– Proszę nas źle nie zrozumieć. My nie oczekiwaliśmy cudów, że w wybranej placówce nauczą syna pisać, czytać i liczyć czy rozwiązywać zadania z fizyki. Zależało nam by nauczył się samoobsługi, by miał kontakty z rówieśnikami i by się uspołeczniał – wyjaśniają państwo Tomasz i Katarzyna Gorzałowie z Niemojek, którzy opiekują się niepełnosprawnym synem.
Państwo Gorzałowie długo zastanawiali się nad wyborem placówki do której poślą swego syna. W mieście jest wprawdzie jedna szkoła specjalna, jednak rodzina Gorzałów po zasięgnięciu opinii psychologa i przeczytaniu opinii w internecie zdecydowała się na oddaloną o blisko 30 km specjalistyczną placówkę w Stoku Lackim, która nota bene w pierwszej ocenie wydała się miejscem wymarzonym dla niepełnosprawnego Beniamina.
„Specjalny Ośrodek Szkolno-Wychowawczy w Stoku Lackim to miejsce wyjątkowe. W pałacowych warunkach, bajkowym otoczeniu, a przede wszystkim w ciepłej i przyjaznej atmosferze uczą się dzieci i młodzież o specjalnych potrzebach edukacyjnych” – czytamy na stronie OSW.
"Otoczą pomocą i życzliwością"
Ośrodek zgodnie z opisem jest przeznaczony dla uczniów z niepełnosprawnością intelektualną umiarkowaną, znacznego lub głębokiego stopnia. „Celem naszych oddziaływań jest stworzenie w ośrodku optymalnych warunków nauczania i wychowania z wykorzystaniem różnorodnych metod i technik pracy. W procesie edukacyjnym uwzględniamy indywidualne potrzeby i możliwości każdego ucznia. Otaczamy Ich pomocą, życzliwością i akceptacją” – czytamy dalej.
Nie dziwi zatem fakt, że rodzice niepełnosprawnego chłopca postanowili, że to właśnie do
tej placówki poślą swoje ukochane dziecko, z nadzieją, że rzeczywiście ich syn otrzyma tam potrzebne wsparcie i profesjonalną dostosowaną do jego potrzeb terapię. Jak sami wspominają pierwszy rok pobytu Beniamina w ośrodku to zauważalne postępy – chłopiec uspołeczniał się, był w stanie wykonywać proste polecenia, zaczął nawiązywać relacje i usprawniać się ruchowo.
– Dla nas każdy, nawet najmniejszy postęp Beniamina był powodem do wielkiej radości i dumy z naszego dziecka. Cieszyliśmy się z naprawdę najmniejszych podejmowanych przez syna i zakończonych sukcesem wyzwań – mówi Tomasz Gorzała. Chłopiec z chęcią jeździł na zajęcia, czynnie w nich uczestniczył i rzeczywiście coraz lepiej funkcjonował społecznie.
W drugim roku nauki zaproponowano rodzicom Beniamina przeniesienie chłopca do starszej grupy ze względu na występujące u niego napady agresywności i autoagresywności – Zasugerowano nam, by Beniamina przenieść do grupy starszej argumentując tę decyzję faktem, że syn być może przy starszych dzieciach będzie czuł większy respekt i jego agresywność nieco się wyciszy. Przyjęliśmy ten argument i w zeszłym roku syn zaczął uczęszczać na zajęcia pod okiem nowej wychowawczyni i z nowymi kolegami – wspomina mama Beniamina, Katarzyna Gorzała.
Niestety, wraz z przeniesieniem i zmianą wychowawcy chłopiec znów zaczął wracać do zachowań sprzed roku i zdaniem rodziców to wszystko, co zostało wcześniej wypracowane cofało się. – Zauważyliśmy w domu, że Beniamin ma coraz większe lęki, które powodowały najdrobniejsze zmiany w otoczeniu, bywało tak, że nawet delikatne przestawienie krzesła w pokoju czy inne ustawienie mebli powodowało u dziecka strach – mówi mama Beniamina.
Oczywiście państwo Gorzałowie niezwłocznie powiadomili o tym wychowawcę. – Opowiedzieliśmy wychowawczyni - pani Renacie - nasze spostrzeżenia i nagle się okazało, że po tej rozmowie syn -jej zdaniem - takie same lęki ma w szkole. Mało tego wychowawczyni zaczęła nawet sugerować, że Beniamin nie nadaje się do szkoły specjalnej bo są z nim zbyt duże problemy. Dodatkowo ta sama pani zasugerowała, że potrzebny jest nam tzw. „wizjer”, czyli osoba, która przychodzi do domu ucznia i obserwuje go w środowisku domowym. Po takiej obserwacji tworzy plan współpracy. Warto wspomnieć, że wizyta „wizjera” to czynność odpłatna świadczona w ramach prywatnej praktyki – wyjaśnia Tomasz Gorzała.
