Jak zaczęła się pana przygoda z żeglarstwem?
Moja przygoda zaczęła się na zwykłym, dwutygodniowym obozie żeglarskim. Było to w 1984 r., rodzice zapytali mnie przed wakacjami, czy chciałbym pojechać na obóz, który był organizowany na jeziorem Zegrzyńskim, pod Warszawą. Na obozie bardzo mi się spodobało, przede wszystkim atmosfera, ale też żeglowanie oraz różne gry i zabawy. Po powrocie poprosiłem rodziców żeby zapisali mnie do klubu żeglarskiego, by mógł uczestniczyć w kolejnych zajęciach.
Z jakich osiągnięć jest pan szczególnie dumny?
Nie wymienię konkretnych osiągnięć. Po pierwsze sukcesy sięgnąłem trzydzieści lat temu, w tym roku we wrześniu, we Włoszech zdobyłem swoje piąte mistrzostwo świata. To, co dla mnie najciekawsze jest to, że wiem jak wygrywać, nie raz, a wiele razy.
Jaki jest pana przepis na sukces?
Sukces to dla mnie osiąganie celów. Wiem, że wszyscy kojarzą mnie ze złotym medalem olimpijskim, z wygrywaniem mistrzostw świata, ale dla mnie sukces jest też osiągnięciem małego celu, którego nikt nie zna i nie pozna. Na przykład moim małym sukcesem jest to, że na podstawowym poziomie nauczyłem się języka hiszpańskiego albo pomogłem zawodnikowi, który zdobył medal na mistrzostwach świata. Odpowiedź na to pytanie jest bardzo długa i złożona, trzeba wiedzieć przede wszystkim jak zadbać o siebie i co zrobić, żeby osiągnąć sukces na światowym poziomie.
Skąd pan czerpie motywację do kolejnych wyzwań?
Ze wzoru na motywację. Istnieje matematyczny wzór na motywację. Przedstawiam go na wykładach, które organizuje dla ludzi sportu i biznesu. Motywacja składa się z takich elementów jak atrakcyjność, tego czym się zajmujemy, prawdopodobieństwa, osiągnięcia celu, zasobów, jakimi dysponujemy i ilości wcześniejszych niepowodzeń. Zauważyłem, że wcześniejsze niepowodzenia bardzo mnie wzmocniły i rozwinęły. Mam otwarty umysł na rozwój. Wcześniejsze niepowodzenia, nie są dla mnie kosztem, są tylko kolejnym, cennym doświadczeniem.
Czy rywalizacja jest dla pana ważna i mobilizująca?
Tak, bardzo lubię rywalizować. Potrzebuję rywalizacji, do życia, do tego żeby się rozwijać, dawać z siebie wszystko. Jestem wielkim fanem zdrowej rywalizacji. Rywalizacja daje mi dodatkową motywację do działania.
Jaki ma pan sposób na radzenie sobie z trudnościami?
Przede wszystkim, staram się przygotować do takich sytuacji. Nie zostawiam tego, na ostatnią chwilę. W momencie, kiedy spotyka mnie trudny moment, a mam takich momentów bardzo dużo w swoim życiu, to jestem do tego przyzwyczajony. Nie ma takich sytuacji tylko ten, co nic nie robi. Nie znam człowieka, któremu wszystko wychodzi. Zaczynam od podstaw, czyli dbam o swoją energię. Muszę być przede wszystkim wyspany. Bardzo dbam również o swoją dietę. Kolejny ważny element to są moje emocje. W momencie kiedy przychodzi trudny moment, potrafię zarządzać stresem. Mam sposób na to, by opanowywać stres. Wyniosłem tę umiejętność ze sportu. Stosuję m.in. metodę oddychania 3-1-6. Mam też wokół siebie osoby, które mi pomagają w trudnych momentach. Nie jestem sam. Mam rodzinę, przyjaciół, psychologa, z którym cały czas blisko współpracuję. Nie wstydzę się tego, wręcz uważam, że to bardzo duża siła i moc, że mam takiego specjalistę blisko siebie. Każdemu, kto korzysta z porad psychologa biję brawo.
Czy miał pan w swoim życiu mentorów?
Tak, miałem. Moimi mentorami byli przede wszystkim moi trenerzy. Moimi mentorami dzisiaj są osoby, które są blisko mnie. Moim mentorem mogę nazwać Marka Kamińskiego, podróżnika, z którym się znamy, lubimy, a z którym spotykam się średnio dwa lub raz w miesiącu. Siebie wzajemnie mentorujemy. Miałem też osoby, które były dla mnie wzorem, przy których chciałem być blisko, bo wiedziałem, że będę mógł się czegoś od nich nauczyć.
Czego pana nauczyło żeglarstwo?
Otwartości na świat. Szacunku do sił natury. Kontaktu z ludźmi na całym świecie, języka angielskiego, bo musiałem się jakoś komunikować podróżując. Współpracy w zespole, bo nawet, jeśli żeglarz pływa sam, to ma wokół siebie ileś osób, które mu pomagają i go wspierają w zespole. Jest też wiele innych rzeczy, ale te mi przychodzą do głowy jako pierwsze.
Czy jest coś czego pan żałuje?
Nie, nie jestem osobą, która żałuje. Wszystkie decyzje, jakie podjąłem czy to były dobre czy złe decyzje w życiu prywatnym, zawodowym, akceptuję. Jakbym mógł cofnąć czas albo wysłać sobie list w przeszłość, to na pewno wiele rzeczy zrobiłbym inaczej. To nie łączy się z żalem, do siebie, że akurat tak postąpiłem. Wiem, że całe życie się uczę, dzisiaj jestem lepszą wersją siebie, niż rok temu, a rok temu byłem lepszą wersją niż dziesięć lat temu. Szczęśliwie idę w dobrym kierunku.
Co by pan doradził młodym ludziom, którzy szukają własnej drogi?
Doradziłbym otwartość na świat, szukanie inspiracji, dobrych wzorów. Zawsze miałem idoli, mentorów. Ważne jest podążanie za intuicją i tym, co lubi się najbardziej, bo uważam, że każdy rodzi się z jakimś talentem. Niektórzy bardzo dobrze piszą, śpiewają, czy tańczą albo pływają na łódkach lub potrafią rozmawiać z ludźmi. Dobrze jest odnaleźć swój talent i podjąć zajęcie w życiu, które jest związane bezpośrednio z tym talentem, z tym co sprawia nam przyjemność, co jest pasją.
Jakie ma pan marzenia związane ze swoją pasją?
W przyszłym roku, mija 40 lat od mojego pierwszego obozu żeglarskiego, więc zamykam rozdział w mojej karierze zawodowej, równocześnie otwieram kolejny rozdział, który mam nadzieję, będzie trwał kolejne 40 lat. Życzę sobie żeby nadchodzący czas był ciekawy, żeby dużo interesujących rzeczy wydarzyło się w mojej karierze sportowej.
Napisz komentarz
Komentarze