Przedsiębiorca plany budowlane miał od 2008 roku. Wtedy bowiem rozpoczął projektowanie budynku i starania o możliwość jego postawienia. – Ciężko to szło, ale wreszcie w 2014 roku udało się uzyskać pozwolenia. Gdy urzędnicy zaczęli projektowanie ścieżki, widocznie przeoczyli fakt, że tu stanie budynek usługowy. I teraz mamy taką sytuację, że klienci będą wychodzić z budynku wprost na ścieżkę rowerową – mówi Grzegorz Struk.
Twierdzi, że przeprojektowywanie budynku na etapie trwającej budowy, tak by wyjście z niego wychodziło w boczną uliczkę, biegnącą do Wod-Kan, nie jest możliwe. Grzegorz Struk mówi, że czuje się zablokowany inwestycją miasta.
– Nie wiem, jak to ma teraz być. Klienci drzwi otwierają i wchodzą prosto pod koła jadącego roweru – mówi Grzegorz Struk. – Napiszę o pierwotne przywrócenie funkcji pieszego ciągu na tym odcinku .
Magistrat obstaje przy swoim
Informacja, płynąca z magistratu nie pozostawia jednak złudzeń. – W związku z realizowaną prywatną inwestycją, miasto nie będzie modyfikowało przebiegu wybudowanej ścieżki pieszo-rowerowej – informuje Gabriela Kuc-Stefaniuk, rzecznik prasowy bialskiego magistratu. – Projektując ścieżkę brano pod uwagę wszystkie aspekty, związane z bezpieczeństwem jej użytkowników. Omawiana ścieżka jest pieszo-rowerową, tzn. że odbywa się po niej zarówno ruch pieszy jak i rowerowy. Wykonanie oddzielnego chodnika i ścieżki rowerowej, ze względu na obowiązujące warunki techniczne dróg publicznych, wiązałoby się z potrzebą wykupu nieruchomości przedsiębiorcy, który aktualnie realizuje budowę w tym miejscu. Takie działanie wiązałoby się z ponoszeniem nieuzasadnionego kosztu, w stosunku do skali ewentualnego zwiększenia bezpieczeństwa – uzasadnia.
Rzeczniczka zwraca też uwagę na moment, w którym przedsiębiorca zaczął zgłaszać uwagi do miejskiej inwestycji. – Przedmiotowa ścieżka pieszo-rowerowa stanowi pas drogowy i jej budowa zakończyła się w maju 2022 r. Przedsiębiorca wystąpił do Urzędu Miasta z wnioskiem o zgodę na zajęcie pasa drogowego, w związku z zamiarem prowadzenia robót budowlanych na swojej nieruchomości, 1 lipca 2022 r. 4 lipca została wydana decyzja zezwalająca na zajęcie pasa drogowego ul. Zamkowej. 9 sierpnia pracownicy Urzędu Miasta, w związku z doniesieniami o uszkodzeniu ścieżki, przeprowadzili oględziny i poinformowali inwestora o obowiązku pokrycia kosztów wykonania naprawy ścieżki – wylicza Kuc-Stefaniuk.
CZYTAJ TEŻ: Nowa ścieżka rowerowa pęknięta na pół. Wiemy, kto zapłaci za naprawę
– Przedsiębiorca w momencie, gdy dowiedział się, że będzie ponosił koszty naprawy uszkodzeń, zaczął nieformalnie zgłaszać uwagi, co do lokalizacji nowo wybudowanej ścieżki. Działania przedsiębiorcy sprawiają wrażenie jakby chciał on uniknąć kosztów naprawy, poprzez zobligowanie Gminy Miejskiej Biała Podlaska, do zmiany lokalizacji już wykonanej inwestycji – mówi rzecznik magistratu.
Przedsiębiorca zaskoczony
Przedsiębiorca przyznaje, że gdy rozpoczęła się budowa ścieżki, nawet mu przez myśl nie przeszło, że nie będzie w jej ramach chodnika. – Cała zabudowa Narutowicza jest tuż przy chodniku. Drzwi z kamienic wychodzą wprost na chodnik, to dla nikogo nie było tajemnicą. Wiedzieli o tym przecież, projektując tą ścieżkę. Wszędzie jest chodnik, a na wysokości akurat mojej działki go zlikwidowali i zrobili ścieżkę – mówi przedsiębiorca.
CZYTAJ TEŻ: Piesi pomstują. Został im skrawek chodnika przy ruchliwym skrzyżowaniu
Potwierdza, że sprawę kolizji ścieżki z jego budynkiem poruszył, gdy odwiedził urząd w związku z uszkodzeniem jej na skutek prowadzonych na jego działce robót. – Sygnalizowałem problem w urzędzie. Byłem tam, gdy podpisywałem zgodę na poniesienie kosztów związanych z naprawą ścieżki, która pękła wskutek prac ziemnych na mojej działce – opowiada przedsiębiorca. – Usłyszałem, żeby złożyć może jakieś pismo, to może narysują jakąś linię wydzielającą część dla rowerów.
Przypomina natomiast urzędnikom, że raz już partycypował w kosztach ciągu pieszego biegnącego wzdłuż jego działki, który miasto później rozebrało, budując ścieżkę. – Na swój koszt naprawiałem chodnik, który uległ zniszczeniu w czasie prac ziemnych związanych z przebudową linii gazowej. Wtedy usłyszałem, że jak chcę przenieść rurę z gazem z własnej działki, to nie ma sprawy, ale na własny koszt. Trudno, nie protestowałem, poniosłem koszty, choć nie moją winą było posadowienie rury z gazem w obszarze działki budowlanej. Kilka lat później chodnik, za który zapłaciłem, rozebrano by pobudować ścieżkę dla rowerów – podkreśla na koniec Grzegorz Struk.
PRZECZYTAJ:
Napisz komentarz
Komentarze