CZYTAJ TEŻ: Gmina Międzyrzec Podlaski wyłącza oświetlenie w ramach oszczędności
Farmakoterapia i lęki
Rodzice, w związku z sugerowanym przez wychowawczynię występowaniem lęków u dziecka, udali się na konsultację psychiatryczną. Specjalista włączył Beniaminowi farmakoterapię i w rezultacie chłopiec zaczął przyjmować silne leki. – Beniamin dostawał te leki i był zamroczony nimi – wspomina mama chłopca. Pomimo stosowania farmakoterapii nauczycielka dalej twierdziła, że dziecko jest niespokojne, ma lęki, jest bardzo trudne i nie współpracuje. Co dziwne o problemach z Beniaminem rodzice słyszeli zazwyczaj tylko z ust wychowawczyni, pozostali opiekunowie mający kontakt z dzieckiem mówili natomiast, że chłopiec był spokojny, że miał dobry dzień w szkole, że zrobił drobne postępy…
- Zacząłem się zastanawiać jak to w końcu jest, że tego samego dnia różni nauczyciele wydają tak skrajne opinie o zachowaniu syna – wspomina Tomasz Gorzała – nie mogłem zrozumieć jak w ciągu czterech godzin pobytu w ośrodku mój syn był jednocześnie trudny, przejawiał lęki i w tym samym czasie miał dobry dzień, był wyciszony, spokojny i robił postępy. Postanowiłem zweryfikować te informacje i dałem Beniaminowi do szkoły telefon z włączonym nagrywaniem – wyjaśnia pan Tomasz.
To co zarejestrował włączony dyktafon zjeżył włos na głowie państwa Gorzałów. – Słuchałem tego czterogodzinnego nagrania i aż mi się płakać chciało przez to jak traktowane były nasze dzieci w tej grupie. Przez cztery godziny – tego dnia – wychowawczyni poświęciła dzieciom maksymalnie 15 minut. Nie było żadnych zajęć, żadnej terapii, a nawet żadnej właściwej opieki. Trójka niemówiących dzieci z głębokim autyzmem i wychowawczyni, która przez ten cały czas plotkuje z innymi pracownikami, zajmuje się swoimi sprawami i przede wszystkim jest co najmniej arogancka w stosunku do dzieci powierzonych jej pod opiekę. Zarejestrowany mam tylko głos, ale jego ton, sposób mówienia i agresywność nauczycielki wzbudzają przerażenie. Na nagraniu słychać również dziwne odgłosy być może jest odgłos uderzania, bądź innej demonstracji siły… Przez cztery godziny nagrania nie słychać natomiast żadnej reakcji naszego syna. Nie krzyczy, nie mruczy, jest cichutki - relacjonuje pan Tomasz.
Mężczyzna kiedy przyjechał odebrać tego dnia Beniamina z ośrodka standardowo zapytał nauczycielki jak minął dzień i jak sprawował się syn. Usłyszał, że chłopiec był trudny i miał lęki a przy tym był agresywny…. Natomiast odtworzone w domu nagranie pokazało zupełnie coś innego.
- Nasz syn miał tam mieć specjalistyczną opiekę i terapię, a dostał zupełnie coś innego, coś czego nie życzyłbym nawet najgorszemu wrogowi – wspomina Tomasz Gorzała. Ojciec nie mógł pogodzić się z tym co zarejestrował dyktafon i o całej sprawie powiadomił nie tylko dyrekcję palcówki ale również prokuraturę oraz Rzecznika Praw Dziecka.
CZYTAJ TAKŻE: Miasto nie skorzysta z 8 mln zł od rządu na modernizację trzech ulic
Nagranie na dyktafonie i prokuratura
Prokuratura została powiadomiona o znęcaniu się psychicznym i fizycznym nad trójką niepełnosprawnych podopiecznych SOSW w Stoku Lackim. Postępowanie w tej sprawie prowadziła Komenda Miejska Policji w Siedlcach, jednak pomimo dostarczonych nagrań i przesłuchania świadków odmówiono wszczęcia śledztwa ze względu na „brak danych dostatecznie uzasadniających podejrzenie popełnienia zarzucanego czynu”.
Natomiast dyrektor biura RPD, Anna Malinowska poinformowała Tomasza Gorzałę, że „Rzecznik Praw Dziecka skierował pismo do Dyrektora Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego w Stoku Lackim o informacje w przedmiotowym zakresie. W odpowiedzi dyrektor poinformował, że wobec nauczycielki zostały wyciągnięte konsekwencje służbowe i wzmożony został nadzór pedagogiczny, natomiast pomoc nauczyciela została ukarana karą porządkową. Sytuacja wychowanków Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego w Stoku Lackim pozostaje w zainteresowaniu Rzecznika Praw Dziecka”.
My też postanowiliśmy zapytać dyrekcję SOSW w Stoku Lackim o komentarz do sprawy. Dociekaliśmy m.in. czy zapisana na nagraniu sytuacja została skonfrontowana z nauczycielką, czy zostało podjęte wewnętrzne postępowanie wyjaśniające, czy i jakie konsekwencje poniosła owa nauczycielka, a także czy i jakie kroki zostały podjęte aby więcej nie dochodziło do takich sytuacji?
Wywołana do tablicy dyrekcja w lakonicznej korespondencji odniosła się do zadanych pytań informując jedynie, że „w przedmiotowej sprawie zostały podjęte działania zgodne z prawem i zawiadomione zostały właściwe instytucje, które przeprowadziły postępowania wyjaśniające w ramach swoich kompetencji” – napisała Anna Hołownia, dyrektorka SOSW w Stoku Lackim.
Nasze pytania pozostały więc bez odpowiedzi, bez odpowiedzi pozostaje też pytanie główne o jakość i bezpieczeństwo opieki oraz terapii osób niepełnosprawnych pozostających pod opieką pracującej nadal w ośrodku nauczycielki.
Przeczytaj też:
Odczuwana inflacja wynosi 27, a nie 17 procent
Składasz wniosek o dodatek węglowy, zapłacisz karę za śmieci?
Seniorzy zapraszają na wyjątkowe wieczory teatralne
Policjanci odnaleźli zaginionego nastolatka
Nie żyje Andrzej Lipowiecki. To on założył Prochownię Terespol
Napisz komentarz
Komentarze