ich dostarczenie. Literatura, którą chcieli przekazać dowcipni przyjaciele miała dość adekwatne do sytuacji tytuły: „Cmentarne hieny”, „Szatan i Judasz” oraz „Władca ognia”.
Bialski sąd
1 sierpnia 1997 roku w Sądzie Rejonowym w Białej Podlaskiej ruszył proces. Na sali pojawiła się trójka oskarżonych, świadkowie oraz publiczność ciekawa przebiegu rozprawy. Ci ostatni, po ogłoszeniu przez sędziego wyłączenia jawności, zostali wyproszeni na korytarz. Obrońca Uli wniósł o wyłączenie swojej klientki z akt i przekazanie jej sprawy do rozpatrzenia przez Sąd Rodzinny, ponieważ w chwili popełnienia przestępstwa dopiero za kilka tygodni miała skończyć 17 lat, a więc w świetle prawa była nieletnia. Sędzia przystał na wniosek adwokata i odtąd rozprawa dotyczyła już tylko Piotrka i Krzyśka. Oskarżyciel posiłkowy wnioskował o uznanie oskarżonych za winnych zarzucanych im czynów i wymierzenia kary łącznej dla obu oskarżonych po 3 lata pozbawienia wolności. Obrońca Krzyśka wniósł o uniewinnienie, a Piotrka o najniższy wymiar kary z warunkowym zawieszeniem jej wykonania i uchylenie tymczasowego aresztu.
Podczas rozprawy Piotrek ponownie przyznał się do zarzucanych mu czynów i twierdził, że żałuje tego, co zrobił. Mówił, że chciałby cofnąć czas do podstawówki, by zapobiec temu, że zaczął interesować się muzyką metalową i satanizmem. Te kilka miesięcy w areszcie miały go zmienić i chciałby po wyjściu na wolność ułożyć swoje życie na nowo. Bronił Krzyśka, zaprzeczał, jakoby namawiał kogokolwiek do samobójstwa czy częstował narkotykami. Uważał, że Mariusz powiesił się przez swoją sytuację rodzinną, a ich rozmowy o samobójstwie były tylko pijackimi wygłupami. Dzień przed śmiercią miał znów pokłócić się z matką, co przelało czarę goryczy. Twierdził, że o śmierci przyjaciela dowiedział się od jego babki, która potwierdziła, że dzień przed samobójstwem Mariusz pokłócił się ze swoją matką i uderzył ją w twarz. Po awanturze nastolatek miał wybiec z domu, krzycząc, że się powiesi.
Piotrek i Krzysiek zgodnie twierdzili, że nie istniała żadna sekta satanistów, jedynie grupa znajomych zainteresowanych sprawami duchowymi, a „narybkiem” nazywali wszystkich młodszych od siebie znajomych. Powodem kradzieży czaszek miała być chęć zaimponowania rówieśnikom, a nie zdobycie rekwizytu do obrządków satanistycznych. Krzysiek, który ponownie nie przyznał się do zarzucanych mu czynów, także twierdził, że winą samobójstwa Mariusza jest jego matka alkoholiczka i nikt nikogo nie namawiał do śmierci czy brania narkotyków. Twierdził też, że jego poprzednie zeznania zostały zmienione, a przesłuchujący go policjanci obiecali mu, że zostanie wypuszczony, jeżeli zezna tak, jak oni tego oczekują.
Demoralizacja
Na kolejnych rozprawach znajomi oskarżonych tak jak wcześniej na policji twierdzili, że Mariusz popełnił samobójstwo ze względu na swoją trudną sytuację życiową, a nie przez domniemane namowy Krzyśka. Wielu uznało, że ich poprzednie przytoczone podczas rozprawy zeznania zostały zmienione lub źle zrozumiane przez przesłuchujących policjantów, którzy mieli wywierać na nich presję, by zeznawali na niekorzyść oskarżonych. Wielu zaprzeczyło też, jakoby w Białej Podlaskiej istniała jakakolwiek grupa satanistów. Zeznająca w roli świadka Ula broniła swojego chłopaka, zrzucając winę na Mariusza, że to on był głównym inicjatorem wyjazdu do Leśnej Podlaskiej.
Przed bialskim sądem zjawiła się także matka zmarłego 16-latka. Kobieta zalewała się łzami, wspominając jak wybitnie uzdolniony i grzeczny był jej syn. Opowiadała, że nie miała z nim żadnych problemów, zawsze odnosił się do niej z szacunkiem i zaprzeczyła, że dzień przed jego śmiercią miało dojść między nimi do awantury. Po chwili dodała jednak, że czasem uderzyła go w twarz, gdy ją zdenerwował, ale on nigdy jej nie oddawał. – Pamiętam, że w dniu, gdy popełnił samobójstwo, wychodząc z domu płakał i powiedział, że nie chce umierać tak jak jego ojciec, że ma dopiero 16 lat – twierdziła. Miał być rozkojarzony, dziwnie się zachowywać. Twierdziła także, że Mariusz wcale nie ciął się żyletką, nie miał też żadnej czaszki, nie chodził na cmentarz, nie otwierał grobów i nie uciekał z domu. Zaprzeczyła, gdy sąd spytał, czy spożywa alkohol, mimo tego, że chwilę wcześniej zeznawał jej wieloletni sąsiad, który potwierdził, że regularnie widywał ją pijaną.
Po kilku rozprawach Piotrek został ponownie poddany badaniom psychiatrycznym w celu ustalenia, czy jest osobą zdemoralizowaną, a jeżeli tak, to w jakim stopniu i jaki wpływ miało na niego środowisko, w którym dorastał. Badaniom mieli poddać się także jego rodzice, ojciec jednak się nie stawił, a miejsce pobytu matki od dawna było nieznane. Biegli stwierdzili, że 19-latek ze względu na swoje patologiczne pochodzenie i brak stabilizacji w życiu jest niedojrzały, poszukuje akceptacji i uznania w gronie osób mających podobne problemy. Łatwo poddaje się wpływom innych, izoluje od świata, nie przejawia konstruktywnych zainteresowań i jest niechętny wobec autorytetów. Jego uczuciowa więź z rodzicami dawno została zerwana, a on sam jest zdemoralizowany w stopniu znacznym.
• • •
Imiona bohaterów zostały zmienione.
Dalsza część historii o bialskich „satanistach” już niebawem.
CZYTAJ TEŻ: Znęcał się i groził śmiercią swojej partnerce. Był poszukiwany
PRZECZYTAJ: 2-latek zamknięty w samochodzie, matka w galerii na zakupach
CZYTAJ TEŻ: Sąd uniewinnił ich od gwałtu, bo dziewczyna miała makijaż
Napisz komentarz
Komentarze