Temat wdrożenia programu in vitro w Białej Podlaskiej ma już kilkuletnią historię. Wiosną 2021 przedstawiciele Inicjatywy Polskiej złożyli w magistracie projekt uchwały w sprawie miejskiego programu in vitro. Pod dokumentem podpisało się wówczas ponad 500 mieszkańców Białej Podlaskiej. Projekt utknął w magistracie. O szczegółach pisaliśmy TUTAJ
Wreszcie powstał program
Na sesji 28 sierpnia, dwa lata po tym, jak po raz pierwszy radni pochylali się nad tematem dofinansowania in vitro, program „Dofinansowanie do leczenia niepłodności metodą zapłodnienia pozaustrojowego dla mieszkańców miasta Biała Podlaska" stanął znów na obradach. Zapisano w nim, że celem jest: „Ograniczenie zjawiska niezamierzonej bezdzietności wśród mieszkańców miasta Biała Podlaska poprzez zapewnienie dofinansowania do procedury medycznie wspomaganej prokreacji, w wyniku której w trakcie trwania programu prognozuje się narodziny dzieci u ok. 30 % par biorących udział w programie. (…) Z uwagi na ograniczone możliwości finansowe budżetu Miasta Biała Podlaska planowane jest zakwalifikowanie do programu minimalnie 35 par w latach 2023-2026.”
W programie czytamy też: „ Możliwość skorzystania z programu będą miały pary pozostające w związku małżeńskim lub partnerskim (kobieta w wieku od 25 do 40 lat), u których stwierdzono niepłodność kobiety i/lub mężczyzny i wyczerpały się lub nie istnieją inne metody jej leczenia, spełniające określone ustawą warunki podjęcia terapii metodą zapłodnienia pozaustrojowego w ramach dawstwa partnerskiego lub innego niż partnerskie, mieszkające w Białej Podlaskiej i płacące w mieście podatki od co najmniej 2 lat. Dofinansowanie będzie możliwe maksymalnie do 2 cykli procedur, w wysokości do 5 000 zł każda. Ponadto para nie może uczestniczyć ani ubiegać się o uczestnictwo równolegle w innym programie o podobnym charakterze, finansowanym ze środków publicznych.”
Według projektu przygotowanego programu całkowity koszt dla miasta na lata 2023-2026 oszacowano na 354 000 zł, przy wsparciu 70 procedur.
Radni podbili stawkę
Kwoty zawarte w projekcie programu jednak się zmienią, bo podczas dyskusji nad jego przyjęciem, radni podbijali stawkę. Wpłynęły w tej sprawie dwa wnioski formalne. Pierwszy zgłoszony jeszcze podczas prac w komisjach przed sesją, był pokłosiem propozycji Bogusława Broniewicza, zwiększał jednostkowe dofinansowanie dla pary z 5 tys. zł na 8 tys. zł. Natomiast już na sesji przewodniczący klubu radnych Koalicji Obywatelskiej wysunął kontrpropozycję.
– Po rozmowach z mieszkańcami postanowiliśmy zwiększyć koszt jednostkowy dofinansowania do 10 tys. zł – poinformował radny Robert Woźniak.
Propozycja wzbudziła zdziwienie u przewodniczącego rady miasta Bogusława Broniewicza. - To ja byłem autorem poprawki do 8 tys. zł, usłyszałem na komisjach, że ta poprawka opóźni wejście programu w życie i zburzy cały plan. Mam więc pytanie, a poprawka na 10 tys. zł nie opóźni? – dopytywał Broniewicz.
- Bialczanie chcą miejskiego programu in vitro. Cieszę się, że samorząd zajął się tym problemem, a kwota, którą podnieśliśmy do 10 tys. zł, doskonale się wkomponuje w dofinansowanie procedury wysokością 50 proc., bo mówi się, że cała procedura to około 20 tys. zł – wyjaśniał radny Woźniak.
Wiceprezydent Maciej Buczyński potwierdził natomiast, ze przyjęcie zmian w zakresie kwoty dofinansowania procedury, bez względu na jej wysokość, opóźni wdrożenie programu miejskiego in vitro.
Radni zdecydowali w głosowaniu, że kwotę jednostkowego dofinansowania przez miasto procedury in vitro podniosą do 10 tys. zł. dla pary.
Znany prolajfer proponował zakaz antykoncepcji
W dyskusji nad przyjęciem miejskiego programu in vitro nie mogło zabraknąć wypowiedzi radnego Sławomira Potockiego (PiS), który sam o sobie mówi, że jest znanym prolajferem.
– Przysłuchiwałem się na komisji spraw społecznych, spodziewam się jaki będzie wynik głosowań. Już nikt nie mówi o technologicznym sposobie rozrodu tylko ile dać pieniędzy. Nie wpisuje się to w cywilizację łacińską, do której ja należę przez swoje wyznawanie wartości – mówił radny Potocki i stwierdził, że można by się nawet ucieszyć, że miasto chce podejmować inicjatywy przeciw spadającej demografii. - Wyludnia się nasze miasto, więc wszystkimi sposobami trzeba dążyć do rozrodu. Spodziewałbym się, by dopisać tu do programu więcej, zakaz antykoncepcji, jesteśmy zapewne również za zakazem aborcji, dopiszmy naprotechnologię, to też metoda. Ja, jako znany prolajfer byłbym może wówczas i za tym programem.
Radny z niektórymi zapisami programu się zgadza, bo przyznaje, że problemy w prokreacji wiążą się ze zmianami cywilizacyjnymi. Tłumaczy to jednak tak. - Jest taki system, że dziś kobieta ma uzyskać zawód, wykształcenie, jakiś doktorat, a później karierę, jakieś stanowisko, najlepiej prezesa, a dopiero później myśli o dziecku, jak skończy już 35 lat – wylicza radny i dodaje, że na problemy z rozrodczością wpływa też seksualizowanie dzieci i wczesna antykoncepcja. – A później kobiety chcą mieć dzieci i nie mogą – wyłuszcza radny Potocki i dodaje, że ubolewa nad etyką kolegów radnych, którzy umieją sobie wytłumaczyć, że głosowanie za przedłożonym programem zgodne jest z etyką chrześcijańską. – I pójdą jutro i będą się przedstawiać „jestem katolik”. Coś strasznego, wielkie zakłamanie – twierdzi radny.
Wywód radnego Potockiego nie wpłynął jednak na ożywienie dyskusji w temacie przyjęcia programu, który da szanse wielu parom w mieście na własne potomstwo. Radni przyjęli program miejskiego in vitro, wraz z wcześniej przegłosowaną poprawką wniesioną przez radnego Roberta Woźniaka, 13 głosami za, przy 6 głosach przeciw i jednym wstrzymującym.
Napisz komentarz
Komentarze