Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 22 listopada 2024 07:28
Reklama
Reklama

Karol Stanisław I Radziwiłł (1669-1719) zwany "Sprawiedliwym"

Karol Stanisław I Radziwiłł (1669-1719) zwany "Sprawiedliwym"

Był najmłodszym synem Michała Kazimierza i Katarzyny z Sobieskich Radziwiłłów. Urodził się w Krakowie 27 listopada 1669 r. Pięcioro jego rodzeństwa: czterech braci i siostra, zmarło w dzieciństwie. Wychowywał się razem z o rok starszym bratem, Jerzym Józefem. Po śmierci brata, który zmarł w 1689 r., mając zaledwie 21 lat, Karol Stanisław odziedziczył obie połączone ordynacje – ołycką i nieświeską.

We wczesnej młodości kształcił się wraz ze starszym bratem w kolegium jezuickim w Lublinie. Ich nauczyciel, Kazimierz Aleksander Czychrowski, ustawicznie narzekał nie tylko na brak pilności obu chłopców w nauce, ale też i na brak zdolności.

Pierwsza podróż zagraniczna

Karol Stanisław i Jerzy Józef korzystali z prerogatyw, jakie wynikały z faktu, iż byli siostrzeńcami króla Jana III Sobieskiego. W latach 1684-1687 obaj młodzieńcy odbyli swą pierwszą podróż zagraniczną do Włoch, Austrii, Francji i Niderlandów. Podróży tej przyświecały nie tylko cele edukacyjno-poznawcze, ale również konieczność wypełnienia zleconej przez króla pewnej (zapewne drobnej) misji dyplomatycznej. Młodzi Radziwiłłowie wrócili do kraju w 1687 r., a matka na powitanie synów urządziła w Białej wspaniałe przyjęcie.

Po śmierci Jerzego Józefa, Karol Stanisław został jedynym męskim potomkiem w rodzinie (wcześniej zmarli: pierworodny syn Radziwiłłów Mikołaj Franciszek, Jan, Ludwik i Bogusław Krzysztof). Nominalnie, mając zaledwie 20 lat, stał się głową rodu i ordynatem ołycko-nieświeskim. 

Król wspierał siostrzeńca

Jan III był w tym czasie zajęty ostrą walką z opozycją, której przewodzili dwaj bracia Sapiehowie – Kazimierz, hetman wielki litewski i wojewoda wileński, oraz Benedykt, podskarbi litewski. Opozycję Sapiehów wobec króla i jego polityki wsparli także Pacowie. Walka obu stronnictw dotyczyła nie tylko spraw politycznych, Sapiehom i ich zwolennikom chodziło też o pozbawienie Radziwiłłów ich wiodącej roli w Wielkim Księstwie Litewskim. Karol Stanisław I Radziwiłł nie umiał znaleźć skutecznego sposobu, aby przeciwstawić się Sapiehom i obronić pozycję Radziwiłłów na Litwie. Niewiele w tym względzie mógł liczyć na pomoc króla, którego absorbowały sprawy polityczne dotyczące całego kraju. Wspierał jednak siostrzeńca, bowiem jego obecność w obozie królewskim była mu bardzo potrzebna, gdyż – mimo rosnącej przewagi Sapiehów – nazwisko Radziwiłł nadal mocno się jeszcze liczyło tak na Liwie, jak i w Koronie.

W tym należy też upatrywać zaszczytów, jakie Karol Stanisław otrzymał od Jana III. Już 1 września 1686 r. dostał nominację na koniuszego litewskiego, a w grudniu 1687 r. z protekcji króla został wybrany posłem na sejm w Grodnie. W rok później – także za protekcją królewską – wybrano go posłem na sejm warszawski z województwa brzeskiego.  W 1691 r., tylko dzięki kolejnej protekcji Jana III, Karol Stanisław otrzymał urząd podkanclerzego litewskiego. W sposobie bycia i w działaniu Radziwiłł charakteryzował się postawą kunktatorską. Powolny w działaniu, dobrotliwy z natury, nie przejawiający żadnych liczących się inicjatyw tak w życiu politycznym, jak i prywatnym. Zyskał niezbyt adekwatny do jego charakteru przydomek "Sprawiedliwy".

Ostry konflikt z Sapiehami

O ile w pierwszej połowie lat 90. XVII w. stosunki Radziwiłłów z Sapiehami uległy pewnej dostrzegalnej poprawie, to już w 1695 r. doszło do ich gwałtownego pogorszenia. Tym razem konflikt nie miał już charakteru politycznego, lecz całkowicie prywatny i dotyczył zadawnionego sporu obu rodów dotyczących praw do tzw. dóbr neuburskich. Bezpośrednią przyczyną stała się śmierć Ludwiki Karoliny, księżnej neuburskiej, jedynej córki Bogusława Radziwiłła, dziedziczki olbrzymiej fortuny swego ojca. Do opieki nad tymi dobrami zgłaszali swoje pretensje Sapiehowie, a ich odzyskanie stało się z kolei kwestią nie tylko ambicji, ale i honoru Radziwiłłów. Sprawa ciągnęła się praktycznie od śmierci księcia Bogusława w 1669 r.

