Beneficjum w Choroszczynce uposażył król August II w 1752 roku, tworząc parafię w obrządku unickim. Należały do niej miejscowości: Choroszczynka, Dąbrowica Duża i Bokinka Królewska. Dalsze jej dzieje toną w mrokach historii, aż do czasu przymusowego przejścia na cerkiew prawosławną w roku 1875., również z powodu prześladowań, gdyż po kasacie Unii przez władze carskie zagarnięto wszelkie dokumenty jej dotyczące i wywieziono.
Dwa obrządki
Mieszkańcy wsi Choroszczynka, jak i innych miejscowości należeli do dwóch obrządków, a co za tym idzie do dwóch parafii i dwóch diecezji. Katolicy obrządku „łacińskiego” mieli swą parafię w Piszczacu należącą do diecezji łuckiej, a od 1818 r. diecezji podlaskiej. Po jej zamknięciu w roku 1878 należeli do Białej Podlaskiej, zaś po wybudowaniu kościoła w Tucznej w latach 80. XIX wieku przyłączono ich do parafii do w Tucznej. Nadmienić należy, że po likwidacji parafii w Kodniu, na terenach na południe i wschód od Białej Podlaskiej, aż do Włodawy, była to jedyna parafia „łacińska.” Katolicy obrządku wschodniego mieli swą parafię w Choroszczynce wchodzącą do diecezji chełmskiej tego obrządku.
Skąpe wiadomości można zaczerpnąć z ksiąg łacińskich m.in. parafii Piszczac dzięki związkom międzyobrządkowym i wynikającym z tego zapisom w aktach chrztu i małżeństwa. Z danych zapisanych w aktach metrykalnych w Piszczacu wynika, że w Choroszczynce proboszczami byli: ks. Antoni Kozakiewicz, o. Łukasz Piotrowski, ks. Ignacy Boniewski, ks. Demetriusz Droszewski i pomagał mu ks. Jan Ostaszewski, ks. Mikołaj Kalinowski (wcześniej Połoski i Kobylany) wsławił się szczególnie umacnianiem wszelkich związków międzyobrządkowych oraz ostatni proboszcz unicki, ks. Jerzy Koncewicz – prawdopodobnie spokrewniony ze św. Jozafatem.
PRZECZYTAJ: Nowe wydanie Słowa Podlasia już gotowe! Sprawdźcie, o czym piszemy
Krwawe prześladowania
W latach prześladowań do parafii Choroszczynka należało około 580 osób zamieszkujących oprócz wzmiankowanej Choroszczynki, Dąbrowicę Dużą i Bokinkę. Proboszcz ks. Koncewicz, cieszył się wielkim szacunkiem wśród parafian. Jest postacią dość zagadką oraz tragiczną. Wydarzenie tamtych dni są niejasne i trudne do odtworzenia, a co za tym idzie trudno dziś wyrokować, co do ich pełnego przebiegu oraz motywów działania poszczególnych osób. Ks. Koncewicz sam nie przyjął prawosławia, ale pozwolił na spokojne oddanie organów i zaniechał śpiewów religijnych, różańca. Z liturgii usunął monstrancję, komże, dzwonki… Parafianie zorientowawszy się w obrocie sprawy 13 stycznia 1874 r. zamknęli cerkiew, a klucze do niej ukryli pełniąc straż przy niej. W święto Jordanu – 18 stycznia 1874 r. ks. J. Koncewicz w asyście starosty i bratczyków nakłonił parafian do dobrowolnego otwarcia cerkwi uzasadniając, że wiara nie opiera się na organach, monstrancji, polskich śpiewach czy dzwonkach oraz mszale. I bijąc się w piersi wołał, że dokąd we mszy będzie wspominany Ojciec święty – Papież, będziecie katolikami. „Jeżeli nie będzie wolno papieża wspomnieć, to wtedy już i ja nie będę z wami.”
Parafianie wydali klucze, uspokoiwszy się. Ks. Jerzy Koncewicz sam nie przeszedł na prawosławie, ale złożył naczelnikowi powiatu bialskiego listę swoich parafian, którzy nie podejrzewając nic złego przed swoim księdzem, dotykając podawanego sobie pióra, byli przekonani, że podpisują się za unią. Sam opuścił swoją parafię. W jego miejsce przybył pop schizmatycki, który zgodnie z przedstawioną sobie listą uznał wszystkich na niej znajdujących się za gotowych do przejścia na prawosławie. Wierni z kolei zorientowawszy się w obrocie sprawy zaprotestowali stanowczo oświadczając, że odtąd do cerkwi nie zajrzą, że pójdą kościoła łacińskiego, obchodzić będą święta i posty łacińskie, a w ruskie uroczystości będą pracować… Naczelnik nakazał aresztować wpływowych unitów i skutych w kajdany wysłał w głąb Rosji. Byli nimi Szymon Marczuk – sołtys Choroszczynki (zostawił żonę, dziecko i starszych rodziców w biedzie), Jakub Łojewski z Bokinki (zostawił żonę i 6. dzieci) oraz Nicefor Dawidiuk (żona i jedno dziecko). Pozostałych kazał uwięzić, batożyć oraz sprowadził kozaków i rotę piechoty, którzy przebywali w wiosce na koszt mieszkańców. Dopiero po kilku miesiącach więźniów wypuszczono na wolność oraz wycofano wojsko ze wsi.
