Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 22 listopada 2024 02:57
Reklama
Reklama

Parczewskie nadleśnictwo z wieloletnimi tradycjami

Ponad sto lat temu, kiedy odradzała się niepodległa Polska, formowały się także pierwsze polskie nadleśnictwa. Taką historię ma właśnie Nadleśnictwo Parczew, które w 2018 r. obchodziło setny jubileusz. Stał się on pretekstem do przybliżenia działalności leśników w Lasach Parczewskich.
Parczewskie nadleśnictwo z wieloletnimi tradycjami
Nadleśnictwo Parczew w 2018 r. obchodziło setny jubileusz. Stał się on pretekstem do przybliżenia działalności leśników w Lasach Parczewskich.

Staraniem nadleśnictwa, w nawiązaniu do jubileuszu, ukazała się ciekawa monografia „Nadleśnictwo Parczew. Historia gospodarki i administracji” autorstwa Grzegorza Sado i Rafała Zubkowicza. Odkrywa ona wiele nieznanych dotąd leśnych tajemnic, związanych z lasami i ludźmi – nie tylko w zielonych mundurach – na tym terenie.

Jak korzystano z lasu?

Dzięki bogactwu dokumentów w Archiwach Państwowych w Radomiu i Radzyniu Podlaskim, w rodzinnych zbiorach i innych źródłach, książka przybliża gospodarkę w tutejszych lasach w XIX, XX i początkach XXI w.

- W publikacji znajdziemy również informacje o tym, jak ludzie korzystali z lasu. Nie chodziło się tam na spacery; w lesie koncentrowało się życie gospodarcze. Z lasu pochodził opał, w Lasach Parczewskich pasano setki krów, a zbieranie grzybów nie było rekreacją, lecz uzupełnieniem domowych spiżarni. Dochodową formą działalności była też dzierżawa stawów i jezior - podkreśla Rafał Zubkowicz, jeden z autorów monografii, dziś pracownik Dyrekcji Generalnej Lasów Państwowych.

Tradycje nadleśnictwa sięgają początków XIX w., kiedy na obszarze dawnych borów królewskich zostało utworzone Leśnictwo Parczew. W 1841 roku było ono jednym z trzech rządowych leśnictw guberni podlaskiej z siedzibą w Siedlcach (pozostałe to Łuków i Janów). Przed wybuchem I wojny światowej jednostka zlokalizowana była w niewielkiej wsi Makoszka. Po odzyskaniu niepodległości to właśnie w Makoszce ulokowano polskie już Nadleśnictwo Parczew. W pionierskich warunkach, już na przełomie pierwszej i drugiej dekady pamiętnego listopada 1918 r. do służby wstępowali tu pierwsi leśnicy. W ten sposób odpowiadali na apel tymczasowych władz Królestwa Polskiego, które, przewidując, czym może skutkować bezhołowie panujące w momencie zmiany władzy, polecały przejmować zarząd nad lasami.

Trudne początki

Polscy leśnicy rozpoczynali pracę w warunkach niemal pionierskich. Podległe im lasy zastali w znacznym stopniu wyeksploatowane przez kilka lat okupacji. Niemcy prowadzili ją według schematu: w sąsiedztwie istniejącej stacji kolejowej stawiali tartak, obsługiwany przez jeńców wojennych, a w okolicznych lasach budowali sieć kolejek wąskotorowych. Ok. 1916 r. przy linii kolejowej łączącej Parczew z Lublinem powstał tartak, do którego surowiec dostarczały konne kolejki wąskotorowe o długości ok. 10-12 km. Parczew i kilka powiatów w zakolu Bugu miały nieszczęście znaleźć się pod zarządem wojskowych władz tzw. Ober-Ostu, czego efektem było traktowanie tych terenów jako zaplecza frontu.