Książę Bogusław, sporządzając testament, w którym wszystkie swoje dobra zapisał córce-jedynaczce, ustanowił jednocześnie aż dwunastu opiekunów Ludwiki Karoliny, która w roku śmierci ojca nie miała jeszcze nawet trzech lat. Jednym z nich był Michał Kazimierz Radziwiłł, ojciec Karola Stanisława. Sięgnięcie po tak ogromną fortunę zapewne skusiłoby wielu, skusiło też i Michała Kazimierza, który dopuścił się ewidentnego fałszerstwa dokumentu. Dokumentem tym był rzekomy zapis księcia Bogusława na rzecz Michała Kazimierza, sporządzony już po spisaniu przez niego testamentu, uczyniony w grodzie warszawskim 28 czerwca 1669 r.

W dokumencie tym książę Bogusław miał zapisać Michałowi Kazimierzowi i jego spadkobiercom księstwa słuckie i kopylskie, majętność kopyską, Kojdanowszczyznę z atynencjami, na których zatrzymywał tylko dożywocie dla siebie i swojej córki. Dokument ten został sfałszowany przez Michała Kazimierza, który był w posiadaniu od 1657 r. obligu podpisanego in blanco przez Bogusława Radziwiłła. Niezapisany arkusz papieru z podpisem księcia koniuszego Michał Kazimierz wykorzystał po jego śmierci. Nakłonił tzw. pieczętarzy do złożenia pod podpisem księcia Bogusława swoich podpisów, a treść dokumentu, odpowiadającą jego interesom, napisał sam.

Sprytne fałszerstwo

Fałszerstwo prawdopodobnie nigdy nie zostałoby odkryte, gdyby nie wyrzuty sumienia jednego z pieczętarzy. Był nim chorąży ziemi bialskiej, Mikołaj Skaszewski, który zdecydował się ujawnić prawdę w liście z 28 stycznia 1671 r. napisanym do Andrzeja Tyzenhauza, łowczego litewskiego. Fałszerstwo Michała Kazimierza wprawdzie zostało ujawnione, lecz bez żadnych – poza chwilowym blamażem – konsekwencji dla samego fałszerza. 

Sprawa nabrała szczególnego znaczenia, szczególnie wobec ostrego sprzeciwu Sapiehów, i groziła wręcz wojną domową. Zajęła się nią w trybie pilnym rada senatu, która dzień 21 kwietnia 1695 r. poświęciła obradom tylko w tej sprawie i – w przekonaniu, że zażegnuje nabrzmiały konflikt – opiekę nad dobrami neuburskimi powierzyła samemu królowi. 

Nowy król nie po myśli Radziwiłła

Nie zmieniło to w niczym sytuacji, że spór o dobra neuburskie pomiędzy Radziwiłłami a Sapiehami pozostawał nadal nierozstrzygnięty, nosząc w sobie zarzewie konfliktu nawet zbrojnego. Spór musiał jednak zostać odłożony w czasie, gdyż nastąpiła zmiana sytuacji politycznej w kraju w związku ze śmiercią w 1696 r. króla Jana III, co natychmiast wywołało spory o sukcesję tronu.

Karol Stanisław Radziwiłł początkowo opowiedział się za kandydaturą na tron polski Jakuba Sobieskiego, syna zmarłego Jana III. Gdy jednak szybko stało się jasne, że Jakub Sobieski nie ma żadnych szans, przeszedł do obozu popierającego kandydaturę Kondeusza (François Louis de Bourbon, książę de la Roche-sur-Yon). 

Podczas perturbacji z wyborem króla, Radziwiłł trzymał się na uboczu i dość szybko – nie czekając na rozstrzygnięcie – opuścił Warszawę i schronił się w Białej, gdzie oczekiwał na rozwój wydarzeń. Jako koniunkturalista z natury, gdy okazało się, że w "wyścigu" o tron zwyciężył Sas, Karol Stanisław, odczekawszy aż sprawa zostanie ostatecznie rozstrzygnięta, nawiązał z nim kontakt w 1698 r. Za poparcie Augusta II i przystąpienie do obozu prosaskiego Karol Stanisław Radziwiłł został nagrodzony przez nowego króla urzędem kanclerza wielkiego litewskiego.

Całą historię przeczytacie w 37 numerze Słowa

Jerzy Flisiński


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

czyt 20.02.2023 12:46
"bracia Sapiehowie " - spuściza historyczna, nadal oddziałuje na Was: Radziwiłł jest wojewodą mazowieckim. A dobra Sapiehów w większości poza Polską-teren poza miastami, to Oni, a Biała (i miasta) Radziwiłły i podobni im " koniunkturaliści. A jakie dobra poszły Polsce z Rodów: Bogusław, to chyba wiadomo, a tam, Adam Sapieha.

