Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 22 listopada 2024 05:13
Reklama
Reklama Baner reklamowy - warsztat samochodowy - pogotowie

Mieszkańcy Wisznic: Nie chcemy za domami farmy fotowoltaicznej

Mieszkańcy gminy nie zgadzają się na budowę kolejnej farmy fotowoltaicznej w Wisznicach. Co więcej, obawiają się powstania kolejnych farm, które w ich opinii – mają zająć teren o łącznej powierzchni ok. 100 ha. – Czujemy się oszukani – mówią mieszkańcy Wisznic. – To jest moment na rozmowę z mieszkańcami – twierdzi wójt Piotr Dragan.
Mieszkańcy Wisznic: Nie chcemy za domami farmy fotowoltaicznej
Mieszkańcy gminy nie zgadzają się na budowę kolejnej farmy fotowoltaicznej w Wisznicach. Na zdj. farma fotowoltaiczna w Bordziłówce

Autor: Mateusz Majewski

Planowana farma fotowoltaiczna ma powstać na dwóch działkach, zlokalizowanych w Wisznicach Kolonii, które należą do gminy Wisznice i parafii rzymsko-katolickiej p.w. Przemienia Pańskiego w Wisznicach. Całkowita powierzchnia tych działek wynosi ok. 20 ha, z wyłączeniem z zabudowy powierzchni 3,83 ha. Inwestorem farmy jest firma Qair Polska S.A., ta sama, która wybudowała w Horodyszczu farmę wiatrową. Moc farmy fotowoltaicznej zgłoszona we wniosku o wydanie decyzji środowiskowej ma wynosić do 20 MW.

Za późno się dowiedzieliśmy
 

Mieszkańcy osiedla Wrzosy mają żal do wójta, że o całej inwestycji dowiedzieli się niedawno. 

– Farma ma powstać bezpośrednio za naszymi domami, a dowiadujemy się o niej teraz. Jesteśmy w szoku. Czy ktoś pomyślał, jak uciążliwa będzie tak duża inwestycja dla mieszkańców naszego osiedla – mówi Mateusz Wortolec, mieszkaniec osiedla, przy którym ma zostać zbudowana farma. – Już sama odległość od zabudowań stwarza dla nas bezpośrednie zagrożenie. Boimy się hałasu, podwyższenia temperatury powietrza na farmie i na naszych posesjach, a także skażenia natury – podkreśla.

Mieszkańcy gminy na spotkaniu z przedstawicielami Gminy Wisznice zadawali mnóstwo pytań. Fot. Justyna Lesiuk-Klujewska

Mieszkańcy mają więcej obaw. Wszystkie wątpliwości przedstawiali na spotkaniu, które odbyło się w Gminnym Ośrodku Kultury w Wisznicach w niedzielę, 2 lipca.

 – Gmina Wisznice uważa, że farma ta jest zlokalizowana zbyt blisko zabudowań i zamierza wprowadzić obszar buforowy, którego wielkość zostanie określona w decyzji środowiskowej i będzie wynikała z raportu środowiskowego. Do zachowania takiego obszaru buforowego będzie zobowiązany inwestor. Powierzchnia zabudowy zmniejszy się więc jeszcze o kilka hektarów – tłumaczył mieszkańcom Piotr Dragan. Odniósł się również do mocy, jaką będzie miała farma. – Trudno jest ją określić, bo jeśli od powierzchni 20 ha odejmiemy ok. 4 ha wyłączenia z zabudowy i kolejne 4 ha buforu, to zostanie przykładowo 12 ha i moc się zmniejszy – uspokajał. 

Dodał jednocześnie, że zmiana przeznaczenia tych dwóch działek odbyła się w 2016 r., zgodnie z literą prawa i mieszkańcy zostali powiadomieni o konsultacjach społecznych.

