Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
czwartek, 21 listopada 2024 19:45
Reklama
Reklama

Historia wyjątkowej kapliczki. Tam modlili się unici z Zabłocia i Swór

W Zabłociu koło Swór znajduje się wyjątkowa kapliczka, która powstała w miejscu objawień Matki Bożej i Jezusa. Świadkiem ukazania się Maryi z Dzieciątkiem był pastuszek Sawczuk, który został zabity przez Kozaków, za swoją wiarę i rozgłaszanie objawień maryjnych. Obecnie to miejsce odwiedzają licznie mieszkańcy regionu.
Historia wyjątkowej kapliczki. Tam modlili się unici z Zabłocia i Swór
W Zabłociu koło Swór znajduje się wyjątkowa kapliczka, która powstała w miejscu objawień Matki Bożej i Jezusa. Ich świadkiem był pastuszek Sawczuk.

Autor: Paulina Chodyka-Łukaszuk

Kapliczka w Zabłociu powstała w 1990 r. lub w 1991 r. i znajduje się w niej figura Matki Bożej Niepokalanej. Kapliczka została ustawiona na miejscu, gdzie rosła rosochata sosna, na której były widoczne ślady Maryi i Dzieciątka Jezus. 

– Z przekazów ustnych było wiadomo, że przy tej sośnie objawiła się Matka Boża i Pan Jezus. W dzieciństwie chodziliśmy pod to drzewo żeby się pomodlić. Według przekazów Matka Boża powiedziała, że idzie do Gierzwałdu, a tam objawiła się w 27 czerwca 1877 r. pierwszy raz, więc objawienia w Zabłociu musiały mieć miejsce jeszcze przed tą datą – tłumaczy Elżbieta Dorosz mieszkanka Zabłocia.

Kozacy nie pozwolili się modlić przy sośnie

Przytacza też historię, którą przekazała swoim wnuczkom Kazimierze Halimoniuk i Jadwidze Sajnie, ich babcia Krakseda Gromadzka, której grób znajduje się na sworskim cmentarzu. Według podania świadkiem objawienia Maryi i Jezusa był pastuch, który mieszkał w Sworach. Młodzieniec miał na nazwisko Sawczuk i pasł krowy należące do księcia Mirskiego i mieszkańców Swór. Uchodził za bardzo religijnego, znany był z tego, że każdego ranka śpiewał godzinki, był kawalerem. Maryja ukazała mu się na rosochatej sośnie wraz dzieciątkiem Jezus, które trzymała na kolanach, w lesie zwanym „Łysochy” w Zabłociu. Maryja powiedziała mu, że chciałaby aby w tym miejscu powstał klasztor. Wieść o tym rozniosła się po całej okolicy. Mieszkańcy Swór i Zabłocia zaczęli zbierać się w tym miejscu by się modlić. 

Dowiedziawszy się o tym Kozacy, którzy stacjonowali w Sworach zaczęli prześladować tutejszą ludność. Zaborcy znaleźli sosnę, wtedy jeden z kozaków wszedł na nią i obnażył się wyśmiewając Polaków. Chwilę po tym spadł z konia i zmarł na miejscu. 

Tragiczna śmierć pastuszka

Pastuszka przewiązano liną przez brzuch i ciągnięto za koniem, aż do momentu przerwania skóry na tułowiu. Młodzieniec po krótkim czasie, w skutek urazów zmarł. Za objawienia maryjne prześladowano okoliczne wsie, a szczególnie rodzinę pastuszka. 

Pewnego dnia, kiedy mieszkańcy modlili się pod sosną, najechali kozacy, którzy zaczęli rozpędzać zbiorowisko ludzi. Pośród tłumu była kobieta w zaawansowanej ciąży – pani Sęczyk. Nie dała rady uciekać, więc Maryja ją obroniła, powalając konia kozaka, mającego zamiar ją uderzyć nahajem. Matka Boska pojawiała się kilkukrotnie w tym samym miejscu. – Gdy zaczęły się prześladowania udała się do Gietrzwałdu zostawiając ślady stóp na kamieniach. Kamienie się odnalazły dwa lata temu, leżą przy łąkach. Kazimiera Halimoniuk i Jadwiga Sajna oraz ja, pamiętamy te kamienie  z okresu dzieciństwa – mówi Elżbieta Dorosz. Dodaje, że ślady stóp są tak głębokie, że po deszczu stoi w nich woda. Wyjaśnia też, że skatowany pastuch Sawczuk był kuzynem Kazimiery i Jadwigi od strony babci Kraksedy Gromadzkiej.

