Jego miejsce zajął Adrian Świderski ostatnio szkoleniowiec Armat Stoczek Łukowski. Mający za sobą pracę w Pogoni II Siedlce i ŁKS Łazy.
O tym co przeżył w Gromie trener Kosowski opowiada w rozmowie z Piotrem Frankowskim.
Jak doszło do tego, że trafił Pan do Gromu?
- Dostałem telefon do prezesa z propozycją pracy. Pomyślałem, że jest coś ciekawego do zrobienia i podjąłem wyzwanie. Okazało się z czasem że z klubu odeszli prawie wszyscy zawodnicy. Myślałem, że będą prowadził zespół składający się z zawodników, którzy w poprzednim sezonie zajęli drugie miejsce w klasie okręgowej. Okazało się, że mam dwóch seniorów i dwóch juniorów z tego składu.
Więc musieliśmy zbudować ekipę praktycznie od zera?
- Tak. Nie było innej drogi jak zebrać ekipę, która by dla Kąkolewnicy mogła utrzymać ligę. Okres przygotowawczy przepracowaliśmy z moim asystentem jako skauci a nie trenerzy. Wykonaliśmy ponad 300 telefonów, testowaliśmy ponad 70 zawodników podczas zajęć i gier kontrolnych. Udało się skompletować kadrę, ale w sumie w trakcie rozgrywek, bo na pierwszy mecz wyszliśmy w siedmiu. Mimo to udało nam się wygrać dwa mecze z rezerwami Motoru i Łęcznej. Ekipa potrzebuje czasu by się zgrać.
Ale Pan tego czasu nie dostał? Tydzień temu podziękowano Panu za pracę.
- Zgadza się. Były jakieś naciski by wyniki był od razu. To nie jest proste. Proszę spojrzeć na Wieczystą Kraków. Tam grają same gwiazdy z górnej półki, ale póki się nie zgrają ze sobą to na poziomie III ligi nie są wstanie wywalczyć promocji. Trzeba jeszcze zauważyć, że Grom grał z dziesięciu spotkań tylko trzy u siebie i sześć z ekipami z czołowej ósemki ligi. Tak naprawdę najważniejsze mecze w których musi zapunktować są przed nim. Niestety władze klubu podjęły taką a nie inną decyzję więc nie ja poprowadzę ekipę w tych meczach. Oczywiście szanuje ich wolę i się z tym godzę. Zapewne mają swój plan na tą sytuację i go realizują.
Jak Pan wspomina ten okres w swojej pracy.
- Pracowałem na wielu poziomach w wyższych ligach, ale tak stresującej pracy nie miałem. Musiałem łączyć wiele funkcji w jednej. Byłem trenerem, skautem, managerem, kierowcą itd. Na szczęście wspierał mnie trener Kozłowski i jakoś szliśmy do przodu. Z jednej strony stres a z drugiej świetni ludzie, których spotkałem i z którymi te trzy miesiące miałem przyjemność pracować.
Jak Pan widzi przyszłość Gromu w lidze?
- Uważam, że ekipa powinna grać coraz lepiej. Zebraliśmy fajną zespół, który powinien się w IV lidze utrzymać. Mają teraz rywali z dolnej półki w drugiej część rundy, więc jeśli będą punktować z tymi rywalami to mogą się już przed zimą wyrwać się ze strefy spadkowej. Czego zarządowi, zawodnikom i nowemu trenerowi serdecznie życzę z całego serca. Ja ciągle kibicuje Gromowi. Ludzie z klubu, kibice i przede wszystkim zawodnicy są mi ciągle bliscy.
Jacek Matysiewicz, prezes Gromu Kąkolewnica
- Zarząd klubu podjął decyzję o zmianie trenerów. Dogadaliśmy się, że odchodzą, a w ich miejsce przychodzi nowy. Nie ma co się nad tym rozwodzić. Pomogli nam zrobić ekipą. Ściągnęli tu zawodników, zbudowali drużynę i jesteśmy im za to bardzo wdzięczni. Teraz czas na nowego szkoleniowca.
Adrian Świderski, nowy trener Gromu
- Zdecydowałem się objąć stanowisko trenera drużyny z Kąkolewnicy z pełną świadomością sytuacji , w której drużyna się znajduje – osiem porażek w dziesięciu meczach w lidze oraz największa liczba straconych bramek. Po pierwsze jestem trenerem, który nie boi się wyzwań, po drugie wierzę, że jestem w stanie poukładać grę drużyny, która moim zdaniem posiada indywidualności z dużą jakością, które niestety niezbyt dobrze wyglądają jako całość. Po przepracowaniu pierwszych jednostek jestem bardzo zadowolony i uważam , że drużyna ma potencjał i jest w stanie walczyć w każdym meczu o zdobycze punktowe . Jako drużyna mamy swoje cele i jestem pewny że z tygodnia na na tydzień będziemy wyglądać coraz lepiej.
PRZECZYTAJ TAKŻE:
Napisz komentarz
Komentarze