Czekają na raport środowiskowy
 

25 maja 2023 roku wójt wydał postanowienie o obowiązku przeprowadzenia oceny oddziaływania na środowisko dla planowanego przedsięwzięcia i sporządzeniu przez inwestora „Raportu o oddziaływaniu przedsięwzięcia na środowisko”. – Przed wydaniem wspomnianego postanowienia otrzymałem trzy opinie: Państwowego Powiatowego Inspektora Sanitarnego w Białej Podlaskiej z 9 lutego 2023 r., w której inspektor sanitarny nie stwierdził potrzeby przeprowadzenia oceny oddziaływania na środowisko przedmiotowego przedsięwzięcia, Państwowego Gospodarstwa Wodnego Wody Polskie Zarząd Zlewni w Białej Podlaskiej z 9 lutego 2023 r. nie stwierdzającą potrzeby przeprowadzenia oceny oddziaływania na środowisko ze względu na brak negatywnego wpływu tego przedsięwzięcia na możliwość osiągnięcia celów środowiskowych oraz postanowienie z 25 kwietnia 2023 r. Regionalnego Dyrektora Ochrony Środowiska w Lublinie wyrażające opinię, że dla tego przedsięwzięcia istnieje konieczność przeprowadzenia oceny oddziaływania na środowisko – mówi Piotr Dragan i dodaje, że dla przedsięwzięć mogących potencjalnie znacząco oddziaływać na środowisko, czyli m.in. dla systemów fotowoltaicznych, wójt może, ale nie musi nakazać inwestorowi opracowanie raportu oddziaływania na środowisko i przeprowadzenie oceny oddziaływania na środowisko, obejmującej udział społeczeństwa.

Pracownicy urzędu odpowiadali na pytania mieszkańców i wyjaśniamy sporne kwestie. Fot. Justyna Lesiuk-Klujewska

Wójt zdecydował się nakazać inwestorowi opracowanie raportu, pomimo, iż tylko jedna instytucja z powyżej wymienionych trzech, czyli RDOŚ, w swojej opinii wskazała na taką potrzebę. – Niech pan zleci wykonanie niezależnego raportu - proponowała mieszkanka Wisznic, Elżbieta Sokołowska. Wójt przystał na tę propozycję. Obiecał też, że zleci wykonanie pomiaru hałasu i temperatury na już istniejącej farmie w Bordziłówce. – Dalsze etapy procedury to przede wszystkim zapoznanie się wójta z raportem i przedstawienie go społeczeństwu, otrzymanie uwag od społeczeństwa, a także otrzymanie uzgodnień przez wymagane ustawą instytucje. Dopiero ostatnim etapem jest wydanie decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach. Wobec powyższego chciałbym prosić, aby wszyscy zainteresowani wzięli pod uwagę, iż obecnie procedura jest na pierwszym etapie i jest to też wstęp do zapoznania społeczeństwa z planowaną inwestycją – zaznaczał wójt.

Będzie więcej farm?
 

Na niedzielnym spotkaniu (2 lipca) mieszkańcy twierdzili, że obawiają się skażenia środowiska i wpływu tak dużej farmy fotowoltaicznej na ich zdrowie i codzienne funkcjonowanie. – Ile ciężarówek i sprzętu budowlanego będzie musiało przejechać obok naszych domów? Ile rowów trzeba wykopać pod położenie kabli? Czy za jakiś czas będzie kto miał to zutylizować? O ile może spaść wartość nieruchomości położonych w pobliżu elektrowni? Czy nasz system energetyczny jest gotowy na przyjęcie takiej ilości energii? – pytał Mateusz Wortolec. – Pojedźmy na naszą farmę w Bordziłówce i przekonajmy się na własne oczy, jaki ma wpływ na środowisko – przekonywał wójt.  

Mieszkaniec Wisznic zwrócił też uwagę na to, że obecnie trwa procedura przekształcenia działek na kolejne farmy fotowoltaiczne, o czym nie wiedzą nawet niektórzy właściciele działek. 

