Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 22 listopada 2024 07:51
Reklama
Reklama

Akademia Bialska w XVII – XVIII w.

Akademia Bialska w XVII – XVIII w.

Przedwczesna śmierć księdza Krzysztofa Wilskiego-Ciborowicza odbiła się negatywnie na dalszych losach zarówno jego fundacji szkolnej, jak i stworzonej przezeń bialskiej kolonii akademickiej Uniwersytetu Krakowskiego. Wiadomo, że jeszcze za życia fundatora organizacja szkoły w Białej nie uzyskała tego stopnia, o jaki zabiegał Wilski, gdyż na rozpoczęcie nauki w roku 1630/1631 Akademia Krakowska przysłała nie ośmiu, lecz tylko trzech profesorów.

Nie wiemy, z jakich powodów Kraków nie spełnił postulatów księdza Wilskiego dotyczących stopnia zorganizowania szkoły w Białej. Ale nie ma też wątpliwości co do tego, że stan taki nie zadowalał proboszcza bialskiego. W dążeniu do zorganizowania szkoły w Białej Wilski wykazał się wyjątkową konsekwencją i samozaparciem. Z pewnością podjąłby dalsze starania i zabiegi, aby w Białej pracowało ośmiu krakowskich profesorów, a kolonia bialska uzyskała przynajmniej zbliżony poziom organizacyjny do poznańskiej Akademii Lubrańskiego czy krakowskich Szkół Nowodworskich. Stało się jednak inaczej, bo gdy zabrakło fundatora i organizatora szkoły nikt już nie zabiegał o podwyższenie stopnia organizacyjnego szkoły ani o realizację planowanych przez Wilskiego inwestycji. 

Na przekór trudnościom

Następca Wilskiego na probostwie bialskim, ksiądz Mateusz Drwęski, nie miał nawet w części tej charyzmy w sprawach szkoły, co jego poprzednik. O rozwój szkoły bialskiej nie zadbał też właściciel miasta, książę Aleksander Ludwik Radziwiłł. Po śmierci Wilskiego niemal natychmiast pojawiły się niemałe perturbacje w funkcjonowaniu fundacji szkolnej, co przekładało się na trudności finansowe szkoły, z którymi kolonia bialska borykała się przez cały wiek XVII i XVIII. Wilski nie zdążył znaleźć nikogo, kto po jego śmierci mógłby zadbać o rozwój bialskiej kolonii akademickiej i uzyskać dla niej wyższy status organizacyjny. Jednak jakby na przekór trudnościom, które szkole bialskiej towarzyszyły już od pierwszych lat jej istnienia, trwała ona nieprzerwanie, pozostając jedyną placówką oświatową w promieniu wielu dziesiątek kilometrów od Białej. Utrzymywała wysoki poziom nauczania i wychowania, co zapewniał jej stały dopływ wysoko kwalifikowanej kadry, stosowne programy nauczania, odpowiednie książki do nauki oraz nowoczesne metody dydaktyczne.

Zgodnie z wolą Wilskiego przy szkole istniał alumnat (bursa). W prawdzie zamieszkało w nim nie trzydziestu, jak tego chciał fundator, lecz tylko dwunastu uczniów. Uczniowie nie ponosili żadnych kosztów utrzymania – byli to bowiem krewni Wilskiego. W alumnacie stołowali się też profesorowie bialscy. Na wspólne wyżywienie uczniów i profesorów przeznaczano rocznie 671 złotych polskich, na pensję praczki, zakup papieru i inne potrzeby alumnów i profesorów zapewniono w budżecie rocznym kwotę 200 złp. Za zgodą właściciela miasta, alumnat w sezonie jesienno-zimowo-wiosennym otrzymywał nieodpłatnie z puszczy bialskiej 30 wozów drewna na opał, zaś szkoła – 180 wozów. Z budżetu szkolnego posyłano corocznie do Krakowa 100 złp, aby Akademia Krakowska "godnemi miejsce to (kolonię bialską) opatrywała profesorami". W budżecie przewidziano też sumę 50 złp rocznie na pokrycie kosztów podróży profesorów z Krakowa do Białej, którzy zmieniali się co trzy lata.

Finansowe kłopoty

O dalszych kłopotach finansowych szkoły informuje dokument z 20 grudnia 1690 r. Należne kolonii bialskiej czynsze roczne, tak w pieniądzach, jaki płodach rolnych, spływały bardzo niesystematycznie, m.in. Radziwiłłowie zalegali z czynszem z dóbr bialskich aż przez 18 lat, tj. od 1666 do 1684 r., a w latach 1686, 1689 i 1690 właściciele miasta i nominalni opiekunowie szkoły zapłacili tylko niewielką część należności. 