Nowe przydrożne krzyże
Następnym momentem, który wyłania się mroku dziejów, jest rok przełom lat 1901/1902-1 kiedy to na Podlasiu skrycie stawiano przydrożne krzyże. W Choroszczynce pojawiły się dwa. Jeden na folwarku, na skrzyżowaniu drogi do Kodnia. Drugi za plebanią, na skrzyżowaniu dróg do Tucznej i Bokinki. Podczas śledztwa wszyscy zgodnie zeznawali, że w nocy nic nie zauważyli, a rano zobaczyli stojące krzyże. Pop dwukrotnie przenosił krzyż ze skrzyżowania na cmentarz, ale w nocy wracał on na swoje miejsce. Poniechał on dalszych działań, a jedynie zaskarżył wieś do władzy, która naznaczyła na wieś karę pieniężną.
W roku 1905, po ogłoszeniu ukazu tolerancyjnego część ludności, nieufna co do trwałości deklaracji rządu rosyjskiego przeszła na obrządek łaciński i przynależała do parafii w Tucznej. Część pozostała nadal przy prawosławiu. W roku 1915 większość prawosławnych uciekając przed frontem, wyjechała do Rosji. Pusta cerkiew służyła tułaczom za noclegownię. 16 stycznia 1918 roku spłonęła w wyniku zaprószenia ognia bądź celowego podpalenia. Przyczyny pożaru nie zostały dokładnie określone, chociaż w korespondencji z biskupem Henrykiem Przeździeckim mieszkańcy wsi Choroszczynka wyraźnie wskazują tajemniczego „złoczyńcę.”. Proboszcz Tucznej, ks. Józef Pieńkowski, poświęcił zgliszcza cerkwi i postawił w tym miejscu łaciński krzyż oraz skłonił łacińskich mieszkańców folwarku w Choroszczynce do budowy kaplicy. Wzniesiona drewniana kaplica (9 m – 20 łokci x ~ 5,40 do 7,2 m – 12 do 16 łokci w zależności od źródła) była podstawą do wznowienia parafii. Co też uczynił Biskup Podlaski Henryk Przeździecki Dekretem z 11 stycznia 1922 r. „przywrócił i odnowił” 2 lutego 1922 roku dawną unicką parafię pw. Ścięcia św. Jana Chrzciciela w Choroszczynce.
Musieli pokonać wiele trudności
Przywrócona parafia, a w zasadzie należący do niej wierni oraz powołany do administrowania nią proboszcz parafii Tuczna ks. Józef Kocyk, borykali się z wieloma problemami. Trzeba było zadbać o zwrot mienia parafialnego, zwolnienia zajętych przez leśniczego oraz parcelantów budynków, w tym plebanii, objęcia w zarząd gruntów parafialnych (~ 300 morgów) oraz dokończenia budowy i wyposażenia wspominanej kaplicy, a także jej wyświęcenie. Starania wymagały hartu ducha i niezachwianej postawy. W obronie mienia i pracach na gruntach parafialnych oraz przy budowie i wyposażeniu kaplicy brali udział pospołu i katolicy obydwu obrządków, a nawet prawosławni. Wspomina o tym bogata korespondencja pomiędzy parafianami a Biskupem Podlaskim, w której parafianie proszą biskupa o pomoc, gdyż nie są w stanie sami ochronić dóbr ich parafii. Czas administrowania dobrami parafii Choroszczynka przez proboszcza z Tucznej przeciągnął się do kilku tygodniu, a nawet miesięcy, gdyż Biskup musiał znaleźć kapłana, który odważy się podjąć tego wyzwania. Pierwszym, który podjął się zmierzyć z wizją „tymczasowości nowych parafii,” „niewielką liczbą ludności oraz brakiem towarzystwa” okazał się być ks. Stefan Szałkowski. Pełnił on tę funkcję zaledwie dwa lata. Jego czas pracy naznaczony jest wieloma napięciami związanymi ze sprawami majątkowymi. Związanymi nie tyle może ze złą wolą stron, co poplątanymi dziejami parafii, a co za tym idzie jego majątku. Nie wchodząc w szczegóły spraw, które rozstrzygały władze diecezjalne, ministerstwa, a nawet sądy. Obok konieczności zorganizowania życia parafii i jej duchowej odnowy po latach wojennych ks. Szałkowski stanął najpierw wobec braku miejsca do zamieszkania, plebanię zamieszkiwał leśniczy oraz parcelanci z rodzinami. Majątek parafii, taktowanej przez niektórych, jako poprawosławnej był poddany parcelacji, a rodziny, którym przydzielono „odzyskaną” ziemię przybyli do Choroszczynki przed odnowieniem parafii i przybyciem ks. Szałkowskiego. Ponad to, część gruntów wcześniej będących własnością unickiej parafii w Choroszczynce leżało w obrębie Dąbrowicy Dużej, która według nowej organizacji parafii „łacińskich” przynależała do parafii w Tucznej. Sprawę kompilowała dodatkowo fakt, iż pierwszym administratorem parafii Choroszczynka i jej dóbr był proboszcz wspominanej Tucznej ks. J. Kocyk, którego decyzje dzierżawy oraz np. pożyczenie dzwonu z Choroszczynki dla pozbawionej dzwonów Tucznej wprowadziły wiele napięć, które znalazły rozwiązanie dopiero w decyzjach władzy diecezjalnej.
