Jolanta Nowacka-Bodzon to mieszkanka Białej Podlaskiej. Od kilku lat zmaga się ze schorzeniami, które obecnie uniemożliwiają jej samodzielne funkcjonowanie. Nie chciała prosić o pomoc finansową innych, ale sytuacja ją do tego zmusiła.
Jeden człowiek, wiele schorzeń
Pani Jolanta zmaga się m.in. z osteoporozą, która powoduje, że każdy jej ruch grozi kolejnym złamaniem kości. Przez chorobę, tak naprawdę obecnie jest osobą leżącą. Potrzebuje pieniędzy na budowę podjazdu dla wózka inwalidzkiego oraz zakup specjalistycznej deski do transportu. Kobieta cierpi też na niewydolność nerek, dlatego 3 razy w tygodniu musi być dializowana.
Z powodu trudnej sytuacji finansowej, założyła w internecie zbiórkę, która ma na celu pomóc jej w uzbieraniu odpowiedniej kwoty. Zbiórka nosi nazwę „Proszę o pomoc abym mogła stanąć na "nogi" po tym jak życie powaliło mnie kilkukrotnie” i założona jest na stronie www.zrzutka.pl (id: 295czv).
– Kilka lat temu mój mąż zginął w wypadku, a żeby tego było mało, okazało się, że moje nerki przestały funkcjonować i to właśnie dzięki dializom żyję. Najgorszym schorzeniem jest jednak osteoporoza, ona postępuje cały czas. Muszę uważać przy każdym ruchu, by nie doszło do złamania. Choroba na co dzień bardzo utrudnia mi życie i wiąże się z częstymi pobytami w szpitalu oraz stałą rehabilitacją. Dodatkowo z powodu niewydolności nerek, w ciągu tygodnia muszę być 3 razy dializowana. Mam wiele innych chorób, w związku z czym muszę być pod stałą kontrolą kilku specjalistów – mówi Jolanta Nowacka-Bodzon.
Pani Jola mieszka z mamą, która na co dzień się nią opiekuje. – Mama choruje na poważną miażdżycę tętnic, pomimo swojego wieku i stanu zdrowia oraz kilku operacji, zajmuje się mną chociaż nie raz jest bardzo ciężko, za co jestem jej bardzo wdzięczna – przyznaje pani Jolanta.
Kobiety zawsze starały się radzić sobie same. Niestety bardzo dużo funduszy pochłania obecnie rehabilitacja pani Joli, leki oraz wizyty u lekarzy specjalistów i dojazdy z tym związane. – Utrzymujemy się ze świadczeń emerytalnych i rentowych, lecz niestety wydatki nie pozwalają nam na oszczędności – mówi Jolanta.
CZYTAJ TEŻ: Sukces Mai Tekielak z Pracowni Grafiki Komputerowej "Piksel"!
Na wózek choroba „posadziła” ją 4 lata temu. – Wcześniej byłam sprawna, jeździłam samochodem, prowadziłam normalne życie. Zmagałam się ze schorzeniem nerek, ale dializy przyjmowałam w domu. Cały czas jednak pracowałam. W pewnym momencie musiałam zmienić rodzaj dializ, na tzw. hemodializy, co spowodowało, że zaczęła postępować bardzo szybko osteoporoza. Dializy bowiem osłabiają wchłanianie wapnia – opowiada kobieta.
Potrzeba 20 tysięcy złotych
By usprawnić swoje codzienne życie, pani Jola potrzebuje przede wszystkim specjalnego podjazdu przy domu. – Z Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Białej Podlaskiej otrzymałam ponad 55 tysięcy złotych na budowę windy oraz na część prac remontowych. Z tej kwoty muszę dołożyć 5 proc., czyli prawie 3 tysiące złotych. Do tego z własnych funduszy muszę zrobić dojazd pomiędzy podjazdem a bramą oraz połączenie z domem, to koszt w granicach 6 tysięcy złotych. Obecny prowizoryczny podjazd stoi na paletach, jest wyłożony płytą osb i niestety zaczyna się rozpadać, a to spowodowało, że już kilkukrotnie ratownicy przyjeżdżający po mnie na dializy musieli bardzo uważać. Podjazd ten zagraża bezpieczeństwu zarówno ratowników jak i mojemu. Do tego potrzeba jeszcze ułożyć kostkę do bramy, przekopać teren koparką i utwardzić, to z kolei koszt w granicach 10 tys. złotych – wylicza Jolanta Nowacka-Bodzon.
Dodatkowo potrzebne są fundusze na specjalistyczną deskę, która pozwoli na bezpieczny transport pani Joli na dializy. – Wystarczy, że się za szybko obrócę albo spadnę z tej obecnie używanej deski, która ma grubość ok. 10 cm, a to już grozi złamaniem kości – przyznaje bialanka.