Suma radziwiłłowskiego długu obciążała już nie tylko Białą, ale także Dokudów i Cicibór. Ten ostatni majątek dzierżawiła w tym czasie Anna Rusiecka. Nie płacono nie tylko czynszów pieniężnych, ale i zbożowych – z dóbr Kłoda i Kościeniewicze od lat nie było żadnych dostaw. Ze swoich zobowiązań płatniczych wobec szkoły nie wywiązywali się także Żydzi bialscy. Zła sytuacja finansowa kolonii bialskiej odbiła się negatywnie na budynkach szkolnych. Z dużym trudem przeprowadzono konieczny remont budynku szkolnego i mieszkań profesorów. Mimo ustawicznych starań i zabiegów kolejnych dyrektorów kolonii bialskiej jej sytuacja materialna ciągle pozostawała na skraju ubóstwa. Wprawdzie w drugiej połowie lat 80. XVII w. fundację szkolną Wilskiego, a tym samym finanse kolonii próbowała uporządkować księżna Katarzyna z Sobieskich Radziwiłłowa, ale interwencja królewskiej siostry na krótko tylko poprawiła stan finansowy Akademii Bialskiej.

Wstawiennictwo księżnej

Księżna Katarzyna z Sobieskich Radziwiłłowa samodzielnie rządziła w Białej i hrabstwie bialskim po śmierci męża Michała Kazimierza (zm. 1680 r.). Dzięki jej interwencji wspomniany wyżej dług w wysokości 6440 złp został spłacony w całości z dóbr dokudowskich i ciciborskich. Księżna podjęła się także negocjacji z właścicielami innych majątków (m.in. Terebunia, Rohacz, Lipieniowic), aby jak najszybciej spłacili swoje długi wobec Akademii Bialskiej. Małżeństwo Skolimowskich, gdy ci nabywali w 1684 r. dobra Ortel, nakłoniła do wsparcia finansowego szkoły. Jej inicjatywie zawdzięczała kolonia bialska dostawy wiktuałów z dóbr kasztelana rawskiego Aleksandra Józefa Załuskiego.

Regres finansowy Akademii Bialskiej w XVII w. w niewielkim tylko stopniu rzutował na poziom dydaktyczny szkoły. Utrzymywanie wysokiego poziomu nauczania i wychowania kolonia bialska zawdzięczała przede wszystkim dobrze przygotowanym do zawodu nauczycielskiego i ofiarnym profesorom. Niepewne wynagrodzenia, często niewypłacane w terminie, wpływające na skromny byt, nie tylko nie "odstraszały" krakowskich profesorów od przyjazdu do Białej, ale niektórzy z nich przedłużali swoje trzyletnie kontrakty, a nawet pozostawali tu na całe życie. O dyrektorach i profesorach kolonii akademickiej w Białej z wieku XVII niewiele wiemy, gdyż w księgach promocyjnych Uniwersytetu Krakowskiego dopiero od wieku XVIII przy nazwisku każdego z absolwentów odnotowywano do jakiej kolonii został skierowany. Jak to już wiemy, pierwsi profesorowie przybyli z Krakowa do Białej z początkiem roku 1630/1631. Byli to: Adam Roszczewicz (Roscewic), Mikołaj Sulikowski i Baltazar Jan Przyłuski. Wszyscy ono posiadali odpowiednie kwalifikacje do pracy w szkole. 

Skromna kadra

Skromna i z całą pewnością niepełna lista profesorów i dyrektorów bialskiej kolonii akademickiej w XVII w. pozwala jednak na zorientowanie się, że kierowani do Białej z Krakowa nauczyciele byli ludźmi o wysokich kwalifikacjach zawodowych, merytorycznych i pedagogicznych. Mimo wciąż głębokich problemów finansowych, dzięki właśnie oddanej szkole i ofiarnej kadrze profesorów i dyrektorów, utrzymywała się ona w gronie najlepiej pracujących szkół-kolonii akademickich Uniwersytetu Krakowskiego. Podstawą organizacyjną i programowo-dydaktyczną szkoły bialskiej były statuty municypalne (miejskie), nadane Akademii Bialskiej przez Uniwersytet Krakowski, ale o tym opowiem Czytelnikom w następnym szkicu.