– Tak, w obecnie trwającej procedurze pierwotnie były złożone wnioski na 408 ha terenów pod fotowoltaikę. Były to wnioski od 25 mieszkańców naszej gminy i 3 firm dysponujących umowami z mieszkańcami. Zorientowaliśmy się, że niektóre firmy nie mają podpisanych umów z właścicielami działek na ich dzierżawę. Po wystąpieniu przez nas do firm z prośbą o podanie działek, na które są podpisane umowy dzierżawy liczba ta zmniejszyła się do ok. 163 ha. I jeszcze może ulec pewnemu zmniejszeniu, gdyż musimy poczekać ok. 2 tygodni, aż firmy te oficjalnie nas poinformują o liczbie działek, których właściciele wyrazili zgodę na ich przekształcenie i pokażą nam umowy z mieszkańcami lub zgody mieszkańców – tłumaczył wójt.

Włodarz potwierdził również, że obecnie trwająca procedura zmiany planu zagospodarowania przestrzennego zakłada nowe przeznaczenie tj. na elektrownie fotowoltaiczne terenów o łącznej powierzchni maksymalnie ok. 163 ha. Zmiana planu pod to przeznaczenie będzie dotyczyć miejscowości: Curyn, Dubica, Horodyszcze, Łyniew, Marylin, Ratajewicze, Małgorzacin Kolonia, Wygoda, Polubicze Dworskie, Polubicze Wiejskie i Rowiny. Procedura jest na etapie wyłożenia projektu planu do publicznego wglądu i możliwości składania do 6 lipca uwag.

 

Zaprasza na farmę w Bordziłówce
Mateusz Majewski

– Jestem bardzo zdziwiony protestami przeciw fotowoltaice na terenie gminy Wisznice. Moim zdaniem jest to forma odnawialnych źródeł energii, która nie powinna wzbudzać takich kontrowersji. Liczne instalacje fotowoltaiczne jakie posiadamy na dachach własnych domów, co się widzi coraz częściej, nikogo ani nie rażą, ani nie straszą. Podnoszone przez przeciwników fotowoltaiki argumenty nie mają żadnego potwierdzenia w praktyce, bowiem w sąsiedniej gminie funkcjonują przecież trzy farmy już 9,5 roku i z praktyki wiemy, że nie ma żadnego negatywnego oddziaływania. W ich sąsiedztwie rolnicy uprawiają zboża i dynie, rosną lasy. Nie ma na przykład żadnego gorąca emitowanego przez farmy (czego obawiają się niektóre osoby), temperatury są jednakowe na farmach jak i w ich otoczeniu; co więcej, przecież część energii słonecznej jest niejako „pochłaniana” przez panele fotowoltaiczne i zamieniana na energię elektryczną. Jeżeli by przeprowadzić bardzo dokładne pomiary, to mogłoby się okazać, że na farmie temperatury są nawet odrobinę niższe ze względu na zamianę promieniowania słonecznego w energię elektryczną. Nie ma też żadnego wysychania terenów, nie wiem z jakiego powodu miałoby to występować, przecież farma nie pobiera żadnej wody z gruntu. Gdyby tak było, roślinność wysychałaby przede wszystkim na farmach i nie trzeba by było ich kosić, a farmy fotowoltaiczne są koszone tak samo jak pola i łąki. Na farmach nie stosuje się żadnych oprysków ani żadnych, podkreślam - żadnych chemikaliów, żadne owady ani ptaki, ani żadne zwierzęta nie są zatruwane - to jakiś całkowity absurd wyssany z palca, więc trudno tu mówić o jakiejś zagładzie owadów czy pszczół. Kwitnące dzikie kwiaty i trawy przyciągają owady tak samo jak wszystkie tereny rolnicze dookoła, a zatem nie ma tu żadnego negatywnego działania fotowoltaiki w porównaniu, zwłaszcza do działalności rolniczej. Promieniowanie elektromagnetyczne na farmach jest porównywalne z tym, jakie spotykamy codziennie w naszym otoczeniu – na farmie występuje prąd o napięciu niskim oraz średnim, czyli takie samo jak w sieciach elektroenergetycznych przesyłających prąd do naszych miejscowości i domów. Spotkałem się również z opinią, jakoby elektrownia była powodem ginięcia ptaków. Przez niemal 10 lat funkcjonowania trzech farm w naszej okolicy nie zauważyłem ani jednego ptaka, który by padł w wyniku działania farmy bądź wskutek zderzenia z panelami, natomiast obecność ptaków jest taka sama jak wszędzie dookoła, co widać gołym okiem. Zdarzyło się nawet tak, że na konstrukcji paneli ptak założył gniazdo – mówi Mateusz Majewski, prezes spółki Energia Dolina Zielawy, radny powiatu bialskiego