Wszystko to łącznie koszt 20 tys. złotych, które trzeba uzbierać do 15 listopada, by kobieta mogła rozliczyć się z dofinansowania z MOPS-em. Ważne też, by wszystko było wykonane zgodnie z odpowiednimi procedurami i wytycznymi i by podjazd został wybudowany do początku zimy, bo niskie temperatury uniemożliwią prace. Czas więc nagli.
CZYTAJ TEŻ: Małgorzata Piekarska wydała album na 30-lecie pracy zawodowej
Zbiórka w internecie ma wspomóc również sfinansowanie rehabilitacji pani Jolanty, bo potrzebuje jej tak naprawdę od poniedziałku do piątku. – Ostatnio nie miałam zajęć przez dwa tygodnie i ścięgna już robiły mi się sztywne. To z kolei wiąże się z ogromnym bólem. „Naprawienie” tego, poprzez przyjmowanie odpowiednich leków oraz ćwiczenia, zajmuje ok. miesiąca, miesiąca w bólu – opowiada kobieta.
„Trudno prosić o pomoc”
Panią Jolę można wesprzeć, nie tylko wpłacając pieniądze na zrzutka.pl, ale też poprzez facebookową grupę, utworzoną przez Ewę Lipińską pod nazwą „Pomóżmy Joli stanąć na „NOGI” i spełnić marzenie o pomocy innym”. Tam prowadzone są licytacje przeróżnych przedmiotów m.in. książek, usług fryzjerskich czy kosmetycznych, ubrań, sprzętu elektronicznego oraz miodu, z których dochód przeznaczony jest na pomoc kobiecie. – Jestem bardzo wdzięczna Ewie, że utworzyła tę grupę. To ogromna pomoc – przyznaje pani Jola.
Dodatkowo, Jolanta własnoręcznie wykonuje szydełkiem bożonarodzeniowe bombki , które sprzedaje, by w taki sposób również pozyskać potrzebne fundusze.
– Bardzo dziękuję wszystkim, którzy do tej pory mi pomogli. Jesteście wspaniali. Zawsze starałam się radzić sobie samodzielnie. Trudno jest prosić o pomoc, proszę uwierzyć, że to nie przychodzi łatwo i wiąże się ze wstydem, ale w tym momencie nie mam innej możliwości. Bardzo dziękuję zwłaszcza mojej rodzinie, przyjaciołom i personelowi z dializ „Da Vita”, którzy na co dzień są dla mnie wielkim wsparciem – podkreśla Jolanta Nowacka-Bodzon.
Marzy, by pomagać innym
Przyznaje, że podjazd jest jej potrzebny, by mogła znów wyjść do ludzi.
– Ja uwielbiam ludzi, kontakt z innymi osobami. Zawsze pracowałam z ludźmi, z dziećmi w poradni. Nie potrafię też siedzieć bezczynnie, a choroba trochę mnie do tego zmusza – mówi pani Jola.
„Trochę”, bo Jolanta Nowacka-Bodzon pomimo wielu schorzeń cały czas jest aktywna. Tworzy na szydełku bombki bożonarodzeniowe i inne ozdoby, które sprzedaje, by mieć pieniądze na leki i rehabilitację. Bywało jednak, że swoim rękodziełem wspierała zbiórki na rzecz innych potrzebujących. Do tego napisała artykuł do branżowego pisma, który już ukazał się na kilku portalach. Jest też współautorką książki, wydanej przez Akademię Bialską Nauk Stosowanych pt. „Wykluczenie społeczne, czynniki ryzyka, profilaktyka, remedia”. Miała też w planach zrobienie doktoratu, jednak jak przyznaje, nie czuje się już na siłach. Pomaga też pisać innym wnioski o dofinansowanie.
Brała udział w wydaniu książki Ireneusza Wagnera pt. „Aj dont spik inglisz”. Marzy też o tym, by założyć stowarzyszenie, działające na rzecz osób potrzebujących, z niepełnosprawnościami, które są pozostawione często same sobie. – Żeby dopiąć wszelkich formalności muszę mieć możliwość wyjścia z domu. Chciałabym być choć trochę samodzielna i nadal pomagać innym. Jestem otwarta na ludzi, jeśli ktoś potrzebuje pomocy może do mnie śmiało zadzwonić lub napisać na Facebooku. Angażowałam się w akcje społeczne i charytatywne od najmłodszych lat, dlatego bardzo chcę do tego wrócić – dodaje na koniec pani Jola.
PRZECZYTAJ:
Napisz komentarz
Komentarze