Rozbudował kościół, odnowił plebanię
Po nim w roku 1924 roku Probostwo objął ks. Józef Grajewski, który dokończył wymienione wyżej sprawy i ustabilizował sytuację w parafii. Zakończył swoje pasterzowanie zastrzelony 7 listopada 1936 roku. Zabójstwa dokonał na tle rabunkowym kochanek gospodyni. Kolejnym pasterzem został ks. Stanisław Krygielski, eksfranciszkanin, zapamiętany z pogody ducha i powszechnego szacunku wśród mieszkańców, nawet prawosławnych. Był ekscentrykiem nie liczącym się z zasadami ani kościelnymi, ani państwowymi. Przy wydatnym współudziale parafian, dzięki znajomemu sobie inżynierowi dobudowano pod jego przewodem do istniejącego kościółka prezbiterium, zakrystie oraz wieżę kościelną z przedsionkiem i chórem, otoczył cmentarz grzebalny i przykościelny betonowym parkanem oraz podniósł budynki ekonomiczne oraz odnowił plebanię. Rozbudowę kościółka była możliwa dzięki wycince lasów parafialnych oraz ich częściowej sprzedaży, co uczynił bez zgody władz przypłacił procesem oraz administracyjną karą aresztu, którą odbył w prawdopodobnie w klasztorze w Leśnej Podlaskiej. Całość miał skwitować: „Posiedzieć posiedziałem, ale co zrobiłem, to pozostało…” Przeżył z parafianami czas niepokojów związanych z wojną i okresem powojennym. Zniedołężniał przygnieciony wiekiem i chorobami w ostatnich latach zaniedbując sprawy duszpasterskie, szczególnie katechezę. W Wielką Sobotę roku 1965 zasłabł, a dnia następnego w Niedzielę Zmartwychwstania 21 kwietnia 1965 r. zmarł. Kolejnym pasterzem parafii został 01 lipca 1965 r. ks. Stanisław Byczyński. Dalej pasterzowali w Choroszczynce księża Kazimierz Żelisko, Henryk Wetoszka, Leon Sydor, Jan Miłosz, Waldemar Izdebski, Bogdan Kozioł, Antoni Przybysz, Edward Gołębicki, Andrzej Głasek i Grzegorz Cholewa. Obecnie proboszczem parafii Choroszczynka jest ks. Adam Karcz.
Obchody jubileuszu
Tegoroczny jubileusz 270 lat istnienia parafii, 100 lat wznowienia parafii. połączono z gminno-parafialnym Świętem Plonów. Święto Dziękczynienia odbyło się podczas dorocznego odpustu parafialnego Ścięcia św. Jana Chrzciciela. Uroczystości rozpoczęły się prezentacją historii parafii oraz diecezji dokonanej przez ks. dra hab. Sławomira Bylinę. Prezentacja była przeplatana śpiewem zespołu „Na swojską nutę” z Zahorowa, który zaprezentował utwory patriotyczne i ludowe w języku polskim oraz w dialekcie chachłackim, a także dumkę ze słowami specjalnie ułożonymi na jubileusz parafii.