Wywar ze święconej wody i kory sosny

Po latach, do Gierzwałdu pojechała Marianna Jaszczuk i przywiozła z cudownego źródełka wody, następnie zebrała korę z sosny i ugotowała wywar, który podawała szwagrowi cierpiącemu na raka wargi. Mężczyzna pił napój i przykładał do wargi zrobione z niego okłady, wkrótce został uzdrowiony. Na dowód wdzięczności wykonał kapliczkę i zawiesił na drzewie. 

Kiedy okoliczna ludność się o tym dowiedziała, zaczęła obrywać korę z sosny, tak, że drzewo uschło. Wtedy ścięto je, a pień ogrodzono i wbudowano w kapliczkę. Następnie z pieniędzy za zwycięski wieniec dożynkowy kupiono figurę Matki Bożej Niepokalanej i ustawiono w gablocie kapliczki. 

W 2009 r. Jacek Dorosz wyremontował kapliczkę i otynkował. W czasie prac został uzdrowiony z łuszczycy. Z kolei figura została odmalowana przez Zofię Kaliszewską. Niestety, pień sosny jest zmurszały, bo nie został od razu zakonserwowany. 

– Nie tylko ja zajmowałam się kapliczką i objawieniami, ale też Piotr Sęczyk, który studiował historię na UMCS w Lublinie. Otworzył przewód doktorski dotyczący unitów podlaskich, a Swory to była unicka parafia, więc znajdowała się w kręgu jego zainteresowań. Jak jechał do Rosji, w celach badawczych, poprosiłam go by poszukał informacji o objawieniach. W Sworach stacjonowały dwie sotnie 9 Pułku Grenadierów Syberyjskich, więc liczyłam na znalezienie meldunków. Jak naukowiec wrócił, przekazał, że znalazł dokumenty o objawieniach w Jabłoniu, a ze Swór nic nie było – przekazuje Elżbieta Dorosz.

Notatka z rosyjskiego archiwum

Wkrótce, przy kapliczce poznała ks. Karola Nasiłowskiego, który także badał losy unitów z Podlasia. W czasie rozmowy przekazała mu, że w rosyjskich archiwach znajdują się wzmianki o objawieniach w Jabłoniu, skąd przyjechał kapłan. Niedługo po tym spotkała go ponownie. Miał dla niej dobrą wiadomość, gdyż wśród dokumentów znalazł informację o objawieniach w okolicach Swór. Na kartce zapisano słowa powiedziane przez Maryję: „Drogie Dzieci, nie bójcie się tego, co złe w tych doczesnych czasach, albowiem Bóg ma plan względem was i okolicznych miejsc. W niedalekiej przyszłości nieopodal was stanie Dom Boży, na wzór duchowych łask z dalekiego kraju na zachodzie. Będziecie z niego czerpać wszystko, co najpiękniejsze pełnymi garściami, a każde zło zostanie zgładzone. Ufajcie, wierzcie, trwajcie, a dostąpicie pełni Bożego miłosierdzia” z datą 13 maja 1886 r.

Obecnie modlić się przy kapliczce przyjeżdżają mieszkańcy całego regionu, w tym z Międzyrzeca Podlaskiego, Rogoźnicy, Ulana. Wpisują się do księgi cudów, wpisy znajdują się w notatniku, który ma już dwie części, a opiekuje się nim Elżbieta Dorosz. Czyta też jeden z wpisów z 12 września 2019 r.: 

„Matce Najświętszej poleciłam całą moją rodzinę, sama chorowałam na raka wątroby i tu zostałam uzdrowiona. Leczenie onkologiczne raka wątroby trwało dwa lata, obecnie nie ma nowych zmian nowotworowych w wątrobie. Dziękuję i proszę dalszą opiekę. Czcicielka Maryi”.

Profesor Józef Gieresz pisząc książkę „Z dziejów wsi i parafii Swory” z okazji 100-lecia parafii w 2008 r. napisał: „Wspólnie z kolegą zrobiliśmy zdjęcie na miejscu objawień. Po wywołaniu okazało się, że nad Matką Bożą unosi coś przypominającego święcący krążek. Początkowo przypuszczałem, że to światło słoneczne, ale fotograf wykluczył taką możliwość”.

