Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 22 listopada 2024 07:36
Reklama
Reklama

Hieronim Florian Radziwiłł (1715-1760) cz. I

Hieronim Florian Radziwiłł (1715-1760) cz. I

Był jedną z najbardziej odrażających i odpychających postaci spośród tzw. "bialskich" Radziwiłłów. I to nie z powodu aparycji, bo mógł uchodzić nawet za przystojnego mężczyznę, lecz z powodu cech jego charakteru. Już za życia uznano go za wielkiego dziwaka i ekscentryka. Nawet na tle swoich czasów wyróżniał się sadyzmem i wrodzonym okrucieństwem.

Urodził się w Białej 4 maja 1715 r. jako najmłodsze dziecko Karola Stanisława I i Anny Katarzyny z Sanguszków. Był trzynastym dzieckiem w rodzinie, ale spośród jego starszego rodzeństwa aż siedmioro zmarło w niemowlęctwie lub wczesnym dzieciństwie. Wieku dorosłego dożyły cztery jego siostry: Katarzyna Barbara, Konstancja Franciszka, Tekla Róża, Karolina Teresa oraz brat Michał Kazimierz "Rybeńko". Na chrzcie nadano mu aż cztery imiona: Hieronim Florian Filip Jakub.

Nadopiekuńcza matka, krnąbrny syn

W roku śmierci ojca miał zaledwie cztery lata i jego wychowaniem bez reszty zajęła się matka. Księżna kanclerzyna była kobietą apodyktyczną i surową wobec swoich dzieci, córki dopiero po wyjściu za mąż potrafiły ostro przeciwstawiać się matce. Starszy Michał Kazimierz dość szybko wybił się na "niepodległość", uniezależniając się matki. Całą swoją matczyną miłość księżna Anna Katarzyna przelała na najmłodszego syna. Była to jednak miłość bezkrytyczna – Hieronim Florian wzrastał pod nadopiekuńczymi skrzydłami matki w przekonaniu, że jest najważniejszy, wszystko mu wolno i nikt poza nim się nie liczy. 

Liberalizm wychowawczy i nadmierna tolerancyjność matki sprawiły, że księżna nie zadbała o wykształcenie najmłodszego potomka. Wprawdzie do pałacu bialskiego księżna sprowadzała licznych nauczycieli domowych (przeważnie cudzoziemców), ale Hieronim Florian uczyć się nie chciał. 

Matka wiązała z nim jednak nadzieje na przyszłość, nie dostrzegając negatywnych cech charakteru ukochanego syna. Tym bardziej że poczuła się zawiedziona i urażona postępowaniem starszego syna, który szybko uwolnił się spod kurateli matki, a nawet wbrew jej woli ożenił się z Franciszką Urszulą Wiśniowiecką, odrzucając kandydatkę na żonę, Zofię Marię Sieniawską, wybraną przez matkę.

Makiaweliczny plan księżnej

Księżna Anna Katarzyna – w przekonaniu własnym – mogła już liczyć tylko na młodszego syna, z którym wiązała plany na odzyskanie przez Radziwiłłów tzw. dóbr neuburskich. Sprawa ta stała się wręcz idée fix księżnej kanclerzyny. W związku z tym księżna Anna Katarzyna postanowiła uzyskać to, co nie udało się ani jej teściom, ani mężowi. Wpadła na iście makiaweliczny pomysł, który miał doprowadzić do odzyskania dóbr neuburskich, utraconych za sprawą testamentu Bogusława Radziwiłła na początku II połowy XVII w. Z premedytacją zaplanowała, iż ożeni Hieronima Floriana z jedną z wnuczek Ludwiki Karoliny, jedynej córki i spadkobierczyni przeogromnej fortuny ojca, księcia Bogusława Radziwiłła.

Radziwiłłowa najpierw korespondencyjnie sondowała taką możliwość, a gdy Karol Filip nie uciął sprawy już na wstępie, księżna wysłała do Mannheim swego specjalnego plenipotenta, Jana Antoniego Czarneckiego, który w jej imieniu miał negocjować warunki intercyzy i przyszłego małżeństwa Hieronima Floriana z jedną z wnuczek Sulzbacha. Tomasz Mogilnicki. Karol Filip na przyszłą księżnę Radziwiłłową wskazał swoją wnuczkę, urodzoną w 1724 r., Marię Franciszkę Dorotę.

