Szef resortu przedstawił podjęte przez rząd działania. Jednocześnie zwrócił uwagę na to, że nie wszystko zależy wyłącznie od Polski, gdyż każda forma pomocy musi uzyskać akceptację ze strony Komisji Europejskiej.
- Każde moje wystąpienie w Brukseli zaczynam od tego, że Unia Europejska stoi teraz przed historycznym krokiem – albo zbuduje solidarność europejską, na którą tak często się powołuje, albo zostawi nas samych - mówił Robert Telus.
Przedstawiając mechanizmy pomocy, podkreślił, że zgodnie z postulatami rolników protestujących w Dorohusku dla wszystkich korzystających z kredytów płynnościowych ustalony został jednolity czas spłaty kredytu do 60 miesięcy, niezależnie od wysokości zaciągniętego zobowiązania.
- Główny Inspektor Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych podpisał dziś (23 czerwca - red.) karę w wysokości 370 tysięcy złotych dla jednej z firm lubelskich za to, że sprowadziła 4 tysiące ton zboża technicznego i wsypała je do zboża paszowego. Takich firm, które kontrolujemy razem z Krajową Administracją Skarbową i Policją, jest 220 - poinformował minister rolnictwa i rozwoju wsi.
Telus przypomniał jednocześnie, że wiele z postulatów zgłaszanych podczas protestu w Dorohusku jest już realizowanych. Na przykład w kwestii wypłat pieniędzy za sprzedane zboże zapewnił, że już 22 mln zł jest na kontach rolników. Z kolei od poniedziałku, 26 czerwca, wypłacana jest kolejna transza w wysokości 50 mln zł. Kolejny postulat dotyczył przedłużenia terminów składania wniosków, co też zostało uwzględnione.
Odniósł się również do propozycji wprowadzenia ceł. Mówił, że kluczowym problemem jest teraz przedłużenie terminu zakazu dopuszczenia do obrotu zboża po 15 września br. Ta decyzja nie zależy jednak od polskiego rządu, ale od Komisji Europejskiej.
- Musimy wspólnie pokazać Brukseli, że jest to dla nas problem. Problem nie tylko polskich rolników, ale wszystkich rolników z pięciu krajów przyfrontowych - stwierdził minister Robert Telus.
Dalsza część tekstu pod galerią.
Tymczasem przedstawiciele środowisk rolniczych nie widzą w resortowych zapewnieniach gwarancji na bezpieczną przyszłość. Jak już informowaliśmy, ich akcja w gminie Dorohusk została zawieszona do czasu przedstawienia przez resort pomysłów na rozwiązanie problemów związanych z importem ukraińskiego zboża i wypłatą rekompensat dla polskich rolników. Argumenty nie przekonały między innymi przedstawicieli Zjednoczonej Wsi, którzy pod takim hasłem wyrażali ostatnio swoje niezadowolenie na skrzyżowaniu krajowej "dwunastki" z "nadbużanką" w miejscowości Okopy.
- Pan minister przekazał nam informacje, które znamy głównie z mediów. My, rolnicy, nie potrzebujemy żadnych dopłat i rekompensat. Państwo musi je wypłacić tylko i wyłącznie dlatego, aby podtrzymać rodzimą produkcję żywności. Już 11 miesięcy temu zgłaszaliśmy problem do rządu, który nic tej sprawie nie robił. Taka sytuacja doprowadziła wiele gospodarstw na skraj bankructwa. dlatego z kieszeni podatników, bo rząd nie ma własnych pieniędzy, musi teraz płacić za swoje błędne decyzje - mówi Bartłomiej Szajner, przewodniczący ostatniego zgromadzenia rolników w gminie Dorohusk.
- Wnioskowaliśmy do pana ministra, aby jakoś temu zapobiegł aby ustalił jakieś granice i normy cenowe, aby rolnicy mogli produkować z opłacalnością, aby nasze gospodarstwa mogły patrzeć z optymizmem w przyszłość. Niestety, nie dostaliśmy żadnych konkretnych informacji. Pan minister przekazał nam, że nie wie, co będzie po żniwach, a niestety po żniwach może czekać nas dramat... - dodaje.
Podkreśla, że unijny zakaz wwożenia pszenicy, kukurydzy i rzepaku z Ukrainy obowiązuje tylko do 15 września. Rolnicy obawiają się, że po tym terminie sytuacja związana z importem niewiadomego pochodzenia produktów zza wschodniej granicy może się powtórzyć. Tymczasem na rodzimym rynku znajduje się kilka milionów ton nadwyżki zbóż z poprzedniego sezonu.
- Wtedy może się okazać, że niektóre skupy nie będą przyjmowały zboża, bo nie będzie go gdzie sprzedać. W związku z tym wiele gospodarstw wciąż stoi pod znakiem zapytania. Dlatego ogłosiliśmy pogotowie strajkowe i czekamy na rozwój sytuacji - kwituje Szajner.
Napisz komentarz
Komentarze