Cuda zapisywane w księdze cudów nie są potwierdzone przez Kościół katolicki.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
KOMENTARZE
Autor komentarza: chyży rójTreść komentarza: niech najpierw szczepią psy i koty będąnce w niewoli w miescie,Dodatkowo właściciele nie sprzątają po swoich niewolnikach,Postawić strażnika miejskiego i niech wali mandaty,od tego jest.Data dodania komentarza: 21.11.2024, 10:57Źródło komentarza: Wścieklizna w natarciu. Wykryto ją u domowego psa i krowyAutor komentarza: chyży rójTreść komentarza: a to dlatego,bo trzeba używać i rozumu a im zabrakloData dodania komentarza: 21.11.2024, 10:48Źródło komentarza: Kierowała po alkoholu. Uderzyła w busaAutor komentarza: AndrzejTreść komentarza: Ja na temat specjalności.Byłem w wojsku 40 lat wstecz, na szkole młodszych specalistów i po niej zostałem dowódcą obsługi R-140 M.Myślałem że nie ma już tej specjalności,a to dlatego że taka radiostacja,tzn,anteny nadawcze wysyłają w eter tyle energii,że każdy może szybciutko zlokalizowac miejsce.Nawet wtedy,w latach 80 mówiono nam że każda rsdt.dużej mocy to ,,świeci jak zimny ogień odpalony z zupełnej ciemności'.Oczywiście były na radiostacji urządzenia do pracy zdalnej,chyba z odległości do 150m,ale nigdy tego nie ćwiczyliśmy.Więc jestem bardzo zdziwiony,że wojsko ciągle szkoli ludzi z alfabetu Morsa,jest to przestarzałe,przy dzisiejszej cyfryzacji.Data dodania komentarza: 21.11.2024, 10:33Źródło komentarza: Mistrz MMA w szeregach terytorialsów. To międzyrzeczaninAutor komentarza: BartekTreść komentarza: Nie sposób nie dostrzec emocji, jakie towarzyszą Twojej wypowiedzi, ale wydaje mi się, że przedstawiasz rzeczywistość w sposób nazbyt uproszczony i jednowymiarowy. Oczywiście, dorosłość wymaga odpowiedzialności, a założenie rodziny jest jej istotnym elementem, ale przecież nie jest to jedyna definicja dojrzałości czy wartości człowieka. To, że ktoś nie ma jeszcze rodziny, nie oznacza, że jego opinie na temat patriotyzmu, obronności czy poświęcenia nie mają znaczenia. Twoja krytyka młodych ludzi, którzy mówią o wojnie czy bohaterstwie, opiera się na założeniu, że każdy, kto nie doświadczył wojny, idealizuje ją i traktuje jako romantyczną przygodę. To spore uogólnienie. Faktycznie, są osoby, które mogą nie rozumieć w pełni, czym jest wojna, ale równie dobrze można powiedzieć, że ktoś, kto nigdy nie służył w wojsku, może mieć bardzo realistyczne i świadome podejście do tych spraw. Nie jest to czarno-białe. Co więcej, podkreślasz, że polska tradycja heroizmu, którą wiążesz z upadkiem I i II Rzeczypospolitej, jest przyczyną problemów naszego kraju. Nie sposób jednak nie dostrzec, że właśnie ta tradycja dała nam bohaterów, którzy walczyli o niepodległość i wolność – nie tylko w zbrojnych konfliktach, ale też w codziennej pracy, działalności politycznej i społecznej. Zgadzam się, że wojna to koszmar – brud, smród, krew i cierpienie. Nikt, kto naprawdę rozumie jej naturę, nie traktuje jej jako romantycznej przygody. Ale czy oznacza to, że nie powinniśmy o niej rozmawiać, przygotowywać się do obrony kraju, czy doceniać poświęcenia tych, którzy byli gotowi walczyć za swoje ideały? Krytyka młodych, którzy szukają swojego miejsca w tradycji wojskowej czy patriotycznej, wydaje się nieco niesprawiedliwa. To nie znaczy, że są naiwni – być może po prostu szukają sensu, który jest głęboko zakorzeniony w naszej historii i kulturze. Ostatecznie, odwaga i odpowiedzialność nie mają jednej definicji. Można być odpowiedzialnym i odważnym w rodzinie, ale również w służbie publicznej, w wojsku, czy po prostu w codziennym życiu. Każdy etap życia ma swoje wyzwania i nie powinniśmy deprecjonować jednych wyborów na rzecz innych.Data dodania komentarza: 21.11.2024, 09:01Źródło komentarza: Mistrz MMA w szeregach terytorialsów. To międzyrzeczaninAutor komentarza: chyży rójTreść komentarza: "dlatego, że", nieuku, zapamiętaj. Nie ma żadnego "dlatego, bo".Data dodania komentarza: 21.11.2024, 08:45Źródło komentarza: Kierowała po alkoholu. Uderzyła w busa
Reklama
Reklama