Korzystna intercyza przedślubna

Wszelkie negocjacje w sprawie planowanego małżeństwa zakończyły się pozytywnie, chociaż przyszła panna młoda miała dopiero sześć lat, a pan młody zaledwie piętnaście. Intercyzę przedślubną podpisano 19 października 1730 roku w Grodnie. Intercyza zawierała bardzo istotną z punktu widzenia księżnej Anny Katarzyny klauzulę dotycząca posagu, który miał stanowić jedną trzecia dóbr neuburskich. Klauzula mówiła ponadto, że w przypadku, gdyby do małżeństwa nie doszło z przyczyn zawinionych przez stronę panny młodej, wówczas owe dobra stawały się własnością Hieronima Floriana w formie aktu donacji. 

Ponieważ do dóbr neuburskich zgłaszali swoje pretensje także m.in. Sapiehowie, Radziwiłłowa zobowiązała się do w miarę polubownego załatwienia tej kwestii. Księżna kanclerzyna uzgodniła z Sapiehami, że zrezygnują ze swoich roszczeń za kwotę 2000000 złp. Sumę tę księżna zobowiązała się spłacać w ratach. Ostateczne rozliczenie się z Sapiehami nastąpiło 22 grudnia 1740 r. podpisaniem w Pratulinie stosownego dokumentu.

Hieronim Florian jeszcze w 1724 r. został przez matkę uwłaszczony na szeregu dóbr po swoim ojcu. Z racji starszeństwa i zgodnie z prawem litewskim oraz zapisami ordynacji, ordynatem nieświesko-ołyckim został Michał Kazimierz, który otrzymał w 1720 r. od Augusta II przywilej stanowiący tzw. urzędowe lat dodanie, gdyż inaczej – jako de facto jeszcze niepełnoletni – nie mógłby objąć obu tych ordynacji. W zastępstwie męża, który przed śmiercią w 1719 r. nie zdążył podzielić wszystkich dóbr pomiędzy obu synów, uczyniła to księżna Anna Katarzyna. 

Zerwane zaręczyny

W 1730 r. Hieronim Florian per procura zaręczył się oficjalnie z Marią Franciszką Sulzbach, lecz dopiero dwa lata później, a więc gdy miał już ukończone 16 lat, został przez matkę wysłany do Mannheim, aby mógł poznać przyszłą małżonkę i odpowiednio zaprezentować się jej rodzinie. Zadufany w sobie, dumny i egocentryczny Hieronim Florian swoim zachowaniem, a zapewne też wyniosłością musiał wywrzeć w Mannheim jak najgorsze wrażenie. Nie wiemy, jak długo młody Radziwiłł przebywał w Mannheim, ale jeśli był to nawet stosunkowo krótki pobyt, to i to wystarczyło, aby Sulzbach zdecydował się na zerwanie zaręczyn. Przy bliższym poznaniu pyszałkowatego Radziwiłła wolał stracić znaczną część dóbr neuburskich niż oddać mu za żonę swoja wnuczkę!

Cel osiągnięty: dobra przejęte

Moc prawna intercyzy zawartej w 1730 r. w Grodnie została jednak w pełni zachowana i ta część dóbr neuburskich, która miała stanowić posag Marii Franciszki Doroty Sulzbachówny – zgodnie z zapisami – trafiła do Hieronima Floriana Radziwiłła.

Dzięki matce, która wymyśliła sposób na odzyskanie przez dom radziwiłłowski dóbr neuburskich, jej ukochany syn, którego czule nazywała Hierosinkiem, stał się jednym z najbogatszych magnatów w Rzeczypospolitej. Od tej pory Hieronim Florian coraz częściej dawał matce znać o swojej do niej niechęci, która z czasem przerodziła się w nienawiść. Wystarczyło, że ktoś z otoczenia księcia wyrażał się z niechęcią lub lekceważąco o jego matce, natychmiast zyskiwał jego względy. 

Matka, zaślepiona miłością do najukochańszego Hierosinka, zdawała się nie dostrzegać postępującej nienawiści syna. W 1739 r. zapisała mu nawet cały swój osobisty majątek i poczyniła pierwsze kroki w celu znalezienia mu odpowiedniej – jej zdaniem – kolejnej kandydatki na żonę. Jej wybór padł na Teresę Sapieżankę, jedyną córkę Józefa Franciszka Sapiehy i Krystyny z Branickich. 

