– Na podstawie zgromadzonego materiału dowodowego prokurator podjął decyzję o umorzeniu postępowania wobec śmierci sprawcy – powiedziała nam Anna Rębacz, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Zamościu. – Jeśli chodzi o drugi czyn, to sprawca zabójstwa nie był przez nikogo nakłaniany do popełnienia samobójstwa.
Śledztwo zostało umorzone i to postanowienie jest już prawomocne.
Masakra w lesie
Przypomnijmy. Na początku stycznia 37-latek z Biłgoraja zabrał 3-letnią córkę na spacer. W związku z tym, że długo nie wracali, a z ojcem dziecka nie można się było skontaktować, najbliżsi zaczęli poszukiwania na własną rękę. Gdy nie przyniosły rezultatu, matka dziecka zaalarmowała policję.
Po kilku godzinach poszukiwań – na drodze szutrowej między miejscowościami Ciosmy i Dąbrowica – mundurowi namierzyli samochód mężczyzny. Niestety, w lesie odnaleziono też zwłoki dziewczynki i jej ojca.
Od początku wiele wskazywało na to, że mordercą dziecka był ojciec (na miejscu zabezpieczono narzędzie zbrodni). Śledztwo było prowadzone w kierunku zabójstwa 3-latki (art. 148 kodeksu karnego) oraz doprowadzenia – poprzez namowę lub pomoc – 37-latka do targnięcia się na życie (art. 151 kk).
PRZECZYTAJ: Pozrywane dachy i powalone drzewa. Przez region przeszły nawałnice
W toku śledztwa ustalono, że dziewczynka zmarła wskutek kilkunastu ran zadanych nożem w plecy, a po zabójstwie dziecka 37-latek powiesił się na pobliskim drzewie. Powodem działania mężczyzny była zdiagnozowana u niego choroba psychiczna. Mężczyzna leczył się psychiatrycznie. Latem zeszłego roku zniknął na kilka dni, policji zgłoszono nawet jego zaginięcie, ale ostatecznie mieszkaniec Biłgoraja się odnalazł. Kilka miesięcy później doszło jednak do tzw. rozszerzonego samobójstwa: mężczyzna zabił córkę, a później sam odebrał sobie życie.
Jak przekonuje Filip Kościuszko, psychiatra z Centrum Zdrowia Psychicznego w Zamościu, sprawcy są przekonani, że zabijając swoich najbliższych, a na końcu siebie, ratują wszystkich. – Urojenia dotyczą często końca świata, sprawca może mieć problemy relacyjne, które się do tego dołączają – mówi dr Filip Kościuszko. – Świat się wali, więc ja uratuję najbliższych. Zabijając ich i siebie, ulżę wszystkim.
Tak to widzą.
Podwójne tragedie
Sześć lat temu w jednym z bloków na os. Orzeszkowej w Zamościu doszło do mrożącej krew w żyłach tragedii. Po skrępowaniu swojej partnerki, 44-latek zakatował ją maczetą, a następnie popełnił samobójstwo, wbijając sobie bagnet w serce. 36-latka – z głębokimi ranami rąbanymi okolic barku oraz szyi – została przewieziona do szpitala, ale pomimo wysiłków lekarzy nie udało się jej uratować. Podczas śledztwa ustalono, że na kilka tygodni przed tragedią kobieta wyprowadziła się z zajmowanego wspólnie mieszkania. Jej partner próbował namówić ją do powrotu, a gdy to nie pomogło, postanowił na zawsze zakończyć ich związek, zabijając ją i siebie.
SPRAWDŹ: Nowe wydanie Słowa Podlasia już gotowe! O czym piszemy w tym tygodniu?
Wobec śmierci podejrzanego, prokuratura umorzyła śledztwo w sprawie zabójstwa 36-latki. Śledczy nie znaleźli też dowodów na to, żeby ktoś namową albo przez udzielenie pomocy doprowadził zamościanina do targnięcia się na własne życie.
Kilkanaście lat temu w gm. Rudnik (pow. krasnostawski) podczas libacji alkoholowej doszło do kłótni, która zamieniła się w bójkę. Po zadaniu siekierą śmiertelnych ciosów 67-letniemu gospodarzowi, sprawca wyszedł z mieszkania i powiesił się na drzewie. Podobnie zakończyło się spotkanie 37-latki ze starszym o 10 lat przyjacielem w lesie pod Malewszczyzną (gm. Krasnobród). Kobieta zginęła od ciosu nożem w szyję, sprawca powiesił się na drzewie. Znaleziono przy nim zakrwawiony nóż.
Według Filipa Kościuszki, to nie musiały być samobójstwa rozszerzone. Motywacja do samobójstwa rozszerzonego wynika z chęci oszczędzenia cierpień najbliższym, dlatego ofiarami są najczęściej członkowie własnej rodziny, np. matka zabija dzieci i popełnia samobójstwo, syn zabija rodziców i popełnia samobójstwo.
Zabić swoje dziecko
Ale do samobójstwa rozszerzonego doszło w 2012 r. w gm. Obsza, gdzie na skutek uderzeń zadanych siekierą zginęły dwie dziewczynki w wieku 6 i 9 lat, a ich zabójca, którym był 35-letni ojciec, zmarł w wyniku powieszenia.
CZYTAJ TEŻ: Przepuszczała pielgrzymów, wjechał w nią mercedes. Trzy osoby w szpitalu
Jak można zabić własne dziecko, a później się powiesić? Specjaliści od zakamarków ludzkiej psychiki znają takie przypadki. – Zdarza się, że ojciec, który ma problemy osobowościowe, a często i alkoholowe, zabija swoje dziecko i siebie po to, żeby żona czy była już żona nie mogła cieszyć się tym dzieckiem – wskazuje dr Kościuszko.
Mężczyzna miał w organizmie ponad 2 promile alkoholu, znajdował się też pod działaniem leków uspokajających. Na tydzień przed tragedią 35-latka opuściła żona, zabierając ze sobą kilkumiesięczne dziecko. Najstarsza córka zdążyła przed śmiercią przystąpić do Pierwszej Komunii Świętej. Dwa dni później już nie żyła.
Rok wcześniej w jednej z miejscowości w gm. Sułów od ciosów zadanych siekierą zginęła 23-latka. Podczas śledztwa ustalono, że zabił ją 71-letni ojciec, który następnie powiesił się w stodole. Mężczyzna najprawdopodobniej przechodził załamanie nerwowe po śmierci żony, która zmarła kilka tygodnie wcześniej. 23-latka była jego jedyną córką.
Co łączy sprawców? Wszyscy byli mężczyznami i w opinii sąsiadów wiedli normalne życie.
Gdzie szukać pomocy?
|
Napisz komentarz
Komentarze