Jadwiga Drygulska urodziła się w Janowie Podlaskim w 1936 r. Jej rodzice mieli sklep spożywczy, w którym zaopatrywało się seminarium duchowne, a także okoliczni Żydzi, gdyż większość mieszkańców miejscowości była wyznania mojżeszowego. Po sąsiedzku mieszkali Żydzi – Rydlewiczowie, którzy byli malarzami pokojowymi. – Zawsze żyliśmy w zgodzie – zaznacza Jadwiga Drygulska.
Przed wybuchem wojny, ojca Jadwigi, Franciszka Palucha powołano do wojska. Sklep został zlikwidowany, a dom w Janowie Podlaskim został zajęty przez Niemców. Jej mama Janina, z tego powodu, wyjechała wraz z trzyletnią Jadwigą do swojego ojca Mikołaja Iwaniuka, który miał gospodarstwo w Romanowie.
– Dziadek przyjął nas bardzo serdecznie, miał duże gospodarstwo rolne, liczące ponad 20 hektarów, a także przestronny dom z dwoma wejściami. Jeden z pokoi dał mojej mamie i mnie. Rodzina dziadka składała się z kilku osób. To był dziadek – Mikołaj Iwaniuk, babcia Paulina, ciotka Paulina mająca w 1943 r. 19 lat i ciotka Franciszka – 17 lat, a moja mama Jadwiga miała wówczas 30 lat – wymienia Jadwiga Drygulska.
Dodaje, że jej dziadek Mikołaj Iwaniuk był bardzo pobożny, nigdy nie zaklął, nie upił się, zawsze był opanowany. Jak zaczęła się wojna, do gospodarstwa zaczęli przychodzić Żydzi, prosząc o schronienie. Byli to uciekinierzy z transportów do obozów zagłady i z gett. Mikołaj Iwaniuk miał dużą oborę na wysokim kamiennym fundamencie, za nią stała drewutnia, pod nią zrobił kryjówkę dla wszystkich, którzy szukali u niego schronienia, a było to w sumie sześć osób. Mikołaj Iwaniuk wykopał w ziemi dół, a na wierzchu, żeby zabezpieczyć miejsce, uczepił dużego psa – sukę. Niemcy często chodzili z psami, a pies jak podchodził do suki to gubił zapach i nie mógł wytropić Żydów.
- XXIV Powiatowa Pielgrzymka Strażaków. Świętowali w Leśnej Podlaskiej
- Zaśpiewali piosenki z uśmiechem na ustach. Tak było dziś w Zalutyniu [VIDEO]
- Dawny burmistrz Terespola opowie o swoich losach i historii miasta
Ratowali uciekinierów z gett i transportów
Mikołaj Iwaniuk oraz jego rodzina ukrywali dwie kobiety i czterech mężczyzn. Perla i Majcia często były z nimi w domu i pomagały gotować, prać i wykonywać inne prace domowe. Rolnik z Romanowa ukrywał jedzenie i zanosił je pod osłoną nocy do drewutni. – Zawsze chciałam dziadkowi pomóc, jak widziałam, że bierze kilka chlebów, ale nie zgadzał się, żebym z nim szła – wspomina Jadwiga Drygulska.
Pierwsi Żydzi pojawili się gospodarstwie Iwaniuków jesienią 1943 r. i pozostali aż do końca wojny. Rodzina żyła w ciągłej obawie, że Niemcy odkryją ich sekret.
– Pewnego dnia zobaczyliśmy ogromną liczbę żołnierzy, zbliżających się z dwóch stron, z psami. Szli od Janowa i od lasu, były to liczne kolumny wojska. Ciocia Paulina miała zanieść mleko do zlewni, ale bała się wyjść na zewnątrz. Wiedzieliśmy, że jak wejdą to będzie nasz koniec. Pamiętam, jak mama przyprowadziła mnie pod obraz Matki Bożej i mówiła: „Módlmy się, bo to nasze ostatnie minuty!”. Nie do końca rozumiałam sytuację, bo miałam siedem lat. Cały czas patrzyłyśmy przez okna. Pojawiły się też duże niemieckie samochody. Byliśmy przekonani, że po rewizji nas zabiją albo zabiorą do obozu koncentracyjnego – mówi Jadwiga Drygulska.
Jednak, nikt na podwórko Iwaniuków nie wszedł, a Niemcy przyszli na rewizję do innych rodzin z Romanowa. Zostały spalone dwa domy. Zastrzelono dwóch mężczyzn, a osiem osób zostało zabranych do Auschwitz. Akurat w domu były Perla i Majcia i nie mogły już uciec do drewutni, bo ktoś mógłby je zauważyć, więc ukryły się w piwniczce, znajdującej się w kuchni, na wierzchu, dla niepoznaki, ustawiono stos garnków. – Pamiętam, jak pasłam krowy z babcią, kiedy nagle ze zboża wyłonił się mężczyzna ubrany jedynie w kożuch. Przestraszyłyśmy się, a on mówi do babci: „Pani Iwaniukowa, pani się mnie nie boi, ja jestem Mendel z Janowa”. Wtedy babcia zawołała dziadka, a on już zajął się Mendlem Rypkowskim, który w gospodarstwie dziadków ukrywał się aż do końca wojny – wspomina emerytowana nauczycielka.
