Hobby, nie firma
Pszczelarstwo to niewątpliwie zajęcie dla pasjonatów, zwykle przekazywane z pokolenia na pokolenie. Uprawiane przeważnie przez ludzi starszych, ale w kręgi podłosickiego stowarzyszenia wstępują też młodzi i – mimo rosnących trudności w prowadzeniu przydomowych pasiek – profesja ta nie zanika.
– Przeżyć się za to nie da – mówi Piotr Piotrowski, członek zarządu Koła Pszczelarzy w Olszance. – Trzeba by było być zawodowym pszczelarzem i mieć po kilkaset rodzin pszczelich.
A zawodowym niewielu chce być. To niełatwy kawałek chleba. Piotrowski i inni zrzeszeni w Olszance hodują od kilku do kilkudziesięciu roi – w każdej po kilkadziesiąt tysięcy osobników. Niewielu jednak rejestruje swoje pasieki.
– Bo się robią duże problemy – tłumaczy nasz rozmówca. – Zaczynają nas traktować nie jak pszczelarzy-hobbystów a przedsiębiorstwo produkujące miód.
Zarejestrowany pszczelarz z pięcioma pasiekami dla państwa zaczyna być niczym zakład obsługujący pięćset uli i producent żywności. Wtedy pasja staje się opodatkowaną firmą. Podłosiccy pasiecznicy nie prowadzą masowej produkcji, tylko szczere, tradycyjne rzemiosło. Do swoich owadów podchodzą z pietyzmem i sentymentem. Podczas prac przy ulach, z uwagą i delikatnością dbają o to, by nie stała się krzywda żadnej z ich maleńkich podopiecznych.
Puste targi
Ukochane owady pszczelarzy jest jednak coraz trudniej utrzymać przy życiu. Co roku słychać o przypadkach zatrucia owadziego inwentarza. Dwa lata temu w Starych Łepkach pod Łosicami lokalny hodowca stracił ponad siedemdziesiąt uli. Przez niewłaściwe wykonanie oprysku na kwitnących wiśniach padło około siedem milionów pszczół.
– Mi dwie rodziny przytruto w tej chwili – mówi z nieukrytym żalem Piotr Piotrowski. – Ktoś pryskał i cała pszczoła lotna nie wróciła do ula.
Opryski są jednym z głównych zagrożeń dla zapylaczy. By nie przykładać ręki do zagłady pszczół należy stosować środki ekologiczne. Najważniejsze jest jednak, by pryskać tylko wieczorami, gdy miododajne owady odfruną z pól i łąk. Zasada ta dotyczy zarówno rolników, jak i właścicieli przydomowych ogródków.
– I nie chodzi tylko o pszczoły, ale też o trzmiele i inne zapylające owady – dodaje pszczelarz. – Bez nich nie ma jedzenia. Proszę sobie wyobrazić targ w Białej Podlaskiej czy w Łosicach, gdzie byłyby same ziemniaki, buraki i marchewka.
Owady odpowiadają za zapylenie około siedemdziesięciu procent gatunków warzyw i owoców. Gdy znikną nie będzie jabłek, truskawek czy pomidorów, ani pożywienia dla wielu gatunków zwierząt. Dzięki pszczołom istnieją też rośliny wykorzystywane do celów leczniczych, kosmetycznych oraz tekstylnych, jak len i bawełna.
Siejmy łąki
„Kiedy wyginie pszczoła, rodzajowi ludzkiemu pozostaną już tylko cztery lata” – powtarzają za Albertem Einsteinem pszczelarze i ekolodzy. A w słowach wybitnego naukowca nie ma krzty przesady.
Piotr Piotrowski przyznaje, że świadomość społeczna jest coraz większa. Członkowie Koła Pszczelarzy w Olszance rozprowadzali plakaty informujące o zagrożeniach, jakie stwarzamy dla zapylaczy i zastanawiają się nad innymi rozwiązaniami dla ich ochrony.
– Należałoby płacić rolnikom przy dopłatach za zostawianie miedzy, gdzie rosną zioła i polne kwiaty – proponuje Piotrowski. – Nie wycinać kwitnących roślin, ulęgałek czy rajskich jabłonek. Trzmiele, pszczoły i dzikie owady nie mają gdzie znaleźć pożywienia.
- Cztery prace "Piksela" docenione w ogólnopolskim konkursie!
- Nastolatka z Polski uratowała życie nastolatkowi z Australii
- Jak to jest być strażakiem? Ci uczniowie już wiedzą [ZDJĘCIA]
- 1 mln na rewitalizację pałacu Łubieńskich. Umowa podpisana
- Pratulin: Diecezjalny Zjazd Szkolnych Kół Caritas już wkrótce
Siejąc łąki, nawet w balkonowych donicach, dajemy owadom pożytek, czyli pożywienie w postaci nektaru i pyłku. Nasiona można zamówić, chociażby od Fundacji Kwietnej – działającej pro bono grupy miłośników przyrody. W upalne dni warto też rozstawiać poidła dla pszczół. Należy jednak pamiętać, by pojemnik z wodą wyłożyć kamieniami, tak by owady się nie utopiły. Ważne jest też wspieranie lokalnych pszczelarzy za ich wkład w pomoc ekosystemowi. A z okazji Światowego Dnia Pszczoły kupmy miód z nadbużańskich dzikich łąk.
Napisz komentarz
Komentarze