Andrzej Betlej 20.02.2023 06:48
Skąd pochodzi portret reprodukowany w artykule?

Reklama
Reklama
KOMENTARZE
Autor komentarza: chyży rójTreść komentarza: niech najpierw szczepią psy i koty będąnce w niewoli w miescie,Dodatkowo właściciele nie sprzątają po swoich niewolnikach,Postawić strażnika miejskiego i niech wali mandaty,od tego jest.Data dodania komentarza: 21.11.2024, 10:57Źródło komentarza: Wścieklizna w natarciu. Wykryto ją u domowego psa i krowyAutor komentarza: chyży rójTreść komentarza: a to dlatego,bo trzeba używać i rozumu a im zabrakloData dodania komentarza: 21.11.2024, 10:48Źródło komentarza: Kierowała po alkoholu. Uderzyła w busaAutor komentarza: AndrzejTreść komentarza: Ja na temat specjalności.Byłem w wojsku 40 lat wstecz, na szkole młodszych specalistów i po niej zostałem dowódcą obsługi R-140 M.Myślałem że nie ma już tej specjalności,a to dlatego że taka radiostacja,tzn,anteny nadawcze wysyłają w eter tyle energii,że każdy może szybciutko zlokalizowac miejsce.Nawet wtedy,w latach 80 mówiono nam że każda rsdt.dużej mocy to ,,świeci jak zimny ogień odpalony z zupełnej ciemności'.Oczywiście były na radiostacji urządzenia do pracy zdalnej,chyba z odległości do 150m,ale nigdy tego nie ćwiczyliśmy.Więc jestem bardzo zdziwiony,że wojsko ciągle szkoli ludzi z alfabetu Morsa,jest to przestarzałe,przy dzisiejszej cyfryzacji.Data dodania komentarza: 21.11.2024, 10:33Źródło komentarza: Mistrz MMA w szeregach terytorialsów. To międzyrzeczaninAutor komentarza: BartekTreść komentarza: Nie sposób nie dostrzec emocji, jakie towarzyszą Twojej wypowiedzi, ale wydaje mi się, że przedstawiasz rzeczywistość w sposób nazbyt uproszczony i jednowymiarowy. Oczywiście, dorosłość wymaga odpowiedzialności, a założenie rodziny jest jej istotnym elementem, ale przecież nie jest to jedyna definicja dojrzałości czy wartości człowieka. To, że ktoś nie ma jeszcze rodziny, nie oznacza, że jego opinie na temat patriotyzmu, obronności czy poświęcenia nie mają znaczenia. Twoja krytyka młodych ludzi, którzy mówią o wojnie czy bohaterstwie, opiera się na założeniu, że każdy, kto nie doświadczył wojny, idealizuje ją i traktuje jako romantyczną przygodę. To spore uogólnienie. Faktycznie, są osoby, które mogą nie rozumieć w pełni, czym jest wojna, ale równie dobrze można powiedzieć, że ktoś, kto nigdy nie służył w wojsku, może mieć bardzo realistyczne i świadome podejście do tych spraw. Nie jest to czarno-białe. Co więcej, podkreślasz, że polska tradycja heroizmu, którą wiążesz z upadkiem I i II Rzeczypospolitej, jest przyczyną problemów naszego kraju. Nie sposób jednak nie dostrzec, że właśnie ta tradycja dała nam bohaterów, którzy walczyli o niepodległość i wolność – nie tylko w zbrojnych konfliktach, ale też w codziennej pracy, działalności politycznej i społecznej. Zgadzam się, że wojna to koszmar – brud, smród, krew i cierpienie. Nikt, kto naprawdę rozumie jej naturę, nie traktuje jej jako romantycznej przygody. Ale czy oznacza to, że nie powinniśmy o niej rozmawiać, przygotowywać się do obrony kraju, czy doceniać poświęcenia tych, którzy byli gotowi walczyć za swoje ideały? Krytyka młodych, którzy szukają swojego miejsca w tradycji wojskowej czy patriotycznej, wydaje się nieco niesprawiedliwa. To nie znaczy, że są naiwni – być może po prostu szukają sensu, który jest głęboko zakorzeniony w naszej historii i kulturze. Ostatecznie, odwaga i odpowiedzialność nie mają jednej definicji. Można być odpowiedzialnym i odważnym w rodzinie, ale również w służbie publicznej, w wojsku, czy po prostu w codziennym życiu. Każdy etap życia ma swoje wyzwania i nie powinniśmy deprecjonować jednych wyborów na rzecz innych.Data dodania komentarza: 21.11.2024, 09:01Źródło komentarza: Mistrz MMA w szeregach terytorialsów. To międzyrzeczaninAutor komentarza: chyży rójTreść komentarza: "dlatego, że", nieuku, zapamiętaj. Nie ma żadnego "dlatego, bo".Data dodania komentarza: 21.11.2024, 08:45Źródło komentarza: Kierowała po alkoholu. Uderzyła w busa
Reklama
Reklama