Ludzie z pasją – tak można powiedzieć o Jadwidze i Zbigniewie Kotkowskich z Białej Podlaskiej, którzy w latach 80. rozpoczęli aktywność sportowo-turystyczną, a dziś, choć mają łącznie 145 lat, z zapałem planują kolejne biegi, rajdy i wycieczki z plecakami. Swoją pasją zarazili też dzieci i wnuki.
Wszystko zaczęło się w latach 80., kiedy jako rodzice trójki dzieci państwo Kotkowscy zaczęli się zastanawiać nad zorganizowaniem im wolnego czasu. Założenie było jedno: chcieli wszystko robić wspólnie.
Z dziećmi na rajdy, spływy i wycieczki
Dzieci wyjeżdżały razem z rodzicami. I to od najmłodszych lat. Wojtek miał 8 lat, gdy brał udział w spływach kajakowych, a jako 10-latek pojechał na rajd rowerowy do Budapesztu. Aktywnie w wyjazdach uczestniczyła także najstarsza córka Agnieszka. Gdy na świecie pojawiła się najmłodsza Marzenka, tata wyjeżdżał z jej starszym rodzeństwem, a pani Jadwiga zostawała z najmłodszą dziewczynką w domu.
– Syn miał 11 lat, córka 15, ja 35. Pokonywaliśmy wtedy trasy od Szczecina do Suwałk. Pociągi, potem rowery, to było coś. Cieszyłem się, że mam przy sobie dzieci, a one, że mają tatę tylko dla siebie. Emocje każdego dnia były inne – opowiada bialczanin.
Z czasem doszło do tego, że aktywność i wyjazdy były nieodzowną częścią życia Kotkowskich. Latem rowery, kajaki i wspinaczki, a zimą narty. – Za każdym razem chcieliśmy zobaczyć coś innego. Nigdy nie powtarzaliśmy tras. W latach 80. głównie jeździliśmy rowerami, po Podlasiu, do Hamburga, do Brześcia, od Gdyni przez Władysławowo aż do Świnoujścia – wylicza pani Jadwiga.
Wraz z mężem cieszą się, że udało się zarazić pasją do aktywnego życia swoje dzieci, ale i wnuków, których mają już dziewiątkę.
Zimą też może być ciekawie
Turystyka w rodzinie Kotkowskich kwitła nie tylko latem. Bialczanie odkryli, że południowe Podlasie kryje zimą wiele uroków. Postanowili więc wystartować w Biegu Serpel.
– Te biegi były bardzo urokliwe. Kolejne imprezy, takie jak Bieg Piastów w Jakuszycach, zaczęły być dla nas obowiązkowe. W roku 1983 pojechałem tam już z Agnieszką i Wojtkiem. Wzbudziliśmy tam sensację. Oto tatuś przywiózł tam takie maluchy, które zresztą nieźle radziły sobie na nartach. Dostaliśmy tam nawet puchar dla rodziny, która przyjechała z najdalszych rubieży kraju. – mówi pan Zbigniew.
Najmłodsza Marzenka ma dziś 9-letnią córkę Paulinę i siedmioletnie trojaczki: Alicję, Julię i Szymona. Dziadkowie mają więc co robić.
Na rowerze po powołanie
Syn państwa Kotkowskich zakochał się w rowerach. W 1992 roku jako uczeń bialskiego I LO im. J.I. Kraszewskiego odbył pielgrzymkę rowerową z Radzynia Podlaskiego do Lourdes.
– Pojechał tam po powołanie. Nie wiedział, kim chce być w życiu. Gdy wrócił, powiedział, że będzie lekarzem. I tak się stało. Ukończył Wojskową Akademię Medyczną, odbył staż, zdobył specjalizację i jest neurologiem. Dziś pracuje jako ordynator w jednym ze szpitali w Austrii. Jest uznanym i szanowanym lekarzem – mówi dumna mama.
Od początku lat 80. małżeństwo odbyło 320 wszelkiego rodzaju wypraw. Mają na swoim koncie m.in.: 58 wyjazdów narciarskich, 46 rajdów rowerowych, 24 spływy kajakowe, 86 wędrówek pieszych z plecakami. – I na tym nie koniec – zapowiadają Kotkowscy.
Żona pakuje, mąż planuje
Do każdego wyjazdu, mniejszego czy większego, rodzina Kotkowskich dokładnie się przygotowuje. Jak mówią, podział obowiązków jest jasny. Pan Zbigniew zajmuje się planowaniem trasy i zapewnieniem atrakcji, a pani Jadwiga pakuje rodzinę i dba o zaopatrzenie. Ruszają pociągiem, z plecakami i głową pełną pomysłów.
Dziś są emerytami, ale jako aktywni zawodowo młodzi ludzie musieli czasem nieźle się natrudzić, by wygospodarować czas na wspólny wyjazd. Pani Jadwiga była pracownikiem biurowym w Powiatowym Związku Gminnych Spółdzielni, a potem, od 1984 roku aż do przejścia na emeryturę w 2000 roku, nauczycielką w Szkole Podstawowej w Komarnie, do której sama chodziła. Wraz z uczniami z klas 4-8 była na 63 wyjazdach, w których na przestrzeni lat wzięło udział 1663 uczniów. Pan Zbigniew pracował w budżetówce. Oboje byli też harcerzami.
Pan Zbigniew, który ma dziś 73 lata, podkreśla, że udział w wyjazdach turystycznych z bliskimi scala rodzinę i to jest wspaniałe uczucie. Nie zawsze było jednak kolorowo. Okazuje się, że starty w różnego rodzaju zawodach nieraz wiązały się z wielkim cierpieniem. Bialczanin ma na swoim koncie udział w 9 maratonach, w tym w dwóch uczestniczył z synem. – Ból i cierpienie oczywiście było, ale dziś są piękne wspomnienia. Uważam, że dla chcącego nie dzieje się krzywda – podkreśla bialczanin.
Już snują kolejne plany...
Małżonkowie nie spoczywają na laurach. To, że nie czują upływających lat, pozwala im snuć kolejne ambitne plany. Choć przejechali już tysiące kilometrów, zdradzają, że mają jeszcze niezdobyte miejsca i chcieliby je odwiedzić. – Zostało nam do odwiedzenia sześc parków narodowych, pozostałe widzieliśmy. – zaznacza pani Jadwiga.
Justyna Dragan
Więcej w papierowym i elektronicznym wydaniu "Słowa" nr 28
Napisz komentarz
Komentarze