Całą historię przeczytacie w 39 numerze Słowa

Jerzy Flisiński

 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
KOMENTARZE
Autor komentarza: chyży rójTreść komentarza: niech najpierw szczepią psy i koty będąnce w niewoli w miescie,Dodatkowo właściciele nie sprzątają po swoich niewolnikach,Postawić strażnika miejskiego i niech wali mandaty,od tego jest.Data dodania komentarza: 21.11.2024, 10:57Źródło komentarza: Wścieklizna w natarciu. Wykryto ją u domowego psa i krowyAutor komentarza: chyży rójTreść komentarza: a to dlatego,bo trzeba używać i rozumu a im zabrakloData dodania komentarza: 21.11.2024, 10:48Źródło komentarza: Kierowała po alkoholu. Uderzyła w busaAutor komentarza: AndrzejTreść komentarza: Ja na temat specjalności.Byłem w wojsku 40 lat wstecz, na szkole młodszych specalistów i po niej zostałem dowódcą obsługi R-140 M.Myślałem że nie ma już tej specjalności,a to dlatego że taka radiostacja,tzn,anteny nadawcze wysyłają w eter tyle energii,że każdy może szybciutko zlokalizowac miejsce.Nawet wtedy,w latach 80 mówiono nam że każda rsdt.dużej mocy to ,,świeci jak zimny ogień odpalony z zupełnej ciemności'.Oczywiście były na radiostacji urządzenia do pracy zdalnej,chyba z odległości do 150m,ale nigdy tego nie ćwiczyliśmy.Więc jestem bardzo zdziwiony,że wojsko ciągle szkoli ludzi z alfabetu Morsa,jest to przestarzałe,przy dzisiejszej cyfryzacji.Data dodania komentarza: 21.11.2024, 10:33Źródło komentarza: Mistrz MMA w szeregach terytorialsów. To międzyrzeczaninAutor komentarza: BartekTreść komentarza: Nie sposób nie dostrzec emocji, jakie towarzyszą Twojej wypowiedzi, ale wydaje mi się, że przedstawiasz rzeczywistość w sposób nazbyt uproszczony i jednowymiarowy. Oczywiście, dorosłość wymaga odpowiedzialności, a założenie rodziny jest jej istotnym elementem, ale przecież nie jest to jedyna definicja dojrzałości czy wartości człowieka. To, że ktoś nie ma jeszcze rodziny, nie oznacza, że jego opinie na temat patriotyzmu, obronności czy poświęcenia nie mają znaczenia. Twoja krytyka młodych ludzi, którzy mówią o wojnie czy bohaterstwie, opiera się na założeniu, że każdy, kto nie doświadczył wojny, idealizuje ją i traktuje jako romantyczną przygodę. To spore uogólnienie. Faktycznie, są osoby, które mogą nie rozumieć w pełni, czym jest wojna, ale równie dobrze można powiedzieć, że ktoś, kto nigdy nie służył w wojsku, może mieć bardzo realistyczne i świadome podejście do tych spraw. Nie jest to czarno-białe. Co więcej, podkreślasz, że polska tradycja heroizmu, którą wiążesz z upadkiem I i II Rzeczypospolitej, jest przyczyną problemów naszego kraju. Nie sposób jednak nie dostrzec, że właśnie ta tradycja dała nam bohaterów, którzy walczyli o niepodległość i wolność – nie tylko w zbrojnych konfliktach, ale też w codziennej pracy, działalności politycznej i społecznej. Zgadzam się, że wojna to koszmar – brud, smród, krew i cierpienie. Nikt, kto naprawdę rozumie jej naturę, nie traktuje jej jako romantycznej przygody. Ale czy oznacza to, że nie powinniśmy o niej rozmawiać, przygotowywać się do obrony kraju, czy doceniać poświęcenia tych, którzy byli gotowi walczyć za swoje ideały? Krytyka młodych, którzy szukają swojego miejsca w tradycji wojskowej czy patriotycznej, wydaje się nieco niesprawiedliwa. To nie znaczy, że są naiwni – być może po prostu szukają sensu, który jest głęboko zakorzeniony w naszej historii i kulturze. Ostatecznie, odwaga i odpowiedzialność nie mają jednej definicji. Można być odpowiedzialnym i odważnym w rodzinie, ale również w służbie publicznej, w wojsku, czy po prostu w codziennym życiu. Każdy etap życia ma swoje wyzwania i nie powinniśmy deprecjonować jednych wyborów na rzecz innych.Data dodania komentarza: 21.11.2024, 09:01Źródło komentarza: Mistrz MMA w szeregach terytorialsów. To międzyrzeczaninAutor komentarza: chyży rójTreść komentarza: "dlatego, że", nieuku, zapamiętaj. Nie ma żadnego "dlatego, bo".Data dodania komentarza: 21.11.2024, 08:45Źródło komentarza: Kierowała po alkoholu. Uderzyła w busa
Reklama
Reklama