Jerzy Flisiński

 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
KOMENTARZE
Autor komentarza: chyży rójTreść komentarza: niech najpierw szczepią psy i koty będąnce w niewoli w miescie,Dodatkowo właściciele nie sprzątają po swoich niewolnikach,Postawić strażnika miejskiego i niech wali mandaty,od tego jest.Data dodania komentarza: 21.11.2024, 10:57Źródło komentarza: Wścieklizna w natarciu. Wykryto ją u domowego psa i krowyAutor komentarza: chyży rójTreść komentarza: a to dlatego,bo trzeba używać i rozumu a im zabrakloData dodania komentarza: 21.11.2024, 10:48Źródło komentarza: Kierowała po alkoholu. Uderzyła w busaAutor komentarza: AndrzejTreść komentarza: Ja na temat specjalności.Byłem w wojsku 40 lat wstecz, na szkole młodszych specalistów i po niej zostałem dowódcą obsługi R-140 M.Myślałem że nie ma już tej specjalności,a to dlatego że taka radiostacja,tzn,anteny nadawcze wysyłają w eter tyle energii,że każdy może szybciutko zlokalizowac miejsce.Nawet wtedy,w latach 80 mówiono nam że każda rsdt.dużej mocy to ,,świeci jak zimny ogień odpalony z zupełnej ciemności'.Oczywiście były na radiostacji urządzenia do pracy zdalnej,chyba z odległości do 150m,ale nigdy tego nie ćwiczyliśmy.Więc jestem bardzo zdziwiony,że wojsko ciągle szkoli ludzi z alfabetu Morsa,jest to przestarzałe,przy dzisiejszej cyfryzacji.Data dodania komentarza: 21.11.2024, 10:33Źródło komentarza: Mistrz MMA w szeregach terytorialsów. To międzyrzeczaninAutor komentarza: BartekTreść komentarza: Nie sposób nie dostrzec emocji, jakie towarzyszą Twojej wypowiedzi, ale wydaje mi się, że przedstawiasz rzeczywistość w sposób nazbyt uproszczony i jednowymiarowy. Oczywiście, dorosłość wymaga odpowiedzialności, a założenie rodziny jest jej istotnym elementem, ale przecież nie jest to jedyna definicja dojrzałości czy wartości człowieka. To, że ktoś nie ma jeszcze rodziny, nie oznacza, że jego opinie na temat patriotyzmu, obronności czy poświęcenia nie mają znaczenia. Twoja krytyka młodych ludzi, którzy mówią o wojnie czy bohaterstwie, opiera się na założeniu, że każdy, kto nie doświadczył wojny, idealizuje ją i traktuje jako romantyczną przygodę. To spore uogólnienie. Faktycznie, są osoby, które mogą nie rozumieć w pełni, czym jest wojna, ale równie dobrze można powiedzieć, że ktoś, kto nigdy nie służył w wojsku, może mieć bardzo realistyczne i świadome podejście do tych spraw. Nie jest to czarno-białe. Co więcej, podkreślasz, że polska tradycja heroizmu, którą wiążesz z upadkiem I i II Rzeczypospolitej, jest przyczyną problemów naszego kraju. Nie sposób jednak nie dostrzec, że właśnie ta tradycja dała nam bohaterów, którzy walczyli o niepodległość i wolność – nie tylko w zbrojnych konfliktach, ale też w codziennej pracy, działalności politycznej i społecznej. Zgadzam się, że wojna to koszmar – brud, smród, krew i cierpienie. Nikt, kto naprawdę rozumie jej naturę, nie traktuje jej jako romantycznej przygody. Ale czy oznacza to, że nie powinniśmy o niej rozmawiać, przygotowywać się do obrony kraju, czy doceniać poświęcenia tych, którzy byli gotowi walczyć za swoje ideały? Krytyka młodych, którzy szukają swojego miejsca w tradycji wojskowej czy patriotycznej, wydaje się nieco niesprawiedliwa. To nie znaczy, że są naiwni – być może po prostu szukają sensu, który jest głęboko zakorzeniony w naszej historii i kulturze. Ostatecznie, odwaga i odpowiedzialność nie mają jednej definicji. Można być odpowiedzialnym i odważnym w rodzinie, ale również w służbie publicznej, w wojsku, czy po prostu w codziennym życiu. Każdy etap życia ma swoje wyzwania i nie powinniśmy deprecjonować jednych wyborów na rzecz innych.Data dodania komentarza: 21.11.2024, 09:01Źródło komentarza: Mistrz MMA w szeregach terytorialsów. To międzyrzeczaninAutor komentarza: chyży rójTreść komentarza: "dlatego, że", nieuku, zapamiętaj. Nie ma żadnego "dlatego, bo".Data dodania komentarza: 21.11.2024, 08:45Źródło komentarza: Kierowała po alkoholu. Uderzyła w busa
Reklama
Reklama