Pojechaliśmy na miejsce, aby sprawdzić, jak naprawdę wygląda sytuacja. Z gospodarzami spotkaliśmy się w Romaszkach, bezpośrednio przy rowie melioracyjnym, ciągnącym się z Rossosza, przez Romaszki, Walinnę, Woroniec po Brzozowy Kąt. – To jest obraz nędzy i rozpaczy. Około 200 hektarów gruntu pod wodą. Nasza praca poszła na marne – żali się Roman Chwedoruk z Romaszek.
Gmina: "To nie nasz obowiązek"
– W lipcu 2022 r. sygnalizowaliśmy gminie, że rów jest zapchany. Bobry wykorzystały gałęzie, które rosną przy rowie i zbudowały tamę. Woda się spiętrzyła. Nikt nie zareagował. Wraz z sąsiadem sami próbowaliśmy wyczyścić rów, obcięliśmy trochę gałęzi i spróbowaliśmy przeczyścić przepust w Romaszkach, który jest całkiem zapchany. Nie dało się tego fizycznie zrobić. Taka sytuacja trwa do dzisiaj i mamy tego konsekwencje – tłumaczy Roman Chwedoruk.
Urząd nie czuje się w obowiązku czyszczenia głównego rowu.
– Co do zasady, zgodnie z artykułem 205 ustawy Prawo Wodne, obowiązek utrzymania urządzeń melioracyjnych leży po stronie właściciela gruntu, na którym znajduje się dane urządzenie, lub spółki wodnej, jeżeli funkcjonuje na danym terenie. Na terenie Gminy Rossosz nie funkcjonuje spółka wodna, więc obowiązek utrzymania urządzeń melioracji spoczywa na właścicielu – zauważa pracownik urzędu Mateusz Majewski. – Właścicielem gruntu oraz urządzenia malioracyjnego, jakim jest „Dopływ z Kreczek”, bo na nim właśnie bobry zbudowały tamę, która jest powodem zalewania łąk i pól, jest Skarb Państwa, w imieniu którego zgodnie z ustawą działają Wody Polskie. Obowiązek utrzymania urządzenia melioracyjnego „Dopływ z Kreczek” należy zatem do Państwowego Gospodarstwa Wodnego Wody Polskie. Mieszkaniec, który zgłosił się z problemem zalewania gruntów do urzędu gminy, został poinformowany o podmiocie odpowiedzialnym za utrzymanie urządzenia wodnego – dodaje.
I podkreśla jednocześnie, że Wody Polskie starają się na bieżąco działać, ale bobry ciągle odbudowują tamy.
Około 200 ha upraw pod wodą
Rolnicy twierdzą, że dziś pod wodą jest ok. 200 ha gruntu, na którym rośnie m.in. ozimina, jęczmień, rzepak. Zalane pola i łąki ciągną się aż do Brzozowego Kąta, w gminie Komarówka Podlaska. – Znajdujemy się w Romaszkach, ale przez ten zapchany przepust zalane są łąki i pola także w Walinnie, Worońcu i Brzozowym Kącie. Tu jest najwyższy poziom gruntu, ale rów ma długość ok. 20 km i im dalej, tym poziom jest niższy. Jak tak dalej pójdzie i nikt się tym nie zajmie, to poniesiemy ogromne straty finansowe, nasza praca pójdzie na marne. To może być nawet 8 tys. zł z 1 ha, w zależności kto co uprawia – mówi Roman Chwedoruk.
CZYTAJ TEŻ: Nowa parafia w Białej Podlaskiej. Jest dekret biskupa
Rolnicy twierdzą, że Wody Polskie mają wiedzę na temat ich tragicznej sytuacji.
– W listopadzie zawiadomiliśmy telefonicznie Wody Polskie. Jak dotąd nikt się jednak tu nie pojawił. Pobocze było koszone ostatnio jakieś 2 lata temu. Teraz rów jest w tragicznym stanie. Własnymi siłami nie damy rady usunąć tego szlamu – zaznacza z kolei Piotr Brukalski.
– Wód Polskich to nie interesuje. Rozmawiałem z panią z Wód Polskich w Białej Podlaskiej. Poradziła, żebyśmy napisali do Ministerstwa Klimatu i Środowiska – denerwują się rolnicy.
Brak przejazdu drogą gminną
Trudną sytuację potęguje jeszcze inna kwestia. Woda zalała najdłuższą i kluczową do mieszkańców Romaszek drogę gminą. – To droga gruntowa, łącząca Rossosz z Romaszkami. W tej chwili nie da się tędy przejechać. W miejscu przepustu powstało jezioro. Co więcej, nie wiadomo, jak mocno woda podmyła przejazd od spodu. Strach tędy przejeżdżać samochodem czy ciągnikiem – mówi Piotr Brukalski i dodaje, że mieszkańcy okolicy muszą jakoś dowozić dzieci do autokaru, dojechać do sklepu po zakupy czy do kościoła. – Niedawno musieliśmy wezwać karetkę do mojej mamy, która ma ponad 80 lat. Był problem, bo ambulans nie mógł dojechać. Taka sytuacja zagraża życiu ludzi – mówi Roman Chwedoruk.
PRZECZYTAJ: Pożar domu w Romaszkach. Strażacy znaleźli zwęglone ciało
Pod wodą są również pola rolników z Walinny, Worońca oraz Brzozowego Kąta. Pojechaliśmy tam, aby ocenić skalę zniszczeń. – Ta sytuacja powtarza się co roku – mówi Sławomir Rudnicki z Brzozowego Kąta. – Tutaj rów był czyszczony jesienią, ale przez to, że w Romaszkach jest zapchany przepust, nasze pola też są zalane. W wodzie stoi pszenżyto, rzepak, kukurydza i inne uprawy. Nie da się wjechać na pole. Prawdopodobnie na wiosnę też tam nie wjedziemy – dodaje rolnik.
Zaznacza, że wystarczy oczyścić rów, zlikwidować tamy i po 2 dobach woda opadnie. Sęk w tym, że nikt się tym tematem nie interesuje. Zapytaliśmy o to Wody Polskie, ale na razie nie otrzymaliśmy odpowiedzi.
Tymczasem, po naszej interwencji, 2 stycznia skontaktował się z nami pracownik Urzędu Gminy w Rossoszu. Poinformował, że gmina wraz z sołectwem Romaszki podjęła próbę udrożnienia przepustu mimo wysokiego stanu wody. Działanie zakończyło się sukcesem. Woda po obu stronach przepustu opadła i jej poziom się wyrównał.
PRZECZYTAJ:
- Laura i Antoni. To najczęściej wybierane imiona w Białej Podlaskiej
- Zamiast drożeć, paliwo na Orlenie tanieje. Czy UOKiK zbada sprawę?
- Strażnicy graniczni z Terespola odzyskali dwa drogie auta
- Oszukał ją "amerykański lekarz". Straciła... ponad 250 tysięcy zł!
- Podsumują wystawę o Bogusławie Kaczyńskim. Muzeum zaprasza na finisaż
- Wywiad Słowa Podlasia: Warto robić noworoczne postanowienia!
Napisz komentarz
Komentarze