Pisali listy i odwiedzali
Już jako dziecko zdawała sobie sprawę z grożącego jej rodzinie bezpieczeństwa. Wpajano jej, że jak zobaczy kogoś obcego wjeżdżającego do wsi, to ma natychmiast o tym powiedzieć. Zwłaszcza, że uciekinierki przebywały często w ich domu. Nie mogła też nic powiedzieć rówieśnikom, z którymi się bawiła, że ktoś obcy jest u nich w gospodarstwie. – Perla była młoda, sympatyczna i często z nią rozmawiałam. Traktowaliśmy Żydów jak rodzinę. Jak zobaczyłam żołnierzy lub policjantów biegłam do domu powiedzieć, że się zbliżają i trzeba się ukryć – opowiada Jadwiga Drygulska.
Jej zdaniem, sąsiedzi w większości wiedzieli, że Iwaniukowie ukrywali Żydów. – Pewnego dnia Perla poszła z moją mamą pomóc w sieczkarni. Kiedy były zajęte pracą, nagle przyszedł sąsiad. Powiedział mojej mamie: „Nie bój się, ja nikomu nie powiem, ale przecież widzę, że to Żydówka”. I nie zdradził nas – zaznacza Jadwiga Drygulska. Wszyscy Żydzi, którzy ukrywali się u Mikołaja Iwaniuka przeżyli wojnę. Po zakończeniu konfliktu wyjechali do Stanów Zjednoczonych i Palestyny. Często pisali listy, przyjeżdżali w odwiedziny. Zapraszali też rodzinę Iwaniuków do Nowego Jorku. – Byli bardzo wdzięczni, traktowali nas jak najbliższą rodzinę. Perla z mężem przyjeżdżała kilka razy. Mówili na mojego dziadka „tatko” i go bardzo szanowali. Majcia i Dawid wyjechali do Palestyny, a reszta do Nowego Jorku. Siostra mojej mamy, Franciszka odwiedziła Noaha i Perlę w Ameryce. Zachowało się kilkadziesiąt listów. Zawsze dostawaliśmy listy na imieniny Mikołaja, w kopercie często znajdowaliśmy włożonych kilka dolarów. Nadsyłali też paczki – przekazuje Jadwiga Drygulska.
- Majowe wycieczki na dwóch kółkach. Oto nasze propozycje szlaków
- Spłonęła stodoła i bele słomy. Strażacy uratowali zwierzęta
Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata
Jak streszcza Jadwiga Drygulska, Majcia miała męża Dawida, który trafił do getta, więc poprosiła Mikołaja Iwaniuka, żeby pomógł w jego uwolnieniu. Mikołaj nikomu nic nie mówiąc, zaprzęgnął konia i pojechał w pobliże getta. Tam znajdowała się pompa wodna, do której przychodzili Żydzi. Wtedy rolnik ustawił konia i wóz tak, by był blisko pompy. Jak zobaczył Dawida dał mu znać ręką, by wskoczył na wóz, mężczyzna tak zrobił. Wtedy młody Żyd Noah Rodzynek wskoczył również na wóz, widząc, że Dawid ucieka. Przyjechali, z przystankiem w Holi, ukryci na wozie aż do Romanowa. List z 1984 r. od Noaha z Nowego Jorku:
„Kochana Jadwigo i cała Twoja Rodzino, na miejsce dojechaliśmy, jesteśmy szczęśliwi, że was wszystkich widzieliśmy. Szkoda, że nie było czasu, by dłużej porozmawiać. Mam nadzieję, że mnie zrozumiecie. Jak przyjeżdżam do Polski, staję się chory i nerwowy, gdyż wspomnienia nie odchodzą. To jest stara rana, która zawsze krwawi. Jak widzę swoją kochaną rodzinę Iwaniuków, to warto to cierpieć. Takich ludzi dużo nie ma. A nasz kochany tatko, to był święty. Nigdy go nie zapomnimy”. Mikołaj Iwaniuk został po śmierci uhonorowany Medalem Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata w 1989 r.
– Żydów traktowaliśmy jak przyjaciół. Mam satysfakcję, że moja rodzina pomagała w ratowaniu ich życia. Jako dziecko może mniej to przeżywałam, ale moi rodzice i dziadek doświadczyli strachu. Przykład mojej rodziny pokazuje, że Polacy ratowali Żydów. Przed wojną Żydzi byli naszymi znajomymi. Zebrałam liczne materiały, więc chciałabym wydać wspomnienia, by pozostało to potomnym. By pamięć nie zaginęła – podsumowuje Jadwiga Drygulska.
Jadwiga Drygulska po ukończeniu matury była nauczycielką w szkole podstawowej w Janowie Podlaskim, w Werchlisiu, Jakówkach, Wólce Nosowskiej, była też naczelnikiem poczty w Chotyłowie.
Napisz komentarz
Komentarze