– W sąsiedztwie farm często widzę sarny, koziołki, a nawet czasami łanie, które podchodzą do samego ogrodzenia, co tylko potwierdza, że farma nie emituje ani żadnego negatywnego promieniowania elektromagnetycznego ani cieplnego, przecież zwierzęta jak również ptaki i owady są wyczulone na takie rzeczy i gdyby takie zjawiska występowały, nie zbliżałyby się do farm. Nawet dziki niekiedy pojawiają się przy farmie żeby najeść się robakami wygrzebywanymi z gleby. Co więcej, mała zwierzyna jak zające czy lisy, które są w stanie przecisnąć się pod ogrodzeniem, często nawiedza obszar farmy. Jest to widoczne zwłaszcza zimą, kiedy widać wiele śladów zwierząt. To również potwierdza brak negatywnego działania farm na zwierzynę i ptactwo. 

Zdarzyło się nawet tak, że na konstrukcji paneli ptak założył gniazdo – Mateusz Majewski, prezes spółki Energia Dolina Zielawy, radny powiatu bialskiego. Fot. Mateusz Majewski

Osoby obawiające się hałasu uspokajam – farma nie emituje zauważalnego hałasu. W porze dziennej, kiedy farma produkuje energię elektryczną, nie słychać żadnego hałasu, jedynie z bliska słychać ledwie zauważalny szum chłodzenia falowników, porównywalny z szumem chłodzenia komputerów w naszych domach, który ginie pośród dźwięków codziennego dnia. W porze nocnej farma całkowicie „milczy”. Jeżeli natomiast chodzi o widok paneli – cóż, to kwestia gustu i upodobań, niektórym się to podoba a innym nie. O gustach się nie dyskutuje. Z pewnością fotowoltaika jest mniej ingerująca w krajobraz niż inne formy OZE takie jak np. wiatraki czy biogazownie. Wszystkie osoby posiadające jakiekolwiek obawy zapraszam na elektrownię fotowoltaiczną w Bordziłówce, która jest własnością Doliny Zielawy. Z chęcią oprowadzę, pokażę i opowiem o funkcjonowaniu farmy – zaznacza prezes.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
KOMENTARZE
Autor komentarza: chyży rójTreść komentarza: niech najpierw szczepią psy i koty będąnce w niewoli w miescie,Dodatkowo właściciele nie sprzątają po swoich niewolnikach,Postawić strażnika miejskiego i niech wali mandaty,od tego jest.Data dodania komentarza: 21.11.2024, 10:57Źródło komentarza: Wścieklizna w natarciu. Wykryto ją u domowego psa i krowyAutor komentarza: chyży rójTreść komentarza: a to dlatego,bo trzeba używać i rozumu a im zabrakloData dodania komentarza: 21.11.2024, 10:48Źródło komentarza: Kierowała po alkoholu. Uderzyła w busaAutor komentarza: AndrzejTreść komentarza: Ja na temat specjalności.Byłem w wojsku 40 lat wstecz, na szkole młodszych specalistów i po niej zostałem dowódcą obsługi R-140 M.Myślałem że nie ma już tej specjalności,a to dlatego że taka radiostacja,tzn,anteny nadawcze wysyłają w eter tyle energii,że każdy może szybciutko zlokalizowac miejsce.Nawet wtedy,w latach 80 mówiono nam że każda rsdt.dużej mocy to ,,świeci jak zimny ogień odpalony z zupełnej ciemności'.Oczywiście