Żniwa, zbiory owoców miękkich oraz warzyw w naszym regionie zmierzają ku końcowi. O ile producenci zbóż mogą być zadowoleni, straty liczą sadownicy i ogrodnicy. Na niektórych plantacjach wiśni czy porzeczki straty sięgają nawet stu procent plonów.
Na polach pana Stanisława z gminy Janów Podlaski pozostała już tylko kukurydza. Rolnikowi na czas udało się zebrać pszenżyto i owies ze swoich areałów. Na tegoroczne plony nie narzeka.
– Wiosną nie wyglądało to zbyt dobrze. Zboże jare już kiełkowało na polach, a w maju spadł śnieg. Później przez dłuższy czas panowały niskie temperatury, co raczej nie było korzystne dla rozwoju roślin. Później, jak się już wypogodziło, zaczęła się susza, zboża rosnące na górkach zaczęło palić, lepsze urodziło się tam, gdzie jest niższy teren. To samo, widzę, zaczyna się dziać z kukurydzą. Ale ogólnie nie jest najgorzej. Jedynie cena mogłaby być wyższa – mówi rolnik.
Zalewa nas tanie zboże z Ukrainy
Uprawa zbóż to koniunktura. Nie ma gwarancji, że stabilna cena na pszenicę, żyto, owies czy kukurydzę utrzymywać się będzie każdego sezonu. Jak podkreślają właściciele działających w regionie skupów, w tym roku najbardziej opłacalna okazała się produkcja rzepaku. Za jego tonę w skupach można było uzyskać od 1,50 do 1,70 zł za kilogram.
– Żniwa rzepakowe oceniam bardzo dobrze. Były w tym roku urodzajne. Uważam, że ceny też okazały się lepsze niż w ubiegłym roku. Zboże z pól udało się zebrać w czas. Co najważniejsze, było to zboże dobrej jakości. Mimo że ceny pszenicy czy żyta może nie są do końca zadowalające dla rolników, spodziewam się w grudniu podwyżki cen. Myślę, że sytuacja na rynku zbóż, zwłaszcza rzepaku, wymusi wzrost produkcji tego surowca. To będzie alternatywa dla producentów, którzy w związku z wirusem ASF będą chcieli się przebranżowić – uważa Mariusz Jakubiuk, właściciel firmy Agro-Handel z Polubicz Wiejskich Drugich w gminie Wisznice.
Obawy rolników budzi również fala taniego zboża masowo napływającego z Ukrainy. Konkurencyjnie niskie stawki za tonę zboża wyprodukowanego u naszych wschodnich sąsiadów sprawiają, że ceny w skupach w tej części Polski są znacznie niższe niż na zachodzie kraju.
– Myślę, że największy niepokój w przypadku produkcji zbóż to rzeczywiście możliwy napływ taniego zboża z Ukrainy. Jeżeli Unia Europejska otworzy granice na to zboże, cena naszego surowca będzie automatycznie niższa, bo Ukraina ma zboża naprawdę dużo i jest ono bardzo tanie – stwierdza Jakubiuk.
Owoców prawie nie ma
Optymistycznie tegorocznych zbiorów nie ocenią sadownicy. Przyczyną patu w tej branży nie jest cena, ale brak surowca. Przymrozki i wyjątkowo chłodna wiosna na dobrą sprawę nawet nie pozwoliły zawiązać się owocom. Największe straty dotyczą plantacji wiśni, porzeczki i aronii. W dramatycznej sytuacji znaleźli się producenci owoców z gminy Konstantynów.
– Finalizujemy opracowywanie protokołów, przekażemy je do Urzędu Marszałkowskiego. Straty są ogromne, w niektórych sadach wiśniowych sięgają 90, a nawet 100 proc. Wiśnie przed przymrozkami zachowały się na starszych plantacjach, na młodych drzewkach praktycznie nic się nie urodziło. Podobnie porzeczka. Wydawało się, że przymrozki nie zniszczyły zawiązek, ale ostatecznie w większości pozasychały – opowiada Romuald Murawski, wójt gminy Konstantynów.
Nieurodzaj to ogromny problem z punktu widzenia producentów owoców, ale również samorządu. Bo uprawa wiśni, porzeczki czy jabłek to tutaj jedno z głównych źródeł dochodu. W gminie Konstantynów jest 700 ha sadów. W związku ze stratami, jakie ponieśli sadownicy i hodowcy trzody chlewnej wywołanej wirusem afrykańskiego pomoru świń, w tym roku, podobnie jak w kilku innych gminach, w Konstantynowie zdecydowano o odwołaniu święta plonów.
Monika Pawluk
Napisz komentarz
Komentarze