Agata Kuchta ma 23 lata, w kieszeni tytuł inżyniera, na koncie m.in. trzecie miejsce zawodach lotniczych w Polsce i od roku powołanie do Samolotowej Kadry Narodowej Juniorów. Reprezentuje Polskę w tegorocznych lotniczych Rajdowych Mistrzostwach Świata w Santa Cruz w Portugalii które odbywają się od 4 września. Razem z Zosią Garwacką są w ich historii pierwszą pełną drużyną kobiecą.
Zdj. Agata (z prawej) i Zosia Garwacka z trenerem polskiej narodowej kadry samolotowej Jakubem Drzewińskim
– Dotąd, owszem, zdarzało się, że kobiety startowały w tych zawodach, ale zawsze w zespole z mężczyzną – mówi bialczanka. O swojej przynależności do kadry narodowej mówi: – Móc reprezentować kraj na szczeblu światowym to powód do dumy. Satysfakcję daje już sama możliwość noszenia koszulki z orłem i napisem Polska.
Lata niemal cała rodzina
Być może Agaty nie byłoby w naszej kadrze, gdyby nie jej tata Tadeusz, z zawodu mechanik samochodowy, z zamiłowania pilot motolotni. W domu Agaty o lotnictwie mówiło się od zawsze. Nic więc dziwnego, że gdy jako mała dziewczynka poszła na plenerową imprezę odbywającą się na bialskim lotnisku, nie interesowało jej nic poza oferowanymi mieszkańcom lotami widokowymi.
Kiedy wreszcie z tatą i bratem wsiadła do Wilgi i uniosła w powietrze, poczuła, że uczestniczy w czymś niezwykłym. Wprawdzie ze względu na wzrost trudno jej było sięgnąć do okna, z którego roztaczał się pełen widok na Białą Podlaską i okolice, ale i tak to, co zobaczyła, wystarczyło, by miłością do lotnictwa zapałała na zawsze. Tata tylko ją wzmagał. Z nim, mamą i dwoma braćmi spędzała na lotnisku całe dnie. – W rezultacie na motolotni lata także Paweł - jeden z moich braci, drugi - Radek jest pilotem paralotni, a mama nam aktywnie i wiernie kibicuje – śmieje się Agata.
Zaczęło się od szybowców
Miała siedemnaście lat, gdy postanowiła, że sama chce zasiąść za sterami. Postawiła na szybowce i kurs w Aeroklubie Warszawskim. Pisemną zgodę rodziców dostała bez żadnych oporów. Najpierw była teoria, potem praktyka. Pierwsze loty jeszcze z instruktorem i w końcu te samodzielne, na które czekała najbardziej. Zdobyła trzecią klasę pilota szybowcowego.
– Potem latałam jeszcze w termice. Są to dłuższe loty z wykorzystaniem prądów wznoszących. Brałam też udział w dwóch organizowanych przez aeroklub obozach w Bieszczadach. Dla osoby przyzwyczajonej do nizinnego krajobrazu, było to niezwykłe przeżycie, wymagające znajomości terenu i meteorologii – wspomina bialczanka.
Kiedy przyszedł czas na decyzję o studiach, miała nie lada zagwozdkę. – Brałam pod uwagę studia na zupełnie innym kierunku. Latanie miało pozostać tylko moją pasją. W końcu jednak doszłam do wniosku, że jak mam latać, to pójdę na całość. Wybrałam studia lotnicze, by dowiedzieć się więcej o lotnictwie i być wśród ludzi, którzy się tym zajmują – opowiada.
Swoje kroki skierowała do Wyższej Szkoły Oficerskiej Sił Powietrznych w Dęblinie. Postawiła na kierunek lotnictwo i kosmonautyka oraz specjalizację pilotaż. – Nie jest łatwo: wymagający wykładowcy i trudne przedmioty. Ale jeśli ktoś naprawdę chce, to sobie poradzi – nie ma wątpliwości.
Zdj. Agata wystąpiła w programie "Pytanie na śniadanie". Towarzyszyli jej wicemistrzowie świata w rajdowych zawodach samolotowych Bolesław Radomski i Dariusz Lechowski
Podczas pierwszego roku studiów zdobyła licencję pilota samolotowego turystycznego. – Teraz zdobywam kolejne uprawnienia i jestem coraz bliżej uzyskania licencji pilota zawodowego – mówi. Bo dziś nie ma wątpliwości, że to właśnie z lotnictwem chce związać swoją zawodową przyszłość. Marzy, by być pilotem w liniach lotniczych.
Ufaj i sprawdzaj
Na razie jednak postawiła na sport lotniczy. Udział w zawodach zaproponowała jej Zosia, która ukończyła dęblińską szkołę i z którą poznały się podczas kursu szybowcowego. – Samej pewnie nawet nie przyszłoby mi to do głowy – śmieje się Agata. A że lubi wyzwania, spodobało się jej. – Po wykonaniu wszystkich zadań wchodzących w skład konkurencji ma się ogromną satysfakcję – przyznaje.
W latach 2015-2016 dziewczyny brały udział w krajowych zawodach w Katowicach, Chełmie, Częstochowie i Łosinie Dolnej. W 2015 r. w Mistrzostwach Polski w Katowicach zajęły trzecie miejsce w swojej kategorii. Opłaciło się. Po roku dostały powołanie do kadry narodowej.
W rajdowych zawodach lata się małymi, jednosilnikowymi samolotami. Najczęściej są to Cessny 150. Załoga składa się z dwóch osób: pilota i nawigatora. – Tak naprawdę jeszcze pół godziny przed startem nie znamy trasy. Zadaniem nawigatora jest jej wyrysowanie na podstawie przekazanej instrukcji. To zajmuje sporo czasu, więc najczęściej zadanie to kończy się już w górze. Na trasie musimy znaleźć obiekty, których zdjęcia mamy w kokpicie, i zaznaczyć ich pozycje. Dodatkowo musimy odnaleźć wyłożone na ziemi płócienne znaki, a na każdym punkcie trasy musimy być w tolerancji plus minus pięciu sekund – wyjaśnia.
Dodaje, że by nie popełnić błędów, potrzeba ogromnego skupienia i pełnej współpracy teamu. – Obowiązuje zasada: ufaj i sprawdzaj. Zawsze jedna osoba musi wiedzieć, co robi druga. Nie może być żadnych niedomówień – podkreśla nasza rozmówczyni.
Liczy się zadanie
Agata nadmienia, że dawniej zawody takie jak te, w których lada moment weźmie udział, odbywały się w Białej Podlaskiej. – Była to edycja zimowa i samoloty startowały na nartach – przypomina.
W kokpicie zasiądzie razem z Zosią. Zosia jako pilot, ona – nawigator. Zaczną wyznaczać trasę i wzbiją się w powietrze. Na ziemi zostawią wszystko: problemy, radości, niepokoje. Bo w górze liczy się tylko wyznaczone zadanie.
– Nie wiem, dlaczego tak się dzieje, ale o sportach lotniczych niewiele mówi się w Polsce. Tymczasem jesteśmy naprawdę świetni – podkreśla Agata. – W rajdowych mistrzostwach świata plasujemy się w czołówce i stanowimy postrach dla drużyn z innych państw. Cieszę się, że mogę uczyć się od najlepszych. Liczymy na medale, więc trzymajcie za nas kciuki.
~ Kamila Kolęda
Napisz komentarz
Komentarze