były na radiostacji urządzenia do pracy zdalnej,chyba z odległości do 150m,ale nigdy tego nie ćwiczyliśmy.Więc jestem bardzo zdziwiony,że wojsko ciągle szkoli ludzi z alfabetu Morsa,jest to przestarzałe,przy dzisiejszej cyfryzacji.Data dodania komentarza: 21.11.2024, 10:33Źródło komentarza: Mistrz MMA w szeregach terytorialsów. To międzyrzeczaninAutor komentarza: BartekTreść komentarza: Nie sposób nie dostrzec emocji, jakie towarzyszą Twojej wypowiedzi, ale wydaje mi się, że przedstawiasz rzeczywistość w sposób nazbyt uproszczony i jednowymiarowy. Oczywiście, dorosłość wymaga odpowiedzialności, a założenie rodziny jest jej istotnym elementem, ale przecież nie jest to jedyna definicja dojrzałości czy wartości człowieka. To, że ktoś nie ma jeszcze rodziny, nie oznacza, że jego opinie na temat patriotyzmu, obronności czy poświęcenia nie mają znaczenia. Twoja krytyka młodych ludzi, którzy mówią o wojnie czy bohaterstwie, opiera się na założeniu, że każdy, kto nie doświadczył wojny, idealizuje ją i traktuje jako romantyczną przygodę. To spore uogólnienie. Faktycznie, są osoby, które mogą nie rozumieć w pełni, czym jest wojna, ale równie dobrze można powiedzieć, że ktoś, kto nigdy nie służył w wojsku, może mieć bardzo realistyczne i świadome podejście do tych spraw. Nie jest to czarno-białe. Co więcej, podkreślasz, że polska tradycja heroizmu, którą wiążesz z upadkiem I i II Rzeczypospolitej, jest przyczyną problemów naszego kraju. Nie sposób jednak nie dostrzec, że właśnie ta tradycja dała nam bohaterów, którzy walczyli o niepodległość i wolność – nie tylko w zbrojnych konfliktach, ale też w codziennej pracy, działalności politycznej i społecznej. Zgadzam się, że wojna to koszmar – brud, smród, krew i cierpienie. Nikt, kto naprawdę rozumie jej naturę, nie traktuje jej jako romantycznej przygody. Ale czy oznacza to, że nie powinniśmy o niej rozmawiać, przygotowywać się do obrony kraju, czy doceniać poświęcenia tych, którzy byli gotowi walczyć za swoje ideały? Krytyka młodych, którzy szukają swojego miejsca w tradycji wojskowej czy patriotycznej, wydaje się nieco niesprawiedliwa. To nie znaczy, że są naiwni – być może po prostu szukają sensu, który jest głęboko zakorzeniony w naszej historii i kulturze. Ostatecznie, odwaga i odpowiedzialność nie mają jednej definicji. Można być odpowiedzialnym i odważnym w rodzinie, ale również w służbie publicznej, w wojsku, czy po prostu w codziennym życiu. Każdy etap życia ma swoje wyzwania i nie powinniśmy deprecjonować jednych wyborów na rzecz innych.Data dodania komentarza: 21.11.2024, 09:01Źródło komentarza: Mistrz MMA w szeregach terytorialsów. To międzyrzeczaninAutor komentarza: chyży rójTreść komentarza: "dlatego, że", nieuku, zapamiętaj. Nie ma żadnego "dlatego, bo".Data dodania komentarza: 21.11.2024, 08:45Źródło komentarza: Kierowała po alkoholu. Uderzyła w busa
Reklama
Reklama