Po przybliżeniu historii tej ziemi, a przede wszystkim ludzi na niej żyjących, ks. bp Grzegorz Suchodolski, w asyście licznie zgromadzonych parafian oraz przedstawicieli władz państwowych i samorządowych różnych szczebli, pobłogosławił kamień pamięci poświęcony Symeonowi Marczukowi, sołtysowi Choroszczynki i organiście z cerkwi unickiej, który w 1875 r. stanął w obronie wiary. Za przeciwstawienie się rozkazom władz rosyjskich, został skazany na zsyłkę na Sybir. Bohaterskiemu obrońcy wiary udało się powrócić z katorgi. Zmarł w domu swego syna w roku 1905. Niestety nie znamy miejsca jego pochówku. Pobłogosławiony kamień pamięci odsłonili jego potomkowie: Tadeusz Bojarczuk oraz Monika Hołub, a delegacje parafialna i gminna złożyły kwiaty.
CZYTAJ TEŻ: Najsławniejsze cmentarze świata. Zabieramy Was w podróż po nekropoliach [ZDJĘCIA]
Modlili się za obrońców Kościoła
Centralnym momentem jubileuszu była dziękczynna msza św. pod przewodnictwem biskupa Grzegorza Suchodolskiego, biskupa pomocniczego diecezji siedleckiej. Eucharystię koncelebrowali ks. kan. Waldemar Izdebski i ks. kan. Antoni Przybysz, wcześniejsi proboszczowie Choroszczynki, ks. dr hab. Sławomir Bylina, pracownik naukowy KUL oraz ks. dr Łukasz Szczeblewski, kapelan księdza biskupa. Śpiewom podczas liturgii obok miejscowego organisty Aleksandra Gawryluka i wspomagającej go kantorki Anety Gawryluk przewodził chór parafii Piszczac pod batutą Janusza Hołowni. Szczególnego wymiaru zarówno liturgii odpustowej, jak i obchodom dożynek nadała orkiestra dęta z Łomaz pod kierunkiem kapelmistrza Wojciecha Lesiuka.
W homilii bp Suchodolski wyraził radość z zaproszenia na tak doniosłą uroczystość jubileuszu, dożynek i odpustu parafii. Wyraził również podziw dla przodków parafii na czele z Symeonem Marczukiem zesłanym na Sybir za obronę kościoła katolickiego. Ich przywiązanie do wiary i męstwo w obliczu ataków nieprzyjaciół jest godne pamięci, co dziś czynimy w tak okazały sposób. Doświadczyli oni tak, jak prorok Jeremiasz, z pierwszego czytania, opieki Boga.
W modlitwie dziękczynnej obok licznie zgromadzonych wiernych uczestniczyło również duchowieństwo, szczególnie z dekanatu terespolskiego. Oprócz wcześniej wymienionych wśród koncelebransów poprzednich proboszczów choroszczańskich należy wymienić również obecnego na jubileuszu ks. Andrzeja Głaska. Pośród przybyłych na uroczystości nie zabrakło przedstawicieli władz państwowych i gminnych. Obecni byli: poseł Dariusz Stefaniuk, przewodniczący Rady Powiatu Bialskiego Mariusz Kiczyński, radni Gminy Tuczna na czele z przewodniczącym rady gminy Zbigniewem Sokołowskim, wójt gminy Tuczna Zygmunt Litwiniuk i jego zastępca Krzysztof Skorodziuk. Starostami tegorocznych dożynek byli Kinga i Sylwester Olędzcy, gospodarze z Choroszczynki.
Zabawa do świtu
Po zakończonej mszy świętej i procesji eucharystycznej zebrani świętowali na dożynkach. Spotkanie było okazją do wspólnej zabawy przy występach dzieci z Zespołu Szkolno-Przedszkolnego z Tucznej, koncercie orkiestry dętej z Łomaz, ludowych zespołów śpiewaczych z okolicy oraz podopiecznych Środowiskowego Domu Samopomocy w Międzylesiu, którzy przygotowali przedstawienie. Nie zabrakło tradycyjnych stoisk sołectw i konkursu sołtysów. Wszyscy mogli się posilić na stoisku parafialnym przygotowaną zupą pieczarkową, którą podawali parafianie dzięki hojności Halinie Kozłowskiej, która wraz z mężem Mirosławem podarowała na ten cel pieczarki ze swojej uprawy. Zabawa, która odbyła się pod koniec sierpnia, trwała do białego rana.
Opracowane na podstawie materiałów Bożeny Kołtun i ks. Adama Karcza.
PRZECZYTAJ:
- Śmiertelny wypadek w Zakładach Tłuszczowych. Drugi pracownik w szpitalu
- Wyciął i ukradł 17 drzew. Próbował zatuszować ślady
- Bykowe po nowemu? Wsparcie tylko dla rolników, którzy są małżonkami
- Nielegalny karabinek i naboje. Po co 61-latek schował w domu broń?
- Budowa fermy drobiu. Mieszkańcy Żeszczynki są zaskoczeni
Napisz komentarz
Komentarze