Wojsko nie musiało się liczyć z tym, jakie konsekwencje przyniesie wzmożona eksploatacja. Podsumowane po odzyskaniu niepodległości straty w drzewostanach oceniano na 279 ha wyciętych zrębów zupełnych, a plądrownicze pozyskanie co ładniejszych drzew objęło dodatkowe 500 ha. W okresie trzyletnich rządów armii cesarza Wilhelma II na obszarze parczewskiego nadleśnictwa wycięto prawie 200 tys. m³ drewna. Ta liczba nie robi wrażenia dzisiaj, ale tylko dlatego, że dobrze zarządzane parczewskie lasy są znacznie bardziej zasobne. I co najważniejsze - obecne nadleśnictwo obejmuje przeszło dwukrotnie większy areał...

CZYTAJ TEŻ: Ciekawa historia i piękna przyroda. Wybierz się na "Bobrówkę"

Leśnicy-pionierzy zastali nie tylko przetrzebione lasy, ale także zniszczoną infrastrukturę: spalony tartak, zniszczone jeszcze przez Rosjan osady leśne. Główną była siedziba carskiego nadleśnictwa w Makoszce. Franciszek Demidowicz Demidecki, pierwszy polski nadleśniczy, który przybył tu 10 grudnia 1918 r., zastał ją zdemolowaną i ograbioną z wyposażenia oraz dokumentacji. W pokojach, w których miał urządzić biuro i własne mieszkanie – a nawet w suszarni nasion i łaźni – kwaterowali pogorzelcy ze wsi. Trzeba było determinacji i zaangażowania, by w takich warunkach, bez jakichkolwiek środków transportu organizować działalność administracji leśnej - i to na znacznie bardziej rozległym terenie. Nadleśnictwo, prócz głównego kompleksu Lasów Parczewskich, obejmowało również odległe lasy w okolicach Żelizny (30 km) czy później Kąkolewnicy. Podobnie jak II Rzeczpospolita, która scalała ziemie trzech zaborów, tak też i parczewskie nadleśnictwo łączyło lasy różnej proweniencji.

Schronienie dla partyzantów

Najpoważniejszym zadaniem leśników w okresie międzywojennym było zapewnienie drewna wszystkim potrzebującym. W okolicy znajdowało się ok. 30 spalonych wsi, które wymagały odbudowy. Dwudziestoletni jej okres przerwała kolejna wojna, na ziemi parczewskiej naznaczona wyjątkowo aktywnym ruchem partyzanckim i ofiarami - także wśród leśników. We wrześniu 1939 roku okolica była areną dramatu państwa zaatakowanego przez sąsiadów z zachodu i wschodu: żołnierze Samodzielnej Grupy Operacyjnej „Polesie” i zgrupowania Korpusu Ochrony Pogranicza walczyli tu zarówno z siłami niemieckimi, jak i sowieckimi. Od 1941 r. w Lasach Parczewskich zaczęli pojawiać się uciekający z niewoli żołnierze Armii Czerwonej oraz wydostający się z gett Żydzi. Początkowo obie te grupy walczyły o przetrwanie, z czasem przekształcając się w oddziały partyzanckie. Miejscowa ludność, zamieszkująca wsie położone w pobliżu lasów, za aktywność partyzantów i udzielaną pomoc im oraz ukrywającym się Żydom płaciła wysoką cenę. Pacyfikacje niemieckie dotknęły Białkę, Jamy i Makoszkę. 28 marca 1944 r., w odwecie za ostrzelanie patrolu motocyklowego pod Białką, Niemcy spalili leśniczówkę i gajówkę Białka wraz z jej mieszkańcami - rodziną Dawidków i Szelągów. Kilkukrotnie Niemcy organizowali obławy na partyzantów i ukrywających się w lasach Żydów. W czerwcu 1944 r. w rejon Lasów Parczewskich dotarła wykrwawiona 27 Wołyńska Dywizja Piechoty Armii Krajowej. W tym czasie przebywało tu 3,5 tys. żołnierzy 27 WDP AK, ponad 2 tys. partyzantów sowieckich i AL oraz kilkuset ukrywających się Żydów. Ostatnia operacja niemiecka przeciw partyzantom w Lasach Parczewskich rozpoczęła się 17 lipca 1944 r. i przerwało ją nadejście pięć dni później Armii Czerwonej.

Historyczne ciekawostki

Rafał Zubkowicz zwraca uwagę, iż mało które nadleśnictwo w regionie lubelskim to nadleśnictwo państwowe z tak długimi tradycjami. - Dzisiejsze nadleśnictwa na terenie Puszczy Solskiej czy te na wschód od Parczewa powstały z lasów dużych majątków ziemskich. Parczew, jeszcze jako leśnictwo rządowe, zaistniał w początkach XIX w. 100 lat Nadleśnictwa Parczew to 100 lat leśnictwa w niepodległej Polsce - podkreśla współautor książki.

MOŻE CIĘ ZAINTERESOWAĆ: Pospaceruj leśnych duktów szlakiem i poczuj magię Czarnego Lasu

Na uwagę zasługuje bardzo dobrze zachowany zasób dokumentów z okresu międzywojennego, co jest wyjątkiem w skali kraju. W jednym z nich znalazła się m.in. ważna informacja dotycząca munduru leśnego. Do momentu pracy nad książką i przeglądania akt nie było wiadomo, że w 1919 r. ustanowiono mundur leśnika z rogatywką i w kolorze szarym. Warto też zwrócić uwagę na akta z czasów okupacji niemieckiej. Są one również wyjątkowe w skali kraju. Ich stan odzwierciedla wojenne zamieszanie. Z akt dowiadujemy się, jak wyglądał początek okupacji niemieckiej czy też zakończenie działań wojennych. Wyłania się z nich czas wielkiego chaosu i dużej próby dla ludzi pracujących w lasach. Okazuje się, że w początkach wojny mieszkańcy okolic Parczewa robili regularne najazdy na lasy; przyjeżdżało tu po kilkaset furmanek, na które ładowano skradzione drewno. - Nie spodziewałem się , że w dokumentach można będzie coś takiego znaleźć i przeczytać - mówi na koniec Rafał Zubkowicz.

Na pewno warto sięgnąć po tę książkę, bowiem odkrywa jeszcze wiele innych leśnych tajemnic...

W Makoszce, w dawnym miejscu usytuowania nadleśnictwa, zlokalizowany jest „park pamięci”. Przy wejściu do parku leśnicy odsłonili pamiątkowy głaz z tablicą: „W 100-lecie odzyskania niepodległości i utworzenia nadleśnictwa państwowego Parczew”. Budynku nadleśnictwa już nie ma, ale został plac. Na powierzchni ok. 1 ha, obok pozostałego zadrzewienia, pracownicy nadleśnictwa posadzili takie gatunki, jak: klon srebrzysty, lipa, świerk, morwa biała oraz drzewa owocowe: jabłonie, czereśnie, grusze. W miejscu po starych kuźniach i warsztatach stanęła altana z miejscem na ognisko i odpoczynek dla odwiedzjących. „Park pamięci” przypomina, że po odzyskaniu niepodległości to właśnie w Makoszce ulokowano polskie już Nadleśnictwo Parczew. Jego pierwszym nadleśniczym był wspomniany Franciszek Demidecki-Demidowicz, który objął stanowisko 10 grudnia 1918 r. Data ta, ze względu na brak innych aktów powołania, przyjmowana jest za początek Nadleśnictwa Parczew. Po reorganizacji w Lasach Państwowych w 1973 r. siedzibą nadleśnictwa stała się Sosnowica.

CZYTAJ TEŻ: Po Borach Tucholskich to drugi unikalny rezerwat w Polsce. Leży w gminie Kodeń

PRZECZYTAJ: Parczewski Krzywy Las. Osobliwość na skalę Polski


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
KOMENTARZE
Autor komentarza: chyży rójTreść komentarza: niech najpierw szczepią psy i koty będąnce w niewoli w miescie,Dodatkowo właściciele nie sprzątają po swoich niewolnikach,Postawić strażnika miejskiego i niech wali mandaty,od tego jest.Data dodania komentarza: 21.11.2024, 10:57Źródło komentarza: Wścieklizna w natarciu. Wykryto ją u domowego psa i krowyAutor komentarza: chyży rójTreść komentarza: a to dlatego,bo trzeba używać i rozumu a im zabrakloData dodania komentarza: 21.11.2024, 10:48Źródło komentarza: Kierowała po alkoholu. Uderzyła w busaAutor komentarza: AndrzejTreść komentarza: Ja na temat specjalności.Byłem w wojsku 40 lat wstecz, na szkole młodszych specalistów i po niej zostałem dowódcą obsługi R-140 M.Myślałem że nie ma już tej specjalności,a to dlatego że taka radiostacja,tzn,anteny nadawcze wysyłają w eter tyle energii,że każdy może szybciutko zlokalizowac miejsce.Nawet wtedy,w latach 80 mówiono nam że każda rsdt.dużej mocy to ,,świeci jak zimny ogień odpalony z zupełnej ciemności'.Oczywiście były na radiostacji urządzenia do pracy zdalnej,chyba z odległości do 150m,ale nigdy tego nie ćwiczyliśmy.Więc jestem bardzo zdziwiony,że wojsko ciągle szkoli ludzi z alfabetu Morsa,jest to przestarzałe,przy dzisiejszej cyfryzacji.Data dodania komentarza: 21.11.2024, 10:33Źródło komentarza: Mistrz MMA w szeregach terytorialsów. To międzyrzeczaninAutor komentarza: BartekTreść komentarza: Nie sposób nie dostrzec emocji, jakie towarzyszą Twojej wypowiedzi, ale wydaje mi się, że przedstawiasz rzeczywistość w sposób nazbyt uproszczony i jednowymiarowy. Oczywiście, dorosłość wymaga odpowiedzialności, a założenie rodziny jest jej istotnym elementem, ale przecież nie jest to jedyna definicja dojrzałości czy wartości człowieka. To, że ktoś nie ma jeszcze rodziny, nie oznacza, że jego opinie na temat patriotyzmu, obronności czy poświęcenia nie mają znaczenia. Twoja krytyka młodych ludzi, którzy mówią o wojnie czy bohaterstwie, opiera się na założeniu, że każdy, kto nie doświadczył wojny, idealizuje ją i traktuje jako romantyczną przygodę. To spore uogólnienie. Faktycznie, są osoby, które mogą nie rozumieć w pełni, czym jest wojna, ale równie dobrze można powiedzieć, że ktoś, kto nigdy nie służył w wojsku, może mieć bardzo realistyczne i świadome podejście do tych spraw. Nie jest to czarno-białe. Co więcej, podkreślasz, że polska tradycja heroizmu, którą wiążesz z upadkiem I i II Rzeczypospolitej, jest przyczyną problemów naszego kraju. Nie sposób jednak nie dostrzec, że właśnie ta tradycja dała nam bohaterów, którzy walczyli o niepodległość i wolność – nie tylko w zbrojnych konfliktach, ale też w codziennej pracy, działalności politycznej i społecznej. Zgadzam się, że wojna to koszmar – brud, smród, krew i cierpienie. Nikt, kto naprawdę rozumie jej naturę, nie traktuje jej jako romantycznej przygody. Ale czy oznacza to, że nie powinniśmy o niej rozmawiać, przygotowywać się do obrony kraju, czy doceniać poświęcenia tych, którzy byli gotowi walczyć za swoje ideały? Krytyka młodych, którzy szukają swojego miejsca w tradycji wojskowej czy patriotycznej, wydaje się nieco niesprawiedliwa. To nie znaczy, że są naiwni – być może po prostu szukają sensu, który jest głęboko zakorzeniony w naszej historii i kulturze. Ostatecznie, odwaga i odpowiedzialność nie mają jednej definicji. Można być odpowiedzialnym i odważnym w rodzinie, ale również w służbie publicznej, w wojsku, czy po prostu w codziennym życiu. Każdy etap życia ma swoje wyzwania i nie powinniśmy deprecjonować jednych wyborów na rzecz innych.Data dodania komentarza: 21.11.2024, 09:01Źródło komentarza: Mistrz MMA w szeregach terytorialsów. To międzyrzeczaninAutor komentarza: chyży rójTreść komentarza: "dlatego, że", nieuku, zapamiętaj. Nie ma żadnego "dlatego, bo".Data dodania komentarza: 21.11.2024, 08:45Źródło komentarza: Kierowała po alkoholu. Uderzyła